Fontanna za 5 mln złotych wymaga remontu, a miała być dumą Łodzi...

Popsuła się maszyneria sterująca wodotryskiem – dyszami, które wyrzucają wodę, efektami dźwiękowymi i świetlnymi. Niestety, okazało się, że w Polsce nie ma firmy, która podjęłaby się naprawy urządzenia. Dlatego trzeba sprowadzić nowe, i to z zagranicy. Trwa szacowanie kosztów.
– Mamy nadzieję, że jeszcze w tym sezonie fontanna zacznie znowu działać – mówi Grzegorz Gawlik z biura prasowego UMŁ.
Miejskie wodotryski są zazwyczaj wyłączane pod koniec października.
Fontanna przed Teatrem Wielkim ma zaledwie pięć lat. Powstała zamiast starej, nieczynnej, w ramach przebudowy placu. Pod fontanną trzeba było ulokować wielką maszynownię ze zbiornikami wodnymi, pompami i sterownię z konsolą i głównym komputerem.
Fontanna była „dzieckiem” byłego prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego, który bronił jej przed krytyką. A była ona ostra. Wodotrysk od początku wzbudzał bowiem kontrowersje. Miał przypominać falę morską, tymczasem łodzianom kojarzył się z fasolą, bezzębnymi ustami, a nawet... waginą. Bulwersował także koszt budowy.
Entuzjazmu wśród wielu łodzian nie budzi też sam plac, przebudowany kosztem ok. 16 mln zł (wraz z fontanną). Po wycięciu drzew i wyłożeniu go granitową kostką zamienił się w kamienną pustynię. Do tego szwankowało oświetlenie – nie paliły się węże świetlne w posadzce, latarnie. Zamarło na nim życie, bardziej służy za tor rowerzystom i deskorolkowcom niż spacerowiczom.