Zawiodła maszyna?
Bliscy Pauli codziennie jeżdżą do Topolowa, miejscowości, gdzie w sobotę rozbił się samolot Piper Navajo. Tylko babcia Wanda nie zamierza nigdy oglądać wraku, w którym ostatnie chwile życia spędziła jej ukochana wnuczka.
– Wierzymy, że duch Pauli tam jest, więc chcemy być razem z nim – mówi Katarzyna Szymańska, mama zmarłej. – Tak bardzo pragniemy ją przytulić i pożegnać, ale prokurator nie zostawił nam złudzeń, identyfikacja ofiar, a raczej ich szczątków, jest możliwa tylko dzięki badaniu DNA.
Samolotem leciała grupa spadochroniarzy instruktorów z pilotem i dwoma osobami, które miały oddać swój pierwszy w życiu skok. Gdy runął na ziemię, stanął w płomieniach. Ocalał dwunasty uczestnik lotu – 40-letni instruktor z Krakowa. Dochodzenie trwa, wiadomo, że pilot próbował awaryjnie lądować, bo lewy silnik maszyny przestał pracować. Ale jeszcze nie wiadomo, kiedy ciało łodzianki spocznie w rodzinnym grobowcu na cmentarzu przy ul. Ogrodowej.
– Takie czekanie, takie zawieszenie, to dla nas bardzo trudny czas – dodaje ze smutkiem Bartek, brat Pauli.
Niespożyta energia Gusi
Paula, przez bliskich nazywana pieszczotliwie Gusią, a przez znajomych Pają, Koninką lub Łapką, życie czerpała pełnymi garściami. Nad jej biurkiem zawsze wisiały karteczki z kolejnymi celami, np. wyprawa na Kilimandżaro.
– Mając cztery lata w odpowiedzi na pytanie, co ją najbardziej interesuje w życiu, narysowała żołnierza ze spadochronem – wspomina pani Katarzyna. – Była konsekwentna, poukładana, rozsądna i jednocześnie uzależniona od adrenaliny. Nie umiała usiedzieć na miejscu.
– Została zuchem, potem drużynową XV Łódzkiej Drużyny Harcerskiej „Szarża” i komendantem Szczepu Harcerskiego „Źródło” w Hufcu Łódź-Górna – wylicza Bartek. – Uprawiała wschodnie sztuki walki, nurkowała, miała patent żeglarski, uprawnienia ratownika górskiego i sędziego futbolowego.
– Będąc osiemnastolatką zorganizowała sztab Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Rąbieniu, współpracowała z fundacją Gaja, która odkupuje konie przeznaczone na rzeź, bo hippika była jej kolejnym, nomen omen, konikiem. Kiedyś wsiadła na rower, choć był środek śnieżnej zimy i przejechała... 60 km, żeby tylko dostać się do stajni! Nie mogłam jej wtedy zawieźć, bo byłam w pracy – dodaje pani Katarzyna. – Pierwszy skok ze spadochronem oddała w wieku 19 lat, wtedy połknęła bakcyla i zakochała się w lotnictwie. Została instruktorem skoków, zdobyła licencję pilota turystycznego. Oddała blisko 900 skoków. Niedawno zaczęła pracę w tunelu aerodynamicznym.
– Zwiedziła kawał świata, także autostopem, cała rodzina pomagała jej finansowo w tych wyprawach, bo to była jej pasja, prowadziła podróżniczego bloga w internecie – mówi pani Wanda. – Czasem się o nią bałam, ale Gusi nie dało się zatrzymać. Miała niespożytą energię.
Gdy skończyła Politechnikę Łódzką, z dyplomem inżyniera biotechnologa w ręku wyjechała do Warszawy, gdzie zamieszkała ze swoim ukochanym – bratnią duszą, instruktorem spadochroniarstwa. Tam, na Akademii Obrony Narodowej, studiowała zarządzanie lotnictwem.
Rodzina, przyjaciele i znajomi wciąż mówią o Pauli w czasie teraźniejszym. Trudno im zaakceptować fakt, że odeszła na wieczną wartę. Mówią jednak:
– Gdziekolwiek jest, żegnamy ją spadochroniarskim pozdrowieniem – blue sky, Paula, błękitnego nieba, Paula...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"