Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widzew - Wigry 2:2. Koniec złudzeń! Jeden punkt to za mało, by marzyć o uratowaniu I ligi [zdjęcia]

(bap)
Po remisie 2:2 w meczu z Wigrami Suwałki, który trzeba traktować jak porażkę, piłkarze Widzewa jedną nogą są już w II lidze. Punkt zdobyty w Byczynie to zbyt mało, by marzyć o pozostaniu na zapleczu ekstraklasy. To koniec złudzeń, bo łodzianie mają już tylko cień szansy na utrzymanie się.

Na sześć kolejek przed końcem rozgrywek rywalem Widzewa był najlepszy z beniaminków. Wigrom Suwałki, które przed meczem w Byczynie nie przegrały pięciu ostatnich ligowych spotkań, łodzianie mogli nie tylko zazdrościć 9. miejsca w tabeli, ale i dorobku punktowego.

Sami do pozycji dającej grę w barażach tracili aż 10 punktów i tylko wygrana mogła oddalić widmo degradacji i przedłużyć ich nadzieje na utrzymanie się na zapleczu ekstraklasy. Kibice pocieszać mogli się tym, że Widzew grał w Byczynie, gdzie wiosną jeszcze nie przegrał, odniósł dwa zwycięstwa i jeden mecz zremisował.

Ale kolejne spotkanie w położonym ok. 50 km od Łodzi ośrodku piłkarskim dla Widzewa mogło zacząć się bardzo źle. Już w 2 min po długim zagraniu przed polem karnym znalazł się Bartosz Biel, którego powalił Tomasz Lisowski. Rzut wolny z 16 metrów na wprost bramki wykonywał Łukasz Moneta, ale jego płaski strzał obronił Maciej Krakowiak. Groźnie pod bramką łódzkiego klubu mogło być też w 4 min, ale na szczęście Kamil Adamek pospieszył się z oddaniem strzału, który był zbyt lekki i bardzo niecelny.

Później tradycyjnie już inicjatywę, a raczej posiadanie piłki należało do podopiecznych trenera Wojciecha Stawowego. I tradycyjnie niewiele z tego wynikało. Pierwszy raz bramce gości łodzianie mogli zagrozić w 8 min, lecz fatalnie zachował się Edgar Bernhardt, który, zamiast podać do lepiej ustawionego Liridona Osmanaja, uderzył bardzo niecelnie.

Skuteczniejsi okazali się goście, którzy po serii błędów gospodarzy w łatwy i szybki sposób przedostali się po bramkę Widzewa. Krakowiaka z bliska pokonał niepilnowany w polu karnym Kamil Adamek, ale właściwie pozostało mu dołożyć nogę do dokładnego podania z boku byłego obrońcy Widzewa, Jakuba Bartkowskiego. Kilka chwil po wznowieniu gry wychowanek LKS Różycy mógł znów zaliczyć asystę, ale po jego zagraniu w ostatniej chwili piłkę spod nóg Adamka, który wcześniej ograł Lisowskiego, wyłuskał Krakowiak.

Naprawdę niewiele brakowało, by Widzew przegrywał 0:2, a niedługo później udało mu się wyrównać. Po dośrodkowaniu Konrada Wrzesińskiego z prawej strony boiska głową bramkarza gości pokonał Osmanaj. Gol napastnika był bardzo ładny, lecz niewiele zmienił w grze widzewiaków. Podopieczni Stawowego nadal sami stwarzali zagrożenie pod własną bramką.

W 28 min, po kolejnej stracie Strausa, ponownie w sytuacji sam na sam z Krakowiakiem znalazł się Adamek i znów górą był bramkarz Widzewa. Łodzianie ze swoich błędów nie wyciągali żadnych wniosków i skóry kolegom golkiperowi łodzian nie udało się już uratować za trzecim razem. W 37 min,a po fatalnym zagraniu Tsubasy Nishiego, Adamek w polu karnym położył Krakowiaka i po raz drugi wyprowadził Wigry na prowadzenie. Łodzianie mieli czego żałować, bo chwilę wcześniej świetnej sytuacji nie wykorzystał Osmanaj, który po zagraniu Wrzesińskiego z kilku metrów nie trafił w bramkę.

Na szczęście, podobnie jak za pierwszym razem, goście nie cieszyli się zbyt długo z prowadzenia. Trzy minuty po stracie gola do wyrównania doprowadził bowiem Veljko Batrović, który płaskim strzałem pokonał Hieronima Zocha.

Emocji i akcji z obu stron boiska w pierwszej połowie nie brakowało, ale remis nie mógł zadowalać gospodarzy. Dlatego początek drugiej części był jeszcze ciekawszy i zaczął się od czterech rzutów rożnych z rzędu, wykonywanych przez łodzian. W większych opałach goście znaleźli się jednak w 51 min, kiedy strzał Davida Kwieka w sytuacji sam na sam obronił bramkarz Wigier.

Później z dystansu uderzali Piotr Mroziński i Nishi, a kolejnej świetnej okazji nie wykorzystał Wrzesiński, który po podaniu najlepszego na boisku Batrovicia z kilku metrów trafił w środek bramki, czyli tam, gdzie akurat stał golkiper rywali.

Widzewiacy trochę lepiej wyglądali w ofensywie, lecz wciąż fatalnie spisywali się w obronie. Sam Adamek w drugiej połowie mógł jeszcze trzy razy wpisać się na listę strzelców. Za pierwszym razem nie trafił głową w piłkę (55 min), za drugim w sytuacji sam na sam (po kolejnej stracie Strausa) znów górą był bramkarz Widzewa (58 min), a za trzecim, po nieporozumieniu Arkadiusza Kasperkiewicza z Krakowiakiem, napastnik Wigier nie trafił do pustej bramki (80 min).

Czas uciekał, a z każdą minutą Widzew tracił szansę na zwycięstwo i przedłużenie swoich nadziei. W ostatnich desperackich atakach łodzian najbliżej pokonania bramkarza Wigier był Kwiek, ale jego mocne uderzenie z dystansu znów obronił Zoch.

Łodzianie mają czego żałować, bo zdobyty punkt przy zwycięstwach najgroźniejszych rywali nic im nie daje. Na pięć kolejek przed końcem rozgrywek, Widzew ma jedynie iluzoryczne szanse na pozostanie w I lidze i może stracić je już po następnym meczu w Bytowie.

Widzew - Wigry Suwałki 2:2 (2:2)
0:1 - Adamek (16),
1:1 - Osmanaj (22),
1:2 - Adamek (37),
2:2 - Batrović (40).
Żółte kartki: Lisowski, Nowak (Widzew), Karankiewicz, Tarnowski, Michałowski (Wigry).
Sędziował: Dominik Sulikowski (Gdańsk)
Widzew: Krakowiak - Wrzesiński, Nowak, Kasperkiewicz, Lisowski - Bernhardt, Mroziński, Starus (60, Kimura), Batrović (81, Rybicki), Nishi - Osmanaj (43, Kwiek).
Wigry: Zoch - Bartkowski, Jarzębowski (46, Karankiewicz), Wichtowski, Widejko - Biel, Kopczyński (30, Michałowski), Rafalskis, Tarnowski, Moneta (64, Bogusz) - Adamek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany