Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W poszukiwaniach zawiodły procedury? Zaginiony był w... szpitalu

Iwona Jędrzejczyk-Kaźmierczak
– To było najdłuższe w moim życiu pięć dób – opowiada Janina Drelich. – 120 ciągnących się w nieskończoność godzin, setki wykonanych telefonów, tysiące czarnych myśli kłębiących się w głowie i ciągła niepewność, co też się stało, gdzie jest Zbyszek...

55-letni Zbigniew Drelich, mąż pani Janiny, przepadł jak kamień w wodę. Żona widziała go po raz ostatni w sobotę 28 czerwca.

Dlaczego nie odbiera?
Pan Zbigniew jest zameldowany na stałe w miejscowości Wiosna w woj. świętokrzyskim. Jeździ tam jednak tylko na weekendy. Od poniedziałku do piątku mieszka z mamą w domu przy ul. Narewskiej na Górnej, gdzie też ma swój warsztat.
– W niedzielę dał sygnał przez telefon, że dotarł do Łodzi – wspomina pani Janina. – W domu przy ul. Narewskiej był sam, bo mama pojechała akurat w odwiedziny do brata. W poniedziałek dzwoniłam do niego kilkakrotnie, ale nie odbierał telefonu.
Żona pana Zbigniewa zgłosiła jego zaginięcie na komisariacie w Radoszycach, pod który podlega miejscowość Wiosna.
– Od policjantów otrzymałam informację, że, skoro działa jego telefon komórkowy, spróbują go namierzyć – mówi pani Janina. – Później dowiedzieliśmy się, że komórka Zbyszka loguje się w okolicach ul. Pabianickiej w Łodzi. Jednocześnie powiedziano nam, że poszukiwania prowadzą także policjanci z łódzkiego komisariatu przy ul. 3 Maja i że sprawdzono wszystkie koneckie i łódzkie szpitale, ale niestety nie znaleziono w nich osoby o takich personaliach, jak Zbyszek.
W środę wieczorem telefon zamilkł.

Czy wujek się odnalazł?
W piątek rano do brata pani Janiny zatelefonowała jego córka, która jest laborantką w szpitalu im. Kopernika.
– Zapytała, czy wujek już się odnalazł – opowiada pani Janina. – Okazało się, że dostała do analizy materiał pobrany od osoby, która nazywa się... Zbigniew Drelich. Po sprawdzeniu numeru PESEL nie było już wątpliwości. Kamień spadł mi z serca.
Jak się później okazało, w niedzielę wieczorem, będąc w domu przy ul. Narewskiej, Zbigniew Drelich poczuł się źle i poszedł do pobliskiego szpitala im. Kopernika. W drzwiach placówki stracił przytomność. Doznał udaru. Trafił na oddział neurologiczny. Początkowo był nieprzytomny, a kiedy odzyskał już świadomość, i tak nie mógł powiadomić rodziny o tym, co się stało, bo doznał paraliżu prawej strony ciała.
– Gdyby nie szczęśliwy zbieg okoliczności, odchodzilibyśmy pewnie nadal od zmysłów, poszukując Zbyszka – mówi Janina Drelich. – Gdybyśmy tylko wiedzieli, że policjanci nie sprawdzili wszystkich szpitali, zrobilibyśmy to sami.

Jak to się stało?
Mówi Adriana Sikora, rzecznik prasowy łódzkiego szpitala im. Kopernika. – Nie wiemy, w jakim dniu, o jakiej porze policja kontaktowała się z naszym szpitalem oraz w jaki sposób (osobiście czy telefonicznie) i czy w ogóle miało to miejsce.
Pracownicy szpitala powiadamiają sami rodzinę pacjenta, ale tylko w przypadku, gdy znajdą przy nim kartkę z numerem telefonu osoby, z którą mają się skontaktować. Pomocny w takich sytuacjach jest także numer zapisany w telefonie pod hasłem ICE. W przypadku Zbigniewa Drelicha takich danych nie znaleziono.
– Poszukiwania prowadzili policjanci z Końskich i to oni posiadają całą dokumentację w tej sprawie – mówi mł. asp. Aneta Sobieraj z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
– Po przyjęciu zgłoszenia sprawdziliśmy, czy poszukiwany nie trafił do szpitala w Końskich – mówi asp. Krzysztof Gaca, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Końskich. – Do policjantów z Łodzi wysłaliśmy dwa telefonogramy. Pierwszy z prośbą o sprawdzenie miejsca zamieszkania w Łodzi. Otrzymaliśmy wówczas odpowiedź, że zaginiony był w nim ostatnio widziany. Ponieważ nie zadowoliło nas to, wysłaliśmy drugi telefonogram, ale wówczas poinformowano nas, że mężczyzna już się odnalazł i na tym sprawa się skończyła.

fot. (...) 60, 69 – Gdyby nie bratanica, która pracuje w szpitalu im. Kopernika, do tej pory nie natrafilibyśmy pewnie na ślad Zbyszka – mówi Janina Drelich.
fot. (...) 44 Ponieważ Zbigniew Drelich doznał udaru mózgu, nie był w stanie samodzielnie powiadomić rodziny, co się z nim stało i gdzie się znajduje.
fot. (...) 88, 90, 91 Od momentu, kiedy rodzina straciła kontakt z panem Zbigniewem, on przebywał cały czas w szpitalu im. Kopernika.
fot. (...) 87 – Najgorsza była niepewność, co się stało i gdzie jest mój mąż – opowiada Janina Drelich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany