Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Rutkowski. Grożą śmiercią dziecku detektywa Rutkowskiego!

(em)
Synek detektywa skończył już dziesięć miesięcy.
Synek detektywa skończył już dziesięć miesięcy. Maciej Stanik
„Wszystkie małe bachory powinny ginąć najlepiej k... w kiblu” – takiej treści SMS dostał w nocy właściciel biura detektywistycznego Krzysztof Rutkowski, ojciec dziesięciomiesięcznego Krzysztofa juniora. Nadawca, żeby wywołać większy efekt psychologiczny, do SMS-a dołączył zdjęcie muszli klozetowej.

– Komuś musiałem nieźle nadepnąć na odcisk, skoro zdecydował się zaatakować mojego syna. Złożyłem już w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury – mówi Krzysztof Rutkowski.
Piotr Kośla, znajomy detektywa, opowiada, że kilka dni temu widział mężczyzn filmujących z ukrycia posesję Krzysztofa Rutkowskiego przy ul. Romanowskiej.

CZYTAJ TEŻ: Krzysztof Rutkowski jako tata. Karmi synka butelką i zmienia mu pieluchy

– W południe zauważyłem granatowego volkswagena passata stojącego na polu kukurydzy. Było w nim trzech ogolonych na łyso mężczyzn. Jeden przez rozsunięty szyberdach robił zdjęcia – relacjonuje Piotr Kośla.
Mężczyzna o intruzach powiadomił Krzysztofa Rutkowskiego dopiero po kilku dniach, gdy ten opowiedział mu o groźbach kierowanych pod adresem syna. Wcześniej Krzysztof Rutkowski również widział samochód z mężczyznami fotografującymi jego dom, ale nie przywiązywał do tego większego znaczenia.

CZYTAJ TEŻ: Maja i Krzysztof Rutkowski zjedli wspólne śniadanie. Zobacz film i zdjęcia zakochanej pary [FILM, zdjęcia]

Wczoraj detektyw i wynajęta przez niego ekipa wkopywali wzdłuż ogrodzenia specjalny kabel.
– Gdy na teren dostanie się intruz, natychmiast włączy się alarm – zaznacza detektyw.
Obecnie posesja detektywa ogrodzona jest metalowym płotem. W najbliższym czasie ma być postawione jeszcze jedno ogrodzenie i mają się pojawić zasieki z ostrego drutu kolczastego.

– Nie lekceważę sytuacji. Pogróżek dostaję dużo, ale nigdy pod adresem syna. Może ktoś przygotowuje napad, ale może jest to tylko prowokacja – zastanawia się Krzysztof Rutkowski.
Detektyw mówi, że niedawno z więzienia wyszli przestępcy, którzy przez niego za kratami spędzili kilkanaście lat.
– Ostatnio skontaktowali się ze mną przedstawiciele łódzkiego półświatka, którzy zaproponowali mi 60 tys. zł za informację o osobie, która sprzedała mi informacje o ukrywającym się w Budapeszcie jednym z bossów grupy przestępczej, zwanej łódzką ośmiornicą. Bandyta był poszukiwany przez policję listem gończym, ale to ja go zatrzymałem – opowiada detektyw.

ZOBACZ: Rozebraliśmy miłość Krzysztofa Rutkowskiego! Maja pozowała w basenie! [zdjęcia]

Krzysztof Rutkowski nie przyjął propozycji. Na jego polecenie, o różnych porach dnia i nocy, uzbrojeni po zęby pracownicy przeczesują teren wokół domu.

Rutkowski schwytał sklepowego złodzieja w Manufakturze

Rozmawiamy z

detektywem Krzysztofem Rytkowskim

* Jak długo jest pan w branży?
Krzysztof Rutkowski: Od września w 1988 roku, gdy zostałem szefem biura detektywistycznego i agencji ochrony mienia w Wiedniu. W tym roku będę więc świętował 25-lecie pracy detektywistycznej.

* Co nakręca pana do działania?
Krzysztof Rutkowski: Sukces i wola życia. Sukces działa jak narkotyk. Wiesz, że go masz, ale ciągle jest go za mało. Był czas, że wszystko miałem podane na złotej tacy. Świetnie powodziło mi się finansowo, byłem posłem, przeprowadzałem spektakularne akcje detektywistyczne, brylowałem w mediach. Ten świat zawalił się jednak i musiałem skonfrontować się z rzeczywistością, która dla niejednego okazałaby się końcem kariery.

* Przez prokuraturę został pan oskarżony o m.in. o poświadczenie nieprawdy i powoływanie się na wpływy w instytucjach państwowych. Ile czasu spędził pan w areszcie?

Krzysztof Rutkowski: Dziewięć miesięcy. Nie przyznałem się jednak do winy. Dostałem niezłą lekcję. To właśnie wówczas nauczyłem się cierpliwości i rozmawiania z sobą. Mój los był w rękach innych ludzi. W celi byłem sam. Na początku nie chciało mi się żyć. Nachodziły mnie myśli samobójcze. Jednak gdy patrzyłem na zamknięte drzwi, jakiś wewnętrzny głos podpowiadał, że już więcej nic nie mogą mi zrobić. Docierała też do mnie świadomość, że z każdym dniem drzwi w celi stopniowo się uchylają i w końcu będę mógł wyjść na wolność.

* Jednak za murami rozgrywały się ważne sprawy.
Krzysztof Rutkowski: Świadomość tego, co się dzieje z moją firmą, w jakiej sytuacji psychicznej i materialnej są moi rodzice, często nie dawała mi spać. Wtedy ogromne wsparcie otrzymałem od przyjaciół z policji i wspaniałych kobiet, z którymi kiedyś byłem blisko - Magdy Rutkowskiej, Katarzyny Sakowskiej, Magdy Pastuszko, mojej byłej żony Anny i córki Very.

* Ile razy był pan żonaty?
Krzysztof Rutkowski: Trzy razy. Pierwszą żonę Ewę, zgrabną blondynkę o dużych piersiach, poznałem w Warszawie w 1983 r. Reklamowała proszek do prania. Jej zdjęcia były m.in. na opakowaniach proszku. Później była Dorota, pracownik naukowy na Uniwersytecie Warszawskim. Poznałem ją na jej zaręczynach, na które zaprosił mnie jej chłopak. Po siedmiu miesiącach została moją żoną. Rok później poznałem Annę, która mieszkała w Grazu w Austrii. Pojechałem tam na zaproszenie kolegi. Ania rozwiodła się dla mnie z mężem. Małżeństwem byliśmy 14 lat. Mamy córkę Verę. Ania była idealną żoną, matką i partnerką w biznesie.

* Dlaczego pan ją porzucił?
Krzysztof Rutkowski: Bo znów zadziałała chemia. Podczas działań w Oleśnicy poznałem Kasię Sakowską. Pierwszy raz zobaczyłem ją w jej domu. Gdy podawała mi tabletki od bólu głowy, przybliżyliśmy się do siebie na odległość zaledwie kilku centymetrów. Zadziałała na mnie jak magnes.

* Co pana tak urzeka w kobietach, że traci pan dla nich głowę?
Krzysztof Rutkowski: Jestem wzrokowcem. Lubię napawać się pięknem kobiecego ciała. Kobieta musi w sobie mieć też to coś, co mężczyznę rzuca na kolana. Do tego powinna być inteligentna, zadbana i gustownie ubrana.

* Ile to już razy szukał pan swojego szczęścia?
Krzysztof Rutkowski: Na to pytanie nie będę odpowiadał. Ważne jest to, że teraz, w wieku 52 lat, prowadzę przykładne życie i zaczynam coraz bardziej doceniać wartość rodziny.

* Jak się pan goli i widzi swoją twarz w lusterku, co pan myśli o tym facecie?
Krzysztof Rutkowski: Że ma on szczęście w życiu, ogromną satysfakcję z tego, co robi, że słyszy każdego dnia w telefonie, iż jest "jedyną osobą, która może pomóc" w trudnych sprawach, nie narzeka na brak pieniędzy i mieszka z kochającą go kobietą.

* Co dla pana najbardziej liczy się w życiu?
Krzysztof Rutkowski: Lojalność, przyjaźń i uczciwość. Wierzę też w sprawiedliwość życiową.

* Dlaczego więc ma pan tylu wrogów?
Krzysztof Rutkowski: Ponieważ dla wielu solą w oku jest mój sukces, który pokazuję publicznie. Ich satysfakcjonowałby Rutkowski zdegradowany społecznie, pozbawiony majątku i załamany psychicznie. Ja pokazałem, że nawet leżąc twarzą przyklejoną do betonu i mając do głowy przyłożony pistolet, można się podnieść.

* Sąd Okręgowy w Katowicach w kwietniu ubiegłego roku skazał pana na karę 30 miesięcy pozbawienia wolności. Co będzie, jeśli sąd apelacyjny nie uchyli tego wyroku?
Krzysztof Rutkowski: Nic. Pójdę za kratki. Do odsiedzenia zostało mi jeszcze 21 miesięcy. Przeżyję. Teraz jestem silniejszy psychicznie niż kilka lat temu. Czuję się niepokonany. Przez wielu ludzi jestem nawet uważany za Janosika naszych czasów.

Rutkowski i jego Hummer

Maja i Krzysztof Rutkowski zjedli wspólne śniadanie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany