18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Parówki! Czy warto je jeść? Nasz ranking dziecięcych przysmaków

Iwona Polak
Mamy rwą sobie włosy z głowy, a dzieci maja to w nosie – i tak uwielbiają parówki.
Mamy rwą sobie włosy z głowy, a dzieci maja to w nosie – i tak uwielbiają parówki. Łukasz Kasprzak
Parówki! Czy warto je jeść? Cieplutka i mięciutka paróweczka to uwielbiane danie niemal wszystkich dzieci, gwiazda przemysłu mięsnego i... zmora rodziców. Nieraz słyszeli ostrzeżenia dietetyków, którzy wyklęli ją dawno temu i ochrzcili najbardziej śmieciowym jedzeniem. Postanowiliśmy sprawdzić, czy ten przysmak jest taki niebezpieczny.

Parówki! Czy warto je jeść?

Ile mięsa w mięsie
Generalną zasadą jest: im tańsza parówka, tym gorsza. Większość tych, które kosztują do 10 zł/kg, to MOM – mięso oddzielone mechanicznie. To coś, co zostaje po oddzieleniu od kości mięsa: skóra, tłuszcz, pazurki i inne świństwa. Do tego dodawane są środki chemiczne, wypełniacze i tak powstaje najtańsza parówka, która kosztuje do 10 zł za kilogram.
W parówce udział MOM nie powinien przekraczać 15 proc. Jest niebezpieczny choćby dlatego, że błyskawicznie się psuje.

Co sprawdzić?
– Wybierając parówki, należy czytać skład. Im więcej jest mięsa, tym są lepsze – radzi dr Agnieszka Nowak z Wydziału Biotechnologii i Nauk o Żywności Politechniki Łódzkiej. – Ważne, by lista dodatków była jak najkrótsza. Im mniej stabilizatorów czy wzmacniaczy smaku, tym lepiej. Nie trzeba natomiast bać się azotynów. To substancje konserwujące, stosowane we wszystkich wędlinach. Pozwalają zachować właściwą barwę i zabezpieczają przed beztlenowcami. Przepisy określają, ile można ich dodać, więc spożywane w małych ilościach na pewno nie zaszkodzą, podobnie jak owiany złą sławą glutaminian sodu. Zresztą żadna parówka z mięsa nie jest szkodliwa, jeśli jada się ją od czasu do czasu.
Uważać należy natomiast na fosforany. Powodują pęcznienie mięsa, przez co można dodać więcej wody i zrobić więcej kiełbasek. Na opakowaniu oznaczane są symbolami: E450, 451 i 452. Powodują, że organizm nie przyswaja wapnia, więc po przekroczeniu dozwolonej dawki są groźne dla dzieci i kobiet.
Życzenia dla Babć i Dziadków!
Drobiowe czy wieprzowe?
Parówki mogą być drobiowe, wieprzowe, drobiowo-wieprzowe lub cielęce. Drobiowe mają mniej kalorii i cholesterolu. Cielęce to niestety chwyt marketingowy. Powinny zawierać przynajmniej 50 proc. drogiego cielęcego mięsa, tymczasem mają w sobie tylko kilka procent cielęciny (lub wołowiny, która jest tańsza). Uczciwi producenci zamiast terminu „parówki cielęce” stosują określenie „parówki z cielęciną”. Szczytem były natomiast parówki nazwane przez producenta cielęcymi, bo dodano do nich... przyprawę do cielęciny.
Trzeba też uważać na parówki smakowe, bo niekiedy dodaje się do nich ser czy paprykę, by ukryć kiepską jakość mięsa.

A oto wyniki naszego testu. Ocenialiśmy skład, smak i konsystencję, przyznając od zera do pięciu gwiazdek:

Parówki z szynki Tarczyński – 30,86 kg
fot. 4824
Aż 97 proc. szynki. Nie zawierają fosforanów, a lista dodatków jest bardzo krótka. Nie mają osłonek i nie są podwędzane, zatem są dość blade. Minusem jest to, że na etykiecie producent nie podał zawartości tłuszczu i liczby kalorii. Walory smakowe rekompensują ten mankament. Delikatne, mięciutkie, dobrze doprawione. To zdecydowany lider rankingu. Pięć gwiazdek
Parówki z indyka Krakowski Kredens – 34,99 zł/kg
fot. 4818
Producent zapewnia, że były wędzone na żywym ogniu, choć nie czuć tego. 60 proc. mięsa z indyka, a reszta to tłuszcz drobiowy, skórki drobiowe, błonnik grochu, aromaty i parę innych uzupełniaczy. Jak na cenę spodziewać by się można lepszego składu. Za to smak nie rozczarowuje. Jeśli komuś nie przeszkadzają skórki – to są parówki dla niego. 4 gwiazdki
Parówki z szynki Krakus – 20 zł/kg
fot 7448
Już po otwarciu opakowania widać różnicę, bo nie wylatuje z niego woda. Ładnie pachną. Według etykiety zawierają 90 proc. mięsa i chyba rzeczywiście tak jest. Bardzo smaczne, choć skórka jest twardawa i są nieco suche. Ale coś za coś – lista dodatków jest krótka, co oznacza, że nie ma w nich zapychaczy i spulchniaczy. 4 gwiazdki
Berlinki – 15,96/kg
fot. 7461
Zawierają 71 proc. mięsa, ale i sporo dodatków: białko sojowe, skrobia modyfikowana, a także difosforany, trifosforany i glutaminian sodu. Z tego powodu raczej nie powinny się nimi zajadać dzieci. Po podgrzaniu mają znakomitą konsystencję, są sprężyste, pachnące i smaczne. Zwłaszcza z pieczywem. 3 gwiazdki
Sokoliki – parówka drobiowa z cielęciną, wędzona, parzona – 24,92 zł/kg
fot. 7441
Producent uczciwie podaje zawartość: mięso z kurcząt 83 proc., mięso cielęce 4 proc., skrobia ziemniaczana, białko z kurcząt, białko słonecznika... Wymienia nawet przyprawy (papryka, pieprz, imbir). To dobrze, biorąc pod uwagę, że przygotowano je z myślą o dzieciach. Mają też o połowę mniej tłuszczu niż zazwyczaj parówki, co jest kolejnym plusem. Smak – bez rewelacji. Skórka chrupiąca, trochę zbyt mocny aromat wędzonki. 2 gwiazdki
Bobaski – paróweczki z mięsem drobiowym – 14,76 zł/kg
fot. 7460
Skład nie napawa optymizmem: mięso z kurcząt – 54 proc., czyli 46 proc. stanowią: tłuszcz, tkanka łączna, błonnik pszenny, kasza manna i milion przeciwutleniaczy. I to ma być posiłek dla dziecka? Po zdjęciu grubej folii ukazuje się bladoróżowe miękkie mięso. Po ugotowaniu wyczuwa się posmak... zmywacza do paznokci. W życiu nie dałabym tego dziecku! Jedna gwiazdka
Parówki z indykiem z serem – 16,23/kg
fot 7447
„Parówki ze starannie dobranych mięs indyczych, z kawałkami sera w środku” – to opis producenta. My patrzymy na skład, a tam: mięso indycze 29 proc., MOM (z indyka 21,7 proc., z kurczaka 5 proc.), ser 11,5 proc., tłuszcz wieprzowy, woda i mnóstwo chemii! Po podgrzaniu na parówce wyskakują bąble, a po przekrojeniu wylewa się żółta maź... Smak – masakra. Sam tłuszcz. Zero gwiazdek
Wędliny domowe – parówki rodzinne – 5,96/kg
fot. 7439
Jeśli producent tak karmi rodziny, to nic dziwnego, że Polacy chorują. Wystarczy rzucić okiem na skład: MOM z kurcząt – 39 proc., skórki z kurcząt, kasza manna, cukier, fosforany, uważany za szkodliwy karmel amoniakalny i jeszcze parę pozycji z tablicy Mendelejewa. Smak – ohyda! Nie dałam rady przełknąć. Po ugryzieniu miałam wrażenie, że trzymam w ustach tłustą gąsienicę! Zero gwiazdek

Puchar Świata Zakopane 2014 - konkurs indywidualny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany