Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Boks po tajsku. Rodzinny wyjazd do Tajlandii

(g)
Sebastian Dąbrowski, Mongkom Muay Thai
Poobijane ciała, rozbite głowy i litry potu wylewane podczas całodziennych ćwiczeń – tak wyglądają treningi muay thai, narodowego sportu Tajlandii. Każdego roku łodzianin Sebastian Dąbrowski wyjeżdża do Bangkoku, by brać w nich udział. Przez miesiąc szkoli się w najlepszych szkołach walki pod okiem mistrzów tego sportu. W tym roku w treningach towarzyszyli mu partnerka i trenerka Justyna Łuczyńska i 6-letnia córka Oliwka, jedna z najmłodszych zawodniczek boksu tajskiego w kraju.

Morderczy trening

Wyjazd rodzinny był tylko z nazwy. Każdego dnia cała trójka budziła się o godz. 6 i wspólnie z innymi zawodnikami rozpoczynała ćwiczenia.
– Na początek musieliśmy przebiec około 7 km – wspomina Sebastian Dąbrowski. – Później był tzw. shadowboxing, czyli boksowanie bez przeciwnika, oraz trwający około dwóch godzin trening kopnięć i uderzeń w ważący kilkadziesiąt kilogramów worek bokserski. Nasza córka brała udział tylko w części tych zajęć. Mimo to była otoczona opieką, sympatią i szacunkiem, które towarzyszą pełnoprawnym bokserom.
Po porannym treningu Polacy mieli kilka godzin przerwy, którą poświęcali na regenerację i wyjście do miasta.
Po południu znów rozpoczynały się zajęcia: bieg, ćwiczenia ze skakanką, uderzenia w worek, shadowboxing, praca z trenerem, siłownia, a na koniec sparing, który zawsze wyzwalał wielkie emocje.

Mięśnie twarde jak stal

– Któregoś razu miałem przyjemność walczyć z miejscowym championem – wspomina Sebastian Dąbrowski. – Byłem od niego większy i lepiej zbudowany, ale w walce okazało się, że nie ma to znaczenia.

Łodzianin i Taj walczyli z sobą według zasad obowiązujących w Tajlandii.
– Nie wolno w nich używać żadnych ochraniaczy poza suspensorami, czyli ochroną krocza – mówi Sebastian Dąbrowski. – Poza tym, podobnie jak w Europie, można uderzać przeciwnika łokciami, kolanami i piszczelami. Niedozwolone były kopnięcia stopą i walka w parterze.

Pierwsze cztery rundy należały do Polaka. W piątej Taj rozbił mu łokciem głowę i sędzia zadecydował o przerwaniu pojedynku
– Mój przeciwnik był niezwykle zwinny i silny – mówi Sebastian Dąbrowski. – Mimo szczupłej budowy ciała miał mięśnie ze stali. Każde uderzenie piszczelem, ręką lub kolanem było jak cios metalowym prętem. Jednak mimo przerwanej walki zarówno Tajowie, jak i mój przeciwnik bardzo mi gratulowali. To był bardzo przyjazny i krzepiący gest.

Boks tylko po tajsku

Łodzianin trenuje muay thai od blisko dziesięciu lat. Ma na koncie 200 walk, stoczonych w kraju i za granicą.
– Wcześniej trenowałem taekwondo, zdobyłem nawet pierwszy dan – wspomina. – Jednak boks tajski daje więcej radości z walki.

Polska Szkocja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany