Życzenia świąteczne. Wierszyki na Boże Narodzenie. Życzenia bożonarodzeniowe
Potrawy wigilijne. 12 dań na wigilię lista, przepisy
– Ja i mój syn Patryk jesteśmy przeszczęśliwi – wyznała po powrocie ze stolicy Rosji Monika Koc, opiekunka 5-miesięcznej championki.
Szczęście za złotówkę
Simba poza wysokim na półtora metra pucharem dostała czek na równowartość około 20 tys. euro, co było kolejnym historycznym wyczynem łódzkiego mruczka rasy Ragdoll. W cieple jej sławy wygrzewać się może teraz ponad 6,1 miliona polskich kotów domowych. Depczą już po ogonach psom, których przewaga w ostatnich piętnastu latach stopniała z 2 milionów do jednego. Natomiast Łódź wyrasta na stolicę kociarstwa, gdyż szacunkowo mieszka z nami najmniej 100 tysięcy kotów (statystycznie w co trzecim z 300 tys. łódzkich gospodarstw domowych jest najmniej jeden kot), a psów o 10 tysięcy mniej.
Do niedawna modelowa łódzka rodzina składała się z mamusi, tatusia, dwojga dzieci i psa. Obecnie nie psa, lecz puchatego przytulasa zapraszają już pod swój dach zastępy samotnych na razie biznesmenek i biznesmenów, prawnicy, bankowcy, lekarze, naukowcy i tysiące zwykłych zjadaczy chleba bez tytułów i wypchanych portfeli, ale za to z wielkim sercem.
Szczęście za złotówkę
Dziewięć na dziesięć mruczków łódzkich ma wpisane w książeczkę zdrowia: „kot europejski”, co oznacza, że popularne dachowce.
Tak jak Maks, trzyipółletni kocur Klaudii, uczennicy VI klasy łódzkiej podstawówki.
– Córka zaciągnęła nas trzy i pół roku temu do sklepu zoologicznego, oczywiście po wymarzonego kociaka – opowiada pani Kasia, mama Klaudii. – Zapłaciliśmy za to nasze szczęście symboliczną złotówkę. Jak córka szła spać, Maks kładł się koło niej – i odwrotnie. Teraz gdy Klaudia jest w szkole, kot siedzi na środku pokoju i po prostu czeka jak wmurowany, aż do chwili, gdy usłyszy jej głos.
Boluś pocieszyciel
Po sąsiedzku z Maksem mieszka czarno-biały Boluś. Trafił do pani Grażyny po wypadku samochodowym, w którym utraciła kastrata o imieniu Bazyli.
– Któregoś dnia wnuczek Igorek przyniósł nam Bolusia – próbuje ściągnąć obgadywanego kota z półki na książki. – No i tak się porobiło, że teraz nie wiadomo, kto u kogo mieszka – my u kota, czy kot u nas.
Dylemat pod tytułem „kto tu rządzi” tak przedstawia Renata Gumińska, laureatka internetowego konkursu „Koty górą”:
„Mój kot ma na imię Beret. On sobie jest, a ja go karmię (kiedy ma ochotę), głaszczę (kiedy ma ochotę), czeszę (kiedy ma ochotę), mówię do niego, a on mi odpowiada (kiedy ma ochotę) i wszystko inne – kiedy ON ma ochotę. Porządek rzecz jest w ten sposób zachowany”.
Co się dzieje w kociej głowie
Do duszy tego tajemniczego zwierzaka, któremu starożytni Egipcjanie składali hołdy, nie wejrzeli jeszcze genetycy i najznamienitsi felinolodzy (znawcy kotów), nie mówiąc o zwykłych kociarkach i kociarzach.
Pomysłodawca Światowego Dnia Kota w Polsce Albert Kurkowski, prezydent honorowy Federacji Felis Polonia, a prywatnie „służący” dwóch kotów abisyńskich – Klifa i Elzy, mówi, że w naturze kota oczekiwanie jest przed dawaniem. Że przez 9 tysięcy lat udomowiania kota ludzie zmienili wygląd i charakter kotów, ale nie jego naturę. On dalej jest łowcą, łowi więc, choć jest najedzony. I mimo udomowienia nadal jest niezależnym zwierzęciem, które dałoby sobie radę po powrocie do naturalnego środowiska.
– Nie wszystko, co się pisze o kotach, jest jedyną prawdą – dodaje. – Do jednego z mitów zaliczam te o ich większym przywiązaniu do pań. Natomiast prawdą jest, że kobiety samotne potrzebują miłości, którą, jeśli nie mogą znaleźć jej u człowieka, znajdują u kota. Fałszem brzmi też przekonanie, że kot przywiązuje się do miejsca, a nie do opiekuna. Natomiast one nie lubią zmian w „ich” domu. Nowy mebel czy remont wywołuje u nich stres. Ale każdy mruczek nadal jest przywiązany do swoich stałych opiekunów. Oni należą do jego grupy – tak to się układa w kociej głowie.
Na pytanie, kto tu kogo udomowił – człowiek kota czy kot człowieka, pan Albert nie ma gotowej odpowiedzi.
Iza Milińska też, ale z racji, że prezesuje założonej przez siebie Fundacji Kocia Mama, zwraca uwagę na inne problemy miauczących mieszkańców miasta.
– Moim zdaniem, w Łodzi żyje nie sto, a pięćset tysięcy kotów, z tego wiele w bezdomności. A my zajmujemy się między innymi znajdowaniem dla nich opiekunów – wymienia jeden z celów fundacji. – Mało kto wie, że najgorzej mają koty za drzwiami dysfunkcyjnych rodzin, niekoniecznie patologicznych. Zabierałam już zwierzaki od sędziny, dyrektora banku i innych osób o podobnym statusie zawodowym.
Na szczęście większość historyjek o łódzkich dachowcach i ich rasowych kuzynach ma szczęśliwsze zakończenie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Patrzymy na to, co Manowska pokazuje na urlopie. Niektórzy powiedzą, że to wstyd
- Tak Jacek Zieliński zachował się po śmierci Młynarskiego. Pracowali ze sobą latami
- Dariusz Wieteska jest już po rozwodzie. Znajomy aktora zdradził nam szczegóły!
- Pamela Anderson ma już prawie 60 lat! Oto, jak teraz wygląda. Rezygnuje z silikonu!