Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widzew nadal bez zwycięstwa w Łodzi

Jan Hofman
Ci kibice piłkarskiej drużyny Widzewa, którzy liczyli na to, że po wyjazdowym zwycięstwie nad Arką w Gdyni ich pupile wreszcie zaczną prezentować dobry futbol i dzięki temu rozpoczną marsz w górę tabeli, mogą się czuć rozczarowani i zapewne mocno rozgoryczeni. Łodzianie tylko bezbramkowo zremisowali ze Stomilem Olsztyn.

Łodzianie nie zdołali wygrać drugiego meczu z rzędu i kolejny raz przed własną publicznością wypadli blado. To trzeci w tym sezonie mecz drużyny trenera Włodzimierza Tylaka na swoim stadionie i trzeci, w którym nie udało się im zainkasować trzech punktów. Duży w tym udział szkoleniowca, który myśli oraz działa minimalistycznie i robi wszystko, by myśleć wyłącznie o tym, by nie przegrać. Zachowawcza taktyka nie może podobać się fanom, już w kolejnym ligowym meczu w Łodzi słychać szydercze komentarze i gwizdy. Może nie przeraźliwe, ale dające jasno do zrozumienia, że taka postawa drużyny nie podoba się kibicom.
Bez wątpienia obecnym trener Widzewa nie ma charakteru ryzykanta, człowieka, który czasami porzuci konwenanse, złamie reguły, zostawi w szatni zasady i postara się czymś zaskoczyć przeciwnika. Tylak jest aż do bólu przewidywalny, toteż nie dziwi, że w kolejnym spotkaniu na stadionie przy al. Piłsudskiego wystawia do składu niemal samych piłkarzy, którym najlepiej wychodzi rozbijanie akcji rywala i bronienie dostępu do własnej bramki. A skoro opiekun drużyny przed meczem trzęsie się o wynik, nie ma się co dziwić, że przekazuje piłkarzom defensywne zadania i uczy ich, napiszę ewidentnie złośliwie, murarskiego fachu. Tym samym widzewiacy, zamiast radośnie tworzyć coś na boisku, atakować z przyjemnością, prowadzić akcje z polotem, zaskakiwać rywala niekonwencjonalnymi zagraniami i ustawieniami na murawie, myślą jedynie o okopywaniu się przed własną bramką i stawianiu zasieków, na których połamią sobie nogi przeciwnicy. Taktyka strachu i minimalizmu jeszcze nikogo nie zaprowadziła z pierwszej ligi do ekstraklasy.
Przeraża też to, że już w szóstej kolejce sezonu drużyna przejawia oznaki zmęczenia ligową rywalizacją, co łódzki szkoleniowiec uznaje za normalny objaw.
Trudno zatem nie przyznać racji pomeczowej wypowiedzi byłego widzewiaka Pawła Zawadzkiego, który twierdzi, że czas najwyższy przestać już mamić kibiców szybkim powrotem do ekstraklasy. – Zachowanie statusu pierwszoligowca będzie już wyczynem, a powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej będzie wymagał czasu i oczywiście stworzenia solidniejszych podstaw organizacyjno-finansowych i co najważniejsze sportowych – powiedział Zawadzki.
Ktoś pewnie pomyśli o szybkiej ripoście i zauważy, że Widzewowi przyszło przecież mierzyć się z wiceliderem rozgrywek. Fakt, Stomil jest drugi w tabeli, ale nawet jego trener nie snuje mocarstwowych planów, chodzi twardo po ziemi i uważa, że ekstraklasa to obecnie dla jego drużyny zbyt wysokie progi. Potwierdza to postawa olsztyńskiej drużyny, która topornym, opartym jedynie na sile i wybieganiu futbolem nie zawojuje wiele w tych rozgrywkach.
Ale aby nie było tylko pesymistycznie, to jest też pozytyw w postawie zespołu. Widzew po raz pierwszy w tym sezonie nie stracił gola. Zawsze to coś.
Oczywiście widzewiacy mieli okazje, aby wygrać ten mecz, lecz nawet w doskonałych sytuacja nie potrafili skierować piłki do siatki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany