Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dla kogo te schrony? Pod Łodzią jest ich 600

Bohdan Dmochowski
Jak wyglądał i w co był wyposażony typowy schron – można zobaczyć na Brusie. O tę pamiątkę zadbali łódzcy historycy i eksploratorzy z Łódzkiego Stowarzyszenia Miłośników Militariów „Kompanja Brus”.
Jak wyglądał i w co był wyposażony typowy schron – można zobaczyć na Brusie. O tę pamiątkę zadbali łódzcy historycy i eksploratorzy z Łódzkiego Stowarzyszenia Miłośników Militariów „Kompanja Brus”. Łukasz Kasprzak
Nie ma dnia, by do oddziału spraw obronnych i obrony cywilnej Urzędu Miasta nie dzwonili łodzianie, z pytaniem: – Gdzie mam się schować, gdy zaczną spadać bomby? Kierownik oddziału, Jerzy Gzik, mówi, że od czasu zajęcia przez Rosję Krymu i wybuchu konfliktu zbrojnego trawiącego Donbas liczba takich telefonów lawinowo rośnie. I przyznaje, że na takie pytanie nie ma prostej odpowiedzi.

Sześćset, sto czy zero?

Te telefony nie są od histeryków. Podczas gdy niepokój narasta, nie wiadomo, gdzie należy się udać w razie ataku lotniczego lub ostrzału miasta z broni ciężkiej i gdzie są wejścia do jakichś schronów. A właściwie – wiadomo tylko jedno: gdy zawyją syreny, trzeba uciekać do piwnicy i przykryć się tam zabraną z mieszkania pierzyną.

Fakty są bowiem takie, że z około 600 schronów, które były kręgosłupem systemu obrony cywilnej do końca lat 80., ani jeden nie pozostał w gestii Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa Urzędu Miasta Łodzi. Nie należy do niego nawet ukryty za drzwiami ze stali i betonu schron pod budynkiem magistratu.

– Budowle ochronne – tłumaczy Jerzy Gzik – były tworzone w latach pięćdziesiątych, w czasach zimnej wojny, na wypadek użycia broni masowego rażenia. Wraz z transformacją ustrojową w latach 90. zmieniła się także koncepcja obronności. Schrony miała zastąpić zbiorowa ewakuacja do wyznaczonych w mieście i okolicach miejsc. W związku z tym, zgodnie z nowelizacją prawa budowlanego, stały się one częścią budynków czy terenów, za które odpowiadają ich zarządca, właściciel albo użytkownik i mogą oni z nimi robić, co im się podoba. My utrzymujemy jeszcze ewidencję dawnych budowli ochronnych. Wiemy mniej więcej, gdzie się one znajdują, ale już nie wiemy, w jakim są stanie.

Wzięli i zamurowali

Gęsta sieć schronów pod Łodzią to już historia. Wojciech Źródlak, kustosz Muzeum Tradycji Niepodległościowych Oddział Radogoszcz, opowiada, że jeszcze w latach 60. do wielu schronów był dostęp. Przyciągały tajemniczością, więc penetrowali je poszukiwacze skarbów.

– Widziałem – wspomina – wnętrze takiego bunkra w parku Poniatowskiego, do dziś zdradzające swą obecność wystającymi z ziemi wywietrznikami. Udało mi się tam wejść z kolegami, skarbów oczywiście nie znaleźliśmy. Kałuże wody i gołe betonowe ściany – widok przygnębiający, ale też intrygujący.

Do zniszczenia łódzkich schronów nowa wojna była niepotrzebna. Wystarczyła głęboka myśl ówczesnych strategów, że kolejnego konfliktu zbrojnego w Europie na pewno nie będzie, więc schrony, dla od 150 do 300 osób każdy, zostały ogołocone ze zbiorników na wodę, łóżek polowych, masek p-gaz, podręcznych apteczek itp. Na osiedlach wejścia do wielu z nich zostały zamknięte na głucho. Puklerz nad głowami łodzian w postaci podziemnych budowli ochronnych przestał praktycznie istnieć, a o rejonach ewakuacji zbiorowej przeciętny Kowalski nic nie wie, bo są tajne przez poufne.

– Teraz dopiero obudziliśmy się z uśpienia – wytyka zaniedbania w obronie cywilnej Wojciech Źródlak. – W Donbasie strzelają, a to dzieje się niedaleko nas. Ludzie mają więc prawo się bać i pytać, gdzie w razie czego mogą schować głowę.
Pan Wojciech analizował sporządzony przez Niemców plan schronów pod Łodzią z 1944 roku.

– Są na nim między innymi miejsca grupowania ludności na wypadek ataku bombowego czy ostrzału artyleryjskiego – wyjaśnia. – Takich budowli różnej wielkości i typu były setki. Do nich należały bunkry z czasów I wojny, ale też system szczelin przeciwlotniczych pobudowany w Łodzi w 1939 roku. Nadal są widoczne, choćby w parku Sienkiewicza, pozostałości po nich.

To porośnięte trawą kopczyki

Wojciech Źródlak twierdzi, że zaniedbanymi i zapomnianymi schronami są usiane osiedla wybudowane w latach 50.
– Na Kozinach – przypomina – widoczne na podwórkach wystające metr nad ziemię budyneczki to nic innego, jak wyjścia awaryjne ze znajdujących się pod domami schronów. Łodzianie mieli przeżyć w nich atak chemiczny.
Strach przed wojną, jak każdy strach, jest złym doradcą – uspokajają wiarygodni komentatorzy wydarzeń na Ukrainie. I dodają, że obecnie od schronów jest bezpieczniejszy parasol paktu wojskowego NATO.

Księgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.pl

Księgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany