Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teofilów z wielkiej płyty. Osiedle ma już pół wieku

Iwona Jędrzejczyk-Kaźmierczak
Na początku była... cegła. To z niej wznoszono pierwsze powojenne łódzkie bloki w latach 50. Później używano tzw. kostki, z której powstało m.in. osiedle Piastów-Kurak na Górnej. W końcu zaczęto stawiać bloki z wielkiej płyty. Pierwsze na Dąbrowie. Nieco później zaczęły wyrastać także na Teofilowie.

Najwcześniej, bo w okresie od czerwca do października 1964 roku, do użytku oddano cztery budynki przy ul. Aleksandrowskiej 10, 12, 14 i 16. Każdy czteropiętrowy i pięcioklatkowy. W każdym po 75 mieszkań.
Dla ludu pracującego
Nazwa Teofilów pochodzi od imienia właściciela wsi (Teofila), która znajdowała się wcześniej w tym miejscu. Był to teren podmokły z licznymi strumykami i gliniankami. Wokoło sporo było łąk, pastwisk, pól uprawnych i sadów.
– Na początku lat 60. na Teofilowie postanowiono zbudować coś na kształt przedwojennych domów familijnych położonych w pobliżu fabryk – mówi Ryszard Bonisławski, znawca historii i architektury Łodzi. – Bloki na Teofilowie były wstępnie przeznaczone dla pracowników zakładów budowanych po drugiej stronie ul. Aleksandrowskiej, m.in. Fabryki Transformatorów i Aparatury Trakcyjnej „Elta” oraz Towarzystwa Handlu Zagranicznego „Skórimpex”.
Osiedle, należące do ówczesnej Spółdzielni Mieszkaniowej „Lokator” i składające się z 203 bloków i 15,3 tys. mieszkań, powstało w ciągu dziewięciu lat.
– Ponieważ osiedle powstało na terenie podmokłym, częstym problemem na początku była woda wdzierająca się do piwnic bloków – mówi Zdzisław Okrasa, prezes SM „Teofilów” pracujący w spółdzielni od 1969 roku. – Po wybudowaniu kanalizacji deszczowej poziom wód gruntowych obniżył się i problem zniknął.
Buszujący w zbożu
Klucze do mieszkań lokatorzy pierwszych bloków budowanych na Teofilowie otrzymali kilka miesięcy przed ich ukończeniem.
– Najpierw, jeszcze podczas majówki, zorganizowano zabawę dla nas na świeżym powietrzu i z orkiestrą – wspomina Czesław Świątkiewicz, który do bloku przy ul. Aleksandrowskiej 12 wprowadził się 20 sierpnia 1964 roku i mieszka w nim do dzisiaj.

Pan Czesław i jego żona czekali na mieszkanie półtora roku. Mieszkali przez ten czas u kuzynki. By ubiegać się o własne M, musieli wpłacić wcześniej 6 tys. zł (mniej więcej jedna ówczesna pensja). Pozostałe 19 tys. zł dopłacił zakład żony. Dostali kawalerkę (27 mkw.) na IV piętrze.

– Cieszyliśmy się przeogromnie, że mamy własny kąt – opowiada pan Czesław. – I nic nie było w stanie popsuć nam tej radości. Ani to, że przez pierwsze półtora roku nie było w mieszkaniach gazu i trzeba było gotować na kuchenkach elektrycznych. Ani to, że by dostać się do bloku, trzeba było wydeptywać ścieżki w rosnącym tutaj wtedy zbożu. Plusów było znacznie więcej. Do gospodarzy wypasających w pobliżu krowy chodziło się po mleko. Po dawnych ogródkach pozostały jabłonie oraz krzewy agrestu i porzeczek, z których można było zrywać owoce. Przed blokiem były tylko cztery miejsca parkingowe, ale lokatorów z samochodami było tylko trzech.

Nieco wcześniej, bo 15 sierpnia 1964 roku, na I piętro bloku przy ul. Aleksandrowskiej 12 wprowadził się, także z żoną, Jan Syguła. Dostali dwa pokoje z kuchnią (38 mkw.).

– Byliśmy drugimi lokatorami w czwartej klatce – wspomina pan Jan. – Pamiętam, że zaraz po przeprowadzce poproszono mnie o pokazanie mieszkania delegacji z ówczesnego NRD. Chodzili, oglądali i nie mogli wyjść z podziwu, że rura od odgrzewania, przebiegająca przez przedpokój przy podłodze, przylega do ściany, a przy suficie bardzo odstaje.
U sąsiada na imieninach
Lokatorzy, którzy przy ul. Aleksandrowskiej przemieszkali wspólnie pod jednym dachem 50 lat, wspominają, że żyło się im tutaj jak w wielkiej rodzinie.

– Nie zdarzyło się, by sąsiad przeszedł obok sąsiada bez słowa – mówi Jan Syguła. – Krótkie „dzień dobry” było obowiązkowe, a i pogawędki na ławeczce przed blokiem zdarzały się często. Teraz człowiek nie wie, gdzie kto mieszka.
– Jak się wprowadzaliśmy, to dawano nam gwarancję, że te bloki wytrzymają 30 lat – wspomina pan Jan. – A one stoją już pół wieku i myślę, że jeszcze niejedno pokolenie przeżyją.

Kilka danych statystycznych dotyczących czterech najstarszych bloków w SM „Teofilów”:

473 – liczba osób zameldowanych na pobyt stały
300 – liczba mieszkań
97 lat – wiek najstarszej kobiety
89 lat – wiek najstarszego mężczyzny
14 miesięcy – wiek najmłodszego dziecka – dziewczynki
1 miesiąc – wiek najmłodszego dziecka – chłopca

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany