Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ŁKS - Concordia 4:0. Znów hat trick Adama Patory

Jan Hofman
Po meczu trener gości , Zbigniew Karbownik, powiedział, że jego drużyna przyjechała do Łodzi z jednym celem – przegrać jak najmniej. Trudno powiedzieć, czy jego zespół zrealizował założenia, bo wszak stracił 4. gole!

Trener Concordii szybko zdiagnozował wczorajsze wydarzenia na boisku. – Gdy w tygodniu ma się na treningu 5 lub 6 zawodników, to trudno myśleć o podjęciu walki z takim zespołem, jak ŁKS. Po prostu brakowało nam zdrowia i umiejętności.
Jednak przez pierwsze dziesięć minut goście bronili się dzielnie, bo łodzianie nie mogli wypracować klarownej sytuacji bramkowej. Jednak przy akcji Adriana Ksztelana defensywa drużyny z Piotrkowa Trybunalskiego nie znalazła już skutecznego sposobu, by ją powstrzymać. Piłka trafiła w pole karne do Adama Patory. Napastnik ŁKS ograł jednego obrońcę Concordii i posłał piłkę do siatki, obok próbującego interweniować bramkarza gości. Po zdobyciu bramki łodzianie ruszyli do jeszcze bardziej zdecydowanych ataków. Brakowało jednak dokładności w rozegraniu akcji, toteż Konrad Przybylski nie skapitulował, choć było ku temu kilka okazji.
Goście pierwszy raz bramce ełkaesiaków zagrozili dopiero w dwudziestej minucie. Po rzucie rożnym piłka trafiła przed pole do Dariusza Kułaka, ale jemu zabrakło precyzji i piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką. Sześć minut później Concordia wykonywała rzut wolny sprzed pola karnego, ale i tym razem Kamil Woźniak nie musiał się specjalnie wysilać.
W ostatniej akcji pierwszej części spotkania łodzianie powinni zdobyć drugiego gola. Po ładnej centrze Kasztelana nadbiegającego Patorę uprzedził Kamil Mazurkiewicz, który wybił piłkę na rzut rożny. Po chwili znów futbolówka trafiła do Patory, ale tym razem doskonałą interwencją popisał się bramkarz Concordii.
Tuż po przerwie ełkaesiacy powinni podwyższyć wynik. Sam na sam z bramkarzem Concordii znalazł się Radosław Jurkowski, lecz nie zdołał pokonać Przybylskiego. Jednak po chwili kibice drużyny z al. Unii mogli świętować drugiego gola. Indywidualną akcją popisał się Dawid Sarafiński. Ełkaesiak niczym alpejczyk minął trzech obrońców gości i precyzyjnie dograł do stojącego na piąty metrze Patory. Napastnik ŁKS nie zmarnował sytuacji, zdobywając swojego drugiego gola w tym meczu.
W 61 minucie błąd bramkarza Concordii (wybiegł przed pole karne i stracił piłkę), próbował wykorzystać Sarafiński. Ełkaesiak zagrał lobem, ale obrońca gości, tuż przed linią bramkową, zdołał wybić futbolówkę na rzut rożny. W końcówce spotkania goście wyraźnie osłabli, toteż łodzianie mogli swobodniej rozgrywać i stwarzać kolejne sytuacje podbramkowe. W 70 minucie na listę strzelców ponownie wypisał się Patora, który wykorzystał podanie Jurkowskiego. Jak obliczyli wnikliwi statystycy, był to 51. hat trick w historii ligowych spotkań piłkarzy ŁKS. Dziesięć minut przed końcem spotkania Patora zmarnował wyśmienitą okazję na zdobycie czwartego gola. Chwilę wcześniej z rzutu wolnego w słupek trafił Kasztelan.
Wynik meczu ustalił w doliczonym czasie gry Radosław Jurkowski.

ŁKS - Concordia 4:0 (1:0)
1:0 – Patora (10)
2:0 – Patora (49)
3:0 – Patora (70)
4:0 – Jurkowski (90+1)
Żółte kartki: Kowalczyk, Krawczyk, Wszelaki. Dąbrowski, Keller (Concordia), Jurkowski, Woźniak ŁKS
Sędziował Marcin Sęczek (Skierniewice). Widzów 1987
ŁKS: Woźniak – Słyścio, Zimoń, Ślęzak, Majcherowicz – Jurkowski, Kasztelan, Sarafiński, Zaleśny, Jankiewicz (56, Bielicki) – Patora (81, Surowiec).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany