Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszustwa "na wnuczka". Złodzieje nauczyli się wykorzystywać apele policji

Tomasz Słomczyński
Adam Warzawa / Archiwum DB
O metodzie na wnuczka pisaliśmy dziesiątki razy. Teraz oszukanych seniorów jest mniej, chociaż ciągle ich nie braknie, bo oszuści nauczyli się wykorzystywać czujność i gotowość do współpracy z policją - ostrzega Tomasz Słomczyński

Pani Stanisława dobrze wiedziała o tym, że wciąż zdarzają się przypadki oszustw "na wnuczka". Wiedziała to również wtedy, gdy zadzwonił telefon z rzekomym krewnym, który zaczął prosić o pieniądze. Rzecz jasna nie zgodziła się, oburzona odłożyła słuchawkę.

Inkasent oprócz wnuczka

Na początku roku w Trójmieście nastąpił swoisty "wysyp" prób oszukania metodą "na wnuczka". Szczególnie w Gdyni, tu było nawet do kilku zgłoszeń dziennie.

70 tysięcy złotych - taki był "rekord" wysokości łupu oszusta "wnuczka" w Gdyni. Co ciekawe, w tym akurat przypadku osoba, chcąc "pożyczyć" 20 tysięcy, potrafiła rozmawiać w taki sposób, że ostatecznie dostała o 50 tysięcy złotych więcej.

W kwietniu i lipcu funkcjonariusze z Gdyni zatrzymali czterech sprawców na gorącym uczynku. Sprawcami okazali się warszawiacy w wieku ok. 20 lat.

- Oprócz metody "na wnuczka", jest też "na gazownika", "inkasenta"... - mówi kom. Michał Rusak z Komendy Miejskiej Policji w Gdyni. - Co chwilę pojawia się nowy "patent", na który kolejne osoby dają się oszukać.

Sytuacja się unormowała, m.in. po przeprowadzonej przez policję kampanii informacyjnej. Oszustw "na wnuczka" jest znacznie mniej niż na początku roku. Teraz jednak przestępcy coraz częściej wykorzystują ostrzeżenia przekazane seniorom przez samych policjantów - i perfidnie je wykorzystują do własnych celów.

Wkroczymy do akcji

Telefon pani Stanisławy zadzwonił ponownie. Tym razem męski głos poinformował, że sprawą już się zajmuje Komenda Miejska Policji w Gdyni. Że od dawna już próbują namierzyć i zatrzymać osobę, która przed chwilą dzwoniła. Że bardzo proszą panią Stanisławę o pomoc.

- A skąd wiedzieliście, że akurat do mnie dzwoniła oszustka? - przytomnie zapytała starsza pani.
- Mamy jej telefon na podsłuchu. Wiemy, do kogo dzwoni.
- Co mam robić? - spytała pani Stanisława.
- Jeśli osoba zadzwoni jeszcze raz, proszę się z nią umówić, zabrać ze sobą pieniądze i przekazać jej. My będziemy już na miejscu i złapiemy oszusta na gorącym uczynku - padła odpowiedź.
- A skąd będziecie wiedzieli, gdzie się umówię z tym oszustem?
- Niech pani się niczym nie martwi, nigdzie nie dzwoni. Cały czas mamy telefon oszustki na podsłuchu. Będziemy na miejscu, po cywilu, wmieszani w tłum ludzi. Będzie pani obserwowana. W odpowiednim momencie wkroczymy do akcji.

Pani Stanisława zastosowała się do powyższych wskazówek. Był następny telefon, emerytka tym razem zgodziła się na "pożyczkę". W wyznaczonym miejscu oszustka odebrała kopertę i zniknęła.

I nikt do żadnej akcji nie wkroczył. Policja o sprawie dowiedziała się już po wszystkim, kiedy zrozpaczona pani Stanisława zadzwoniła na komendę.

I mimo że gdynianka uważa się za osobę rozsądną, to jednak straciła w ten sposób 20 tys. zł.

Dom był obserwowany?

Prawdziwi policjanci wkraczają do akcji, ale nie robią tego "na telefon".
Pani Wiesława z Sopotu uwierzyła dzwoniącej kobiecie, podającej się za jej córkę. Głos był łudząco podobny... Albo dziś tak się wydaje, nikt już nie jest w stanie rozstrzygnąć tego w sposób jednoznaczny. Tak czy inaczej pani Wiesława z mężem poszli do banku, zerwali lokatę. Mieli wracać do domu i czekać na "koleżankę córki" (ona sama, rzecz jasna, nie miała czasu, by wpaść po pieniądze) - i wtedy "coś ich tknęło", jak sami dziś przyznają.

- Zadzwoniliśmy do córki, wszystkiemu zaprzeczyła - mówią.

Starsi państwo od razu udali się na policję. Po chwili, kiedy byli już w domu, przyjechało do nich dwóch funkcjonariuszy. Przez dwie kolejne godziny czekali razem na "koleżankę córki". Bezskutecznie. Nikt nie przyszedł.

- Może oszustka obserwowała nasz dom, może nas śledziła? Zobaczyła, że do budynku wchodzi dwóch rosłych mężczyzn, wyglądających na tajniaków. Być może to ją spłoszyło, nie wiadomo - pani Wiesława może się tego tylko domyślać.

A skąd oszustka miałaby wiedzieć, gdzie mieszka jej ofiara? To proste. Sprawcy często posługują się starymi wydaniami książek telefonicznych. Próbują się dodzwonić do kolejnych numerów. Jeśli ktoś od lat osiemdziesiątych ma ten sam numer telefonu, to najprawdopodobniej jest osobą w podeszłym wieku. Tym bardziej jeśli na imię ma Stanisława czy Wiesława.

Amerykańskie bajki

Czyli teraz mamy udoskonalenie starej metody: chwilę po "wnuczku" dzwoni "policjant".

- Tak, wiemy, że "do akcji" wkracza teraz fałszywy policjant, który przekonuje, że trzeba przekazać pieniądze, że wszystko jest monitorowane przez policję - tłumaczą gdyńscy funkcjonariusze.

Przyznają, że prawdziwy policjant, który wykonuje czynności, rzeczywiście może skontaktować się telefonicznie, ale jeżeli nawet zadzwoni, powinien potem przyjechać do domu albo spotkać się w umówionym miejscu. Podczas spotkania powinien przedstawić stopień, nazwisko, podać nazwę komendy, wylegitymować się. Nie musi to być policjant ubrany w mundur, w tych przypadkach funkcjonariusze "działają operacyjnie".

- Osoba, do której dzwoni taki policjant, powinna go sprawdzić. Można zadzwonić pod zwykły alarmowy numer, żeby potwierdzić tożsamość tego policjanta, zapytać, czy policja takie czynności podejmuje. Poza tym trzeba zażądać osobistego spotkania z policjantem - tłumaczy kom. Michał Rusak. I dodaje: - To bardzo ważne, żeby właśnie jako próbę oszustwa traktować każdy telefon od "policjanta", który mówi, że trzeba wziąć pieniądze i przekazać je oszustom. W takiej sytuacji powinno się od razu dzwonić na policję i o tym fakcie informować.

Tym bardziej jeśli "policjant" będzie utrzymywał, że telefon jest na podsłuchu.

- To już wprost świadczy o tym, że mamy do czynienia z próbą oszustwa. Linia na podsłuchu - to są bajki zaczerpnięte z filmów amerykańskich czy takich seriali jak W11. Niestety, ludzie oglądają te filmy i wierzą w takie rzeczy... - mówi kom. Michał Rusak.

Bezcenny telefon

Łatwowierność starszych osób może czasem wydawać się niewiarygodna. Ale - jak przekonują psychologowie - nie należy się jej dziwić. Osoby starsze bywają bardzo samotne, spragnione kontaktu z drugim człowiekiem. Ich sytuację można porównać do osoby pozostawionej na pustyni bez wody. Wówczas będzie chciała zaspokoić pragnienie, nawet jeśli woda, którą otrzyma, nie będzie pierwszej świeżości. Telefon dający nadzieję na odnowienie kontaktów z ukochanym bliskim może być dla kogoś takiego bezcenny.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki