Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Patryk Wolański: Siedem meczów prawdy nie tylko Widzewa

(bap)
Patryk Wolański długo czekał na swój debiut w ekstraklasie. Szybko wykorzystał jednak daną mu szansę.
Patryk Wolański długo czekał na swój debiut w ekstraklasie. Szybko wykorzystał jednak daną mu szansę. Paweł Łacheta
Patryk Wolański wiosną zajął miejsce Macieja Mielcarza w bramce Widzewa. Choć 23-letni bramkarz dopiero stawia swoje pierwsze kroki w ekstraklasie stał się najpewniejszym punktem zespołu. I zapewnia, że mimo trudnej sytuacji nikt w drużynie nie stracił wiary w pozostanie Widzewa w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Strzał Marcina Robaka z 51 minuty meczu w Szczecinie można było obronić?
Patryk Wolański (bramkarz Widzewa): – Zawsze przy straconym golu można zachować się lepiej. Paradoksalnie większe szanse na wygranie pojedynku z Marcinem miałbym będąc sam na sam. Nie chciałem jednak wybiegać do końca, bo nabiegał jeszcze Krystian Nowak.

Jest czego żałować, bo ten gol przesądził o porażce. A przecież wszyscy liczyli na poprawienie skromnego dorobku przed decydującą częścią sezonu.
– My też i do dziś czujemy ogromny niedosyt. Już nie chodzi o tego straconego gola, ale o nasze niewykorzystane sytuacje. W ostatnich trzech minutach mogliśmy jeszcze zdobyć dwie bramki. Gdyby udało się chociaż zremisować, nasza sytuacja byłaby lepsza.

Siedem punktów zdobyte w dziewięciu tegorocznych meczach to jednak trochę mało jak na drużynę walczącą o utrzymanie się w ekstraklasie.
– Oczywiście liczyliśmy na więcej. To nas boli, tym bardziej że nie przegrywaliśmy spotkań wyraźnie. Każdy mecz był na styk, a najwyższą porażką było 0:2 w Gdańsku. To o czymś świadczy.

Którego meczu najbardziej pan żałuje?
– Chyba z Piastem Gliwice. Co prawda graliśmy w dziesiątkę, ale to była drużyna, z którą powinniśmy wygrać. Do teraz siedzi we mnie też mecz w Bielsku-Białej. Trudno pogodzić się z porażką po takim karnym. To był nasz pierwszy mecz w tym roku i wszystko mogło potoczyć się inaczej.

A z Ruchem Chorzów, w którym popełnił pan dwa błędy?
– Żałuję, że drużyna nie zdobyła punktów i biorę winę na siebie. Ale jeśli chodzi o mnie to ten mecz był dobrą lekcją pokory.

Teraz aby zająć bezpieczne miejsce w 7 meczach musicie odrobić 6 punktów. Tak z ręką na sercu wciąż wierzycie, że to możliwe?
– Wierzymy! Mówię szczerze. Zostało siedem meczów i już po trzech kolejkach może wiele się zmienić. Teraz te drużyny o pozostanie drużyn będą walczyć między sobą, zdobywać punkty, ale też je tracić. Uważam, że to będzie siedem meczu prawdy nie tylko Widzewa, ale każdego zespołu. Nawet Cracovia, która mogła już być pewna utrzymania się teraz też musi się trochę obawiać.

Niech pan poda jeden argument, który wleje trochę optymizmu w serca kibiców.
– Widać, że czym dłużej trwa runda, tym nasza gra wygląda lepiej. Te dwa tygodnie przerwy też powinny działać na naszą korzyść. Walczymy, gramy coraz bardziej ofensywnie i tak naprawdę teraz nie mamy już nic do stracenia.

Wiosną został pan rzucony na głęboką wodę i wbrew obawom nie utonął. Po dziewięciu meczach w ekstraklasie jest pan lepszym bramkarzem?
– Nie, to na razie nie ma dla mnie większego znaczenia. Nie chcę myśleć, jaki jestem już dobry. Nie, nie, nic z tych rzeczy. To może zgubić każdego bramkarza, tym bardziej mnie, który dopiero dostał szansę. Bardzo się z tego cieszę, ale jeszcze dużo minut muszę spędzić na boisku, żeby powiedzieć, że mam jakieś doświadczenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany