Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Buty w sedesie, czyli co pływa w łódzkiej kanalizacji

Magdalena Rubaszewska
Zarówno do toalety, jak i do kanału wpadają telefony komórkowe.
Zarówno do toalety, jak i do kanału wpadają telefony komórkowe. Maciej Stanik
Sztuczną choinkę i opony samochodowe pracownicy Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Łodzi wyciągnęli z czyszczonego niedawno kanału biegnącego wzdłuż koryta rzeki Łódki od Manufaktury do al. Włókniarzy. Zachodzili też w głowę, jak trafiła tam kostka brukowa i trylinka.

Kanalizacja jak śmietnik

Ekipy wydziału sieci kanalizacyjnej natrafiają na „skarby” przy dwóch okazjach – gdy trzeba przeprowadzić jej konserwację albo interweniować, jeśli się zapcha.

Do czyszczenia używa się specjalistycznego sprzętu, czyli samochodów Kroll i Mueller. Jednak w wielu przypadkach ludzie muszą czyścić kanały ręcznie przy użyciu kołowrotków i wyciągarki linowej. I wtedy wyłapują przedmioty, które raczej nie powinny znaleźć się w takim miejscu. Nie ma takiej rzeczy, której nie dałoby się upchać w sedesie i która po spuszczeniu wody nie spłynęłaby do kanalizacji.

Przed wielu laty krążyły legendy o złotych pierścionkach i obrączkach odnajdywanych w kanalizacji. Zdejmowane do mycia rąk, położone na zlewie czy umywalce ześlizgiwały się i wpadały jak kamień w wodę. Teraz o takich znaleziskach już się nie słyszy. Do sedesu wrzuca się niebezpieczne przedmioty, takie jak strzykawki, igły czy szklane butelki.

Da się wyjaśnić, jak nóż czy inne sztućce znalazły się w rurach. Też mogły wpaść przez nieuwagę. Albo klucze czy telefony komórkowe, które mogły wylecieć z tylnych kieszeni spodni podczas korzystania z toalety lub wpaść na ulicy do studzienki kanalizacyjnej. Jednak trudno sobie wyobrazić, żeby do muszli klozetowej wrzucić buty, odzież, puszki po konserwach, papierowe ręczniki, pieluchy jednorazowe czy plastikowe butelki.

Albo jak w klozecie spuścić elementy foteli i łóżek?
Ludzie traktują kanalizację jak zsyp, wysypisko śmieci, by pozbyć się szpargałów i nieprzydatnych rzeczy. A przecież takie wielkogabarytowe przedmioty skutecznie blokują swobodny przepływ ścieków i powodują awarie sieci kanalizacyjnej. A za ich usuwanie płacimy wszyscy – mówi Anna Bylewska-Juszczak, kierownik działu PR i marketingu.

Patyczki górą

Jednak najwięcej w sedesach znika patyczków do czyszczenia uszu. Stały się zmorą Grupowej Oczyszczalni Ścieków. Niewyłowione z kanałów docierają do jej części mechanicznej, gdzie odbywa się wstępne oczyszczanie ścieków. Zapychają jej urządzenia, m.in. pompy i co trzy, cztery dni są awarie i przestoje.

– Notujemy 100 awarii rocznie, a koszt ich usunięcia to 300 – 400 tys. zł – mówi Rafał Reszpondek, zastępca dyrektora ds. marketingu.

Do toalety wyrzuca je chyba pół Łodzi. Miesięcznie w oczyszczalni zbiera się 200 ton różnych odpadów, z czego tonę stanowią patyczki. Oprócz nich są gazety, prezerwatywy, chusteczki i inne środki higieniczne, tabletki. Ale znajduje się bardziej „szlachetne” przedmioty, takie jak zegarki i klucze.

Ucieczka z życia. Tragiczny finał poszukiwań zaginionych nastolatek:

Księgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.pl

Księgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany