Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adrian Kasztelan, pomocnik ŁKS: Z goli kolegów cieszę się tak samo

(bap)
Adrian Kasztelan długo czekał na swoje pierwsze gole w tym sezonie.
Adrian Kasztelan długo czekał na swoje pierwsze gole w tym sezonie. Łukasz Kasprzak
Choć bez Adriana Kasztelana trudno wyobrazić sobie drużynę ŁKS, 28-letni pomocnik i najlepszy asystent czwartoligowych rozgrywek dopiero w ostatnim meczu ze Startem Brzeziny po raz pierwszy wpisał się na listę strzelców. Ale zapowiada, że to nie były jego ostatnie gole w tym sezonie.

Jak to się stało, że piłkarz biorący udział w każdej ofensywnej akcji ŁKS dopiero w 23. kolejce zdobył swojego pierwszego gola?
Adrian Kasztelan (pomocnik ŁKS): – Trudno znaleźć jedną odpowiedź. Może brakowało mi szczęścia, bo na brak sytuacji nie mogłem narzekać. Czasami jednak wolałem podać lepiej ustawionemu koledze. Nie jestem bowiem pazerny na gole, choć przyznam, że coraz częściej myślałem o swojej bramce.

Był pan wyznaczony do wykonywania rzutu karnego? Wcześniej robił to m.in. Adam Patora.
– Tak, formalnie Adam jest wyznaczony jako drugi, ale jesienią, kiedy dobrze mu szło, chciałem, żeby to on strzelał.

Dla pana ten gol był chyba przełomowy, bo niewiele później zdobył pan drugą bramkę z akcji.
– Tak można powiedzieć. Ale mogło być jeszcze lepiej, bo miałem jeszcze lepszą okazję.

Już po meczu zapowiedział pan, że być może to początek dłuższej serii strzeleckiej.
– Mam nadzieję, że dołożę jeszcze kilka goli. Tym bardziej, że do końca sezonu zostało sporo meczów. Te trafienia powinny mi dać więcej pewności pod bramką rywali.

Wcześniej głównie podawał pan piłkę kolegom. Ilu asyst doliczył się pan w tym sezonie?
– Naprawdę nie wiem, ile ich mam, bo dość szybko przestałem liczyć. Mogę tylko powiedzieć, że asystowanie sprawia mi tyle samo satysfakcji.

Dzięki panu bardzo mocną stroną ŁKS są stałe fragmenty gry.
– To ważna broń każdej drużyny, ale musimy trochę więcej goli zdobywać z gry. Na szczęście, stwarzamy sobie sytuacje, ale brakuje nam zimnej krwi.

Jesienią w ciemno rozumiał się pan z Adamem Patorą. Co teraz dzieje się z waszym duetem?
– Chyba nie ma powodów do obaw. Co prawda Adam ostatnio nie może trafić do siatki. Ale co ważniejsze, dochodzi do akcji bramkowych, lecz opuściło go szczęście. Ja wiem, jak to jest i jestem przekonany, że szybko się przełamie, a później już pójdzie.

Mimo zwycięstw widać, że wiosną jeszcze nie wszystko wam wychodzi. A może to kibice wymagają zbyt dużo?
– Na pewno oczekiwania i presja teraz są większe, niż na początku rozgrywek, kiedy nikt nie wiedział, na co nas stać. Dziś kibice nie chcą już tylko zwycięstw, ale także ładnego stylu gry. Do tego rywale mobilizują się na nas podwójnie.

Myślami jesteście już w III lidze?
– Nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie awansowali i pewnie, że o tym myślimy.

Ten skład tam sobie poradzi?
– Zależy, co mamy na myśli. Jeśli ambicje są takie, by po roku znów awansować, to musimy się wzmocnić. Grupa łódzko-warszawska będzie bowiem bardzo mocna.

Pan w ŁKS zaliczył już kilka występów na zapleczu ekstraklasy, więc pewnie pana plany związane z ŁKS sięgają wyżej...
– Pewnie, że tak. Zresztą takie same są chyba plany wszystkich ludzi związanych obecnie z ŁKS.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany