Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Połowa łódzkich radnych utrzymuje się głównie dzięki publicznym posadom

Marcin Darda
Grzegorz Gałasiński
Nowa kadencja Rady Miejskiej to zawsze nowe rozdanie w administracji publicznej. Prawie połowa łódzkich radnych nie tylko żyje z diet sponsorowanych przez łodzian, ale i na co dzień zarabia w instytucjach publicznych, czyli także opłacanych przez podatnika.

Władza lubi przecież zatrudniać radnych i ich bliskich nie tylko po to, by im ulżyć finansowo w ciężkich czasach, ale kupić sobie ich lojalność, a często to jest też warunek, który stawiają sami radni wedle czytelnej i tradycyjnej zasady "Teraz K...a My". Dla władzy to typ polisy ubezpieczeniowej, na wypadek gdyby radny urwał się ze smyczy i zaczął ujadać, co doskonale pokazała końcówka poprzedniej kadencji, gdy w spółkach miejskich i administracji wojewody "trędowatymi" stali się radni wyrzuceni z PO, a którzy potem założyli opozycyjny klub Łódź 2020.

Ale do rzeczy. Typów takiego dysponowania publicznymi pieniędzmi, by dać zarobić ważnemu, bo przecież stanowiącemu lokalne prawo radnemu, jest kilka. Stanowisko w spółce miejskiej to typ pierwszy stosowany przez PO i SLD, drugi typ to praca w zaprzyjaźnionej, bo firmowanej także przez Platformę Obywatelską administracji marszałkowskiej. Kolejny to etat w administracji państwowej, nadzorowanej przez wojewodę, lub w biurze parlamentarzysty, albo - coraz modniejszy model lansowany ostatnio przez Prawo i Sprawiedliwość - w samorządzie innym niż łódzki, gdzie ostatnie wybory wygrało PiS.

Ten ostatni model jest najciekawszy i dla Łodzi chyba najoszczędniejszy, bo na przykład radny Łukasz Magin (PiS) dzięki temu zszedł z listy płac Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania i teraz pensję płacą mu bełchatowianie, jako wiceprezesowi tamtejszej miejskiej spółki Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej. Ten sam casus sprawdza Kamil Jeziorski, również z PiS , który zarządza Miejskimi Sieciami Cieplnymi w Zduńskiej Woli. To oczywiście partyjna konieczność, bowiem w PiS liczono, że swoich radnych da się rozprowadzić po spółkach w Łodzi na dobrze płatnych, dyrektorskich stanowiskach, ale wybory PiS przegrało.

Drugi patent to praca w biurach poselskich. Tak zarabiają młodzi radni PiS: Sebastian Bulak, Łukasz Rzepecki i Radosław Marzec, ale także Kamil Deptuła z PO, notabene zatrudniany aż przez trójkę łódzkich parlamentarzystów: posłów Elżbietę Królikowską-Kińską i Cezarego Grabarczyka oraz senatora Ryszarda Bonisławskiego.

W administracji rządowej, w tym przypadku Państwowym Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, na stanowisku dyrektora łódzkiego oddziału umocnił się radny Władysław Skwarka. W administracji marszałka też spory zaciąg radnych PO: Andrzej Kaczorowski (dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy), Tomasz Kacprzak (wicedyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego) i kolonia Rady Miejskiej w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, gdzie pracują Joanna Budzińska, Karolina Kępka i Bartosz Domaszewicz. Fundusz zresztą dobrze wyszedł na koalicji PO z SLD w mieście, bo dał bezpłatny urlop Tomaszowi Treli (SLD), który został wiceprezydentem Łodzi i póki co zszedł z listy płac WFOŚiGW.

CZYTAJ WIĘCEJ: Partyjny bilard, czyli jak się obsadza spółki miejskie w Łodzi

Do tego trzeba doliczyć miejskie spółki lub instytucje podległe miastu. To koronna dyscyplina radnych PO, a także po latach posuchy, znów SLD: Jan Mędrzak (Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne), Paweł Bliźniuk (Łódzka Spółka Infrastrukturalna), Rafał Reszpondek (Grupowa Oczyszczalnia Ścieków), Adam Wieczorek (Miejska Arena Kultury i Sportu), a w podlegającym miastu Wojewódzkim Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego pracuje radna Małgorzata Bartosiak. Z kolei przewodniczący klubu SLD Sylwester Pawłowski, od lat prezes leżącej na styku różnych szczebli samorządu Regionalnej Organizacji Turystycznej, zarabia także jako doradca zarządu miejskiej spółki Expo-Łódź. Jego zastępczyni w klubie, radna Małgorzata Moskwa-Wodnicka, jeszcze niedawno pracowała w poleskiej delegaturze Urzędu Miasta Łodzi, niebawem zaś ma zostać zastępcą dyrektora generalnego MPO.

Cóż w tym nowego? Nic, poza tym, że to następna kadencja pokazująca wykuwanie się czegoś na podobieństwo kasty utrzymującej się dzięki publicznym pieniądzom. Są wśród radnych tacy, którzy na własny rachunek nie pracowali nigdy, za to słyną z pustego zachwalania warunków, jakie przedsiębiorcy mają w Łodzi, sami zaś jeśli zmieniają pracę, to tylko w taki sposób, że przechodzą spod nadzoru prezydenta pod nadzór marszałka lub wojewody i odwrotnie. Ci zaś, którzy pracują w instytucjach miejskich lub spółkach miejskich, jako radni mają wpływ np. na to, jak wysokie budżety otrzymają instytucje, w których pracują. Powiedzieć, że tworzy to klimat do konfliktu interesów, to nic nie powiedzieć...

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki