Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odeszli w te święta: wybitny poeta i tłumacz Szekspira oraz twórca "Długu"

Łukasz Gazur, Urszula Wolak
Stanisław Barańczak
Stanisław Barańczak okładka tomu Wierszy Zebranych/Wydawnictwo a5
Stanisław Barańczak wierzył w sprawczą moc słów, w twórczość społecznie zaangażowaną. Krzysztof Krauze czerpał inspiracje z otaczającej go rzeczywistości. Obaj zmarli w te święta, pozostawiając swoją twórczość potomnym.

Stanisław Barańczak

Przypłynął do czytelników z poetycką Nową Falą, teraz odpłynął w nieznane. Jeden z najbardziej znanych polskich współczesnych poetów, tłumacz i krytyk literacki, zmarł wczoraj w Bostonie. Miał 68 lat.

Wierzył w sprawczą moc słowa, w poezję zaangażowaną - jak inni przedstawiciele Nowej Fali, zjawiska w literackiej historii Polski XX wieku. Dla nowofalowców pokoleniowym doświadczeniem były wydarzenia marcowe 1968 roku oraz robotnicze protesty na Wybrzeżu w grudniu 1970.

"Powinna być nieufnością. Powinna być nieufnością, bo tylko to usprawiedliwia dzisiaj jej istnienie. (…) Od tego musi zacząć. Od nieufności, która oczyści drogę temu, czego wszyscy potrzebujemy. Mam na myśli (...) oczywiście, prawdę". Tak w roku 1970, w manifeście "Parę przypuszczeń na temat poezji współczesnej", pisał Stanisław Barańczak o zadaniach poezji. Szybko wyrósł na jedną z czołowych postaci Nowej Fali.

Studiował na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, tam obronił pracę doktorską o poezji Mirona Białoszewskiego. Zresztą na macierzystej uczelni był wykładowcą.

Debiutował w 1968 tomem "Korekta twarzy". Później wyszły kolejne tomy poetyckie i eseje: w 1970 "Jednym tchem", w 1980 "Tryptyk z betonu, zmęczenia i śniegu", w 1988 "Widokówka z tego świata i inne rymy z lat 1986-1988", w 1994 "Podróż zimowa" czy w 1998 "Chirurgiczna precyzja". To był jego ostatni tom poetycki - przez chorobę Parkinsona zarzucił pisanie wierszy.

Wiarę w sprawczą moc poezji i jej społeczne obowiązki przekładał na swoje życie: znalazł się wśród sygnatariuszy Listu 59 (1975) wyrażającego sprzeciw polskich intelektualistów wobec zmian w konstytucji PRL-u, należał do Komitetu Obrony Robotników. W lutym 1977 w sfingowanym procesie został skazany za przekupstwo na rok więzienia w zawieszeniu. Uczestniczył w głodówce w kościele św. Marcina w Warszawie, która była apelem o uwolnienie wszystkich ofiar wypadków czerwcowych. Wykładał na Uniwersytecie Latającym w Poznaniu i Krakowie. W roku 1980 aktywnie działał w "Solidarności", wtedy też wrócił na Uniwersytet Adama Mickiewicza.

Od 1981 przebywał na emigracji w USA, gdzie był wykładowcą na słynnym Uniwersytecie Harvarda.

Uchodził za świetnego tłumacza, m.in. z języka angielskiego. Do dziś jego przekłady Szekspira traktowane są wręcz za kanoniczne.

Krzysztof Krauze

Za sprawą takich filmów jak "Gry uliczne" - o śmierci działacza opozycji Stanisława Pyjasa i "Dług" - o kulisach wyrachowanego morderstwa, na stałe zapisał się w historii kinematografii. Reżyser odszedł w wieku 61 lat po długoletniej walce z chorobą nowotworową.

Za "Gry uliczne" otrzymał pierwszy najbardziej prestiżowy laur w swym artystycznym dorobku, czyli Nagrodę Specjalną Jury na festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Trzy lata później wielki sukces odniósł "Dług", którego scenariusz Krauze oparł ponownie na prawdziwych wydarzeniach i odmalował przejmujący portret człowieka uwikłanego w kontakty z mafią, niepotrafiącego wyzwolić się spod jej okrutnego i nieludzkiego panowania.

Dziełem tym udowodnił, że stać go na mistrzowskie prowadzenie aktorów. Niezapomniane kreacje stworzyli bowiem w "Długu" Robert Gonera, Andrzej Chyra i Jacek Borcuch. Miłośnicy X muzy twierdzą, że do dziś nie udało im się wznieść ponad poziom osiągnięty pod okiem Krauzego na planie trzymającego w napięciu thrillera.

Reżyser był jednym z tych twórców, którzy o swojej chorobie mówili wprost. Niczego nie ukrywał. W licznych wywiadach zawsze podkreślał, że nie zamierza się poddawać. Jego niezłomna postawa zapoczątkowała nawet kampanię onkologiczną w Polsce.

Pragnienie życia było w nim tak silne, że mimo choroby nie zaprzestał kręcić filmów. Do ostatnich, nad którymi pracował wraz z żoną Joanną Kos-Krauze, należały: "Plac Zbawiciela" - o dramatycznych losach pewnej warszawskiej rodziny, która znalazła się w finansowych tarapatach, "Mój Nikifor" - o ostatnich 10 latach życia krynickiego malarza samouka i "Papusza" - czarno-biały obraz opowiadający o życiu romskiej poetki.

- Mam wrażenie, że tematy, które poruszamy, dotykają ludzi, bo nie są to wyabstrahowane problemy. Nawet jeśli robimy film o malarzu czy o poetce, to zawsze są to opowieści o samotności czy ludzkiej wrażliwości. Każdy z nas czuje się czasem w życiu takim Nikiforem czy Papuszą - opowiadała w rozmowie z nami Joanna Kos-Krauze.

W ostatnim czasie prowadzili podwójne życie między Polską a Afryką, gdzie czuli się bardzo dobrze.

- Mam zawsze takie poczucie, że tam, gdzie jesteśmy my, przyroda, książki i gdzie mogą odwiedzać nas przyjaciele - tam jest nam po prostu dobrze - mówiła żona reżysera.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie,
Twitterze i Google+

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail.Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska