Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konkurenci Rutkowskiego. W Łodzi prywatnym detektywom wydano w ciągu roku 31 licencji

Edward Mazurkow
Prywatny detektyw czasami musi długo czekać, żeby móc zrobić zdjęcia osobie, którą śledzi.
Prywatny detektyw czasami musi długo czekać, żeby móc zrobić zdjęcia osobie, którą śledzi. Janusz Kubik
Na rynku usług detektywistycznych do rywalizacji o portfele zleceniodawców stanęli w szranki starzy wyjadacze i tzw. wolni strzelcy, którzy niedawno ukończyli kurs prywatnego detektywa i otrzymali licencję. – Oni biorą każdą sprawę. W ubiegłym roku było trudno o zlecenia, ale ten zapowiada się jeszcze gorzej. Ludzie oczekują od nas skuteczności, ale płacić chcą jak najmniej – narzeka prywatny detektyw, właściciel niedużego biura detektywistycznego.

Rekordowy rok

Od stycznia 2014 r., gdy zmieniły się przepisy ustawy o usługach detektywistycznych, żeby otrzymać licencję prywatnego detektywa, wystarczy zaliczyć pięćdziesięciogodzinny kurs i wystąpić z wnioskiem do komendanta wojewódzkiego policji. Podinsp. Joanna Kącka, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Łodzi, informuje, że w 2014 r. zostało wydanych aż 31 licencji. Od 2002 r. do grudnia 2013 r. zaledwie 70! Wtedy bowiem zdobycie uprawnień prywatnego detektywa nie było tak proste. Kandydaci musieli się wykazać m.in. nie tylko nienaganną opinią, ale również przejść z wynikiem pozytywnym wymagające badania lekarskie i psychologiczne, za które musieli zapłacić kilkaset złotych i wnieść 1600 zł opłaty egzaminacyjnej (drugie tyle płacili za wydanie licencji). Podczas egzaminu oceniała ich dziesięcioosobowa komisja. W jej składzie był m.in. sędzia łódzkiego Sądu Okręgowego, prokurator, pracownicy naukowi Uniwersytetu Łódzkiego, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, edukacji narodowej oraz szkoły policyjnej w Legionowie. Test pisemny opracowany przez wykładowców szkoły policyjnej liczył 60 pytań. Kandydaci, aby go zaliczyć, musieli odpowiedzieć poprawnie na co najmniej 36 pytań m.in. z prawa karnego, cywilnego, konstytucyjnego, kryminologii, kryminalistyki i wiktymologii.
– Nie było łatwo przedostać się przez to sito – mówi Jakub Ratajczyk, prywatny detektyw z wieloletnim stażem.

Narzeczona Rutkowskiego

Na początku tego roku licencję prywatnego detektywa otrzymała fotomodelka Maja Plich, narzeczona Krzysztofa Rutkowskiego.
– Kurs ukończyłam w Łodzi. Z zaliczeniem egzaminu końcowego nie miałam problemów. Teraz z Krzysztofem mogę jeździć na akcje – opowiada Maja Plich.

Nie wszyscy jednak, którzy ostatnio otrzymali licencję prywatnego detektywa, mogą tak szybko znaleźć dobrze płatną pracę.
– Oni myślą, że w tym fachu zrobią karierę. Niedawno otrzymałem ofertę współpracy od sześćdziesięciodwuletniego emeryta, który życie zawodowe spędził za biurkiem, a także od dwudziestoczteroletniej kobiety. W CV podała, że zanim uzyskała licencję prywatnego detektywa, była wychowawcą na koloniach dla młodzieży – mówi pracownik działającego w całym kraju, również w Łodzi, biura detektywistycznego.

Z aparatem i mikrofonem

Według danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w Łodzi jest zarejestrowanych 29 firm świadczących usługi detektywistyczne.
– W interes, żeby wypalił, trzeba zainwestować na początek co najmniej 30 tys. zł. Posiadać samochód, a najlepiej kilka, z mocnym silnikiem i dobrym ogrzewaniem, laptop, kamery, aparaty fotograficzne z dużym zoomem, urządzenia nagrywające i mikrofony kierunkowe – zaznacza Jakub Ratajczyk.

Detektyw mówi, że niedawno pracował na zlecenie kobiety, która podejrzewała męża biznesmena o romans.
– Zaczaiłem się rano w pobliżu ich domu. Gdy mąż klientki przejechał koło mnie swoim volvo, ruszyłem za nim – opowiada.
50-latek w swojej firmie załatwił tylko najpilniejsze sprawy. Wsiadł do samochodu i pojechał na Bałuty do swojej młodszej o dwadzieścia kilka lat kochanki. Później para udała się na wieś w okolice Spały, gdzie biznesmen buduje dom.

– Gdy dojechali do celu, zaparkowałem auto na drodze i z aparatem w ręku zaczaiłem się w pobliskich krzakach. Niestety, po kilku godzinach biznesmen zainteresował się moim samochodem i wezwał policję. Mundurowym nie przyznałem się, że jestem detektywem. Powiedziałem, że fotografuję ptaki. Musiałem odjechać, ale do Krynicy-Zdrój, gdzie biznesmen później zabrał kochankę, pojechałem już innym wozem. Zdjęcia, które wówczas zrobiłem, były koronnym dowodem podczas sprawy rozwodowej – mówi Jakub Ratajczyk.

Cennik usług detektywistycznych

  • obserwacja – 100–200 zł za godzinę
  • zebranie informacji na temat wskazanej osoby – 500–5000 zł
  • wykrywanie podsłuchów – 25–35 zł za metr kwadratowy
  • wykrywanie programów szpiegowskich w telefonach i komputerach – 1000–3000 zł (w zależności od skomplikowania programu urządzenia)
  • poszukiwanie zaginionych, ukrywających się – od 5000 do nawet 50 tys. zł.

Księgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.pl

Księgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany