Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłkarze Widzewa znów się wstydzą, a rywale uciekają

(bap)
Veljko Batrović w starciu z obrońcami Floty. Czarnogórzec zmarnował kilka dobrych okazji.
Veljko Batrović w starciu z obrońcami Floty. Czarnogórzec zmarnował kilka dobrych okazji. Bartłomiej Wutke
Piłkarze Widzewa znów znacznie oddalili się od utrzymania się w I lidze. W Świnoujściu po słabej grze ulegli 0:2 Flocie, dla której gole zdobyło dwóch 19-latków. Ta porażka może mieć poważne konsekwencje, bo łodzianom będzie bardzo trudno dogonić rywali.

Jeszcze zanim widzewiacy rozpoczęli mecz w Świnoujściu, dowiedzieli się, że Bytovia pokonała 3:2 Dolcana. Dla łodzian nie była to najlepsza wiadomość, bo do zajmującej miejsce barażowe drużyny tracili już 11 punktów. Dlatego w spotkaniu z Flotą liczyły się tylko trzy punkty, które o kolejny tydzień miały przedłużyć nadzieje na dogonienie rywali.

Ale już w pierwszej połowie gra łódzkiego zespołu, w którym trener Wojciech Stawowy dokonał tylko jednej zmiany (kontuzjowanego Edgara Bernhardta zastąpił David Kwiek), nie wyglądała tak dobrze, jak tydzień wcześniej, kiedy pokonali 2:1 dużo mocniejszą od Floty Termalicę. W Świnoujściu oglądaliśmy gorszą wersję Widzewa, przypominającą tą, która skompromitowała się w Legnicy. Łodzianie pod naciskiem piłkarzy gospodarzy, którzy dobrze rozpracowali taktykę Widzewa, od początku grali bardzo niepewnie, tracąc piłki lub wręcz podając je pod nogi rywali.

Gola mogli bowiem stracić już w 9 minucie spotkania, kiedy po jednym z odbiorów na strzał z dalszej odległości zdecydował się Tomasz Margol. Pomocnik Floty chciał przelobować wysuniętego Macieja Krakowiaka, ale na szczęście piłk przeleciała nad bramkarzem Widzewa i bramką. Chwilę później to łodzianie złapali się za głowy. Świetnej okazji na objęcie prowadzenia nie wykorzystał bowiem Krystian Nowak, który w zamieszaniu pod bramką z kilku metrów trafił w bramkarza gospodarzy.

To wyraźnie nie był dzień kapitana Widzewa, który jeszcze bardziej gubił się w obronie. Autorem kolejnego koszmarnego błędu był jednak Konrad Wrzesiński, który zagrał do Dawida Korta, a piłka po jego uderzeniu o centymetry minęła bramkę Krakowiaka. Dzięki dobrej postawie bramkarza Widzewa i słabej skuteczności gospodarzy łodzianie nie przegrywali wysoko do przerwy. Krakowiak wygrał bowiem pojedynki ze sprawiającym widzewiakom najwięcej problemów Charlesem Nwaogu i Danielem Bujokiem. Akcji, prowokowanych głównie przez widzewiaków, mieli jednak znacznie więcej.

Jeśli zaś chodzi o ataki Widzewa, to taktyka Stawowego znów nie przynosiła efektów. Do końca pierwszej połowy łodzianie zagrozili bramce Floty tylko po rzucie wolnym, kiedy głową uderzał niecelnie Arkadiusz Kasperkiewicz, oraz po zbyt lekkim strzale z dystansu mało widocznego Veljko Batrovicia.

Sztab szkoleniowy Widzewa i jego piłkarze w przerwie nie wyciągnęli wniosków. Co prawda w drugiej połowie jako pierwszy przed szansą na zdobycie gola stanął Batrović, lecz znów podał piłkę do Łukasza Sapeli.

Gospodarze zasłużone prowadzenie objęli pięć minut po wznowieniu gry. Straty bramki goście mogli jednak uniknąć, bo Kort pokonał bramkarza bezpośrednio z rzutu wolnego po faulu Piotra Mrozińskiego na Pawle Lisowskim.

Bramka dla Floty nie była zaskoczeniem, bardziej dziwił fakt, że łodzianie po stracie gola nie rzucili się do szybkiego odrabiania strat, jakby kolejna porażka nie miała znaczenia w walce o pozostanie na zapleczu ekstraklasy. Nadal grali pasywnie i daleko od bramki gospodarzy. W przeciwieństwie do drużyny Floty wyraźnie nie mieli pomysłu, jak stworzyć sobie dobre okazje. Nie przestawali za to atakować piłkarze Floty, którym w dochodzeniu do groźnych sytuacji nie przeszkadzali, a wręcz pomagali łodzianie.

Najlepszym tego przykładem był drugi gol, kiedy Arkadiusz Reca wyskoczył do zagrania z głębi pola, w sytuacji sam na sam ominął bramkarza Widzewa i spokojnie strzelił do pustej bramki. W tym miejscu warto dodać, że strzelec drugiego gola nie skończył jeszcze 19 lat, a zdobywca pierwszej bramki 19. urodziny będzie świętował pod koniec kwietnia. Zespół Widzewa załatwiło więc dwóch nastolatków, a jeśli dodamy do tego fakt, że trener gospodarzy w sobotę miał do dyspozycji tylko 16 zawodników, a w sztabie szkoleniowym Floty jest Rafał Pawlak, ta porażka to kolejny powód do wielkiego wstydu.

Surowej oceny postawy widzewiaków nie zmienią próby zdobycia przez nich bramki w ostatnich minutach spotkania. Wręcz przeciwnie, bo najlepszym dowodem rozpaczliwej gry łódzkiego zespołu była sytuacja Batrovicia, który do bramki Floty nie trafił z pięciu metrów...

Flota Świnoujście – Widzew Łódź 2:0 (0:0)
1:0 – Kort (50), 2:0 – Reca (72).
Flota: Sapela – Sołowiej, Stasiak, Bujok – Lisowski, Margol (19, Kort), Brud, Kocot, Daniel, Reca – Nwaogu (90, Wróblewski).
Widzew: Krakowiak – Kimura, Kasperkiewicz, Nowak, Wrzesiński – Rybicki, Mroziński (63, Kasprzak), Zgarda (63, Straus), Nishi (64, Lisowski), Kwiek – Batrović.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany