Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzień szczupaka... bez wody. Rybko, wróć!

Bohdan Dmochowski
Przędzalka bez wody to widok przygnębiający.
Przędzalka bez wody to widok przygnębiający. Paweł Łacheta
Staw przy Białej Fabryce w parku Reymonta stał się 3 maja widownią niezwykłego wydarzenia. Jeden z wędkarzy niedzielnych złowił tam karpia o wadze 6,8 kilograma. Sensacji by nie było, gdyby zbiornik był pełen wody. Ale nie jest, bo z powodu prac budowlanych w parku został on w dwóch trzecich osuszony.

Wieść o karpiu złowionym tam kilka dni temu ściągnęła pod Białą Fabrykę kilku optymistów. Los im nie sprzyja, a mimo to na uwagę, że ten karp był pewno ostatnim, przecząco kręcą głową.
– Wody nie ma, ale ryba nie wyparowała – wysapał Rom, walczący z wędką zahaczoną o wystający nad lustro płytkiej wody cokół fontanny.

Na bezrybiu i krąp ryba

Suchość powszechna panuje też na Przędzalce. Woda do tego kultowego łódzkiego stawu dopiero jest wlewana. Dlatego 1 maja nie było tam spotkania łódzkich wędkarzy, inaugurującego sezon połowowy, zwany dniem szczupaka.

– W naszych wodach ta ryba jest królem, więc dzień szczupaka symbolizuje otwarcie prawdziwego sezonu wędkarskiego – wywodzi Krzysztof Tłoczek, dyrektor oddziału łódzkiego Polskiego Związku Wędkarskiego.

Nad stawem od 30 lat

Nie tylko brak wody martwi zwolenników moczenia kija w Przędzalce. Nawet po napełnieniu zbiornika, co stanie się dopiero pod koniec maja, o wyciągnięcie taaakiej ryby z toni będzie można tylko pomarzyć. Wędki nie będą się wyginały w kabłąk z tego prostego powodu, że PZW ma dopiero staw zarybić i na dużego karpia, szczupaka czy słuszną płoć w tym sezonie nie ma co liczyć.

Ale wytrawny wędkarz „znajduje” rybę nawet tam, gdzie – zdaniem niedzielnych łowców – na pewno jej nie ma.

Pan Andrzej, który na razie tylko objeżdża rowerem łódzkie łowiska, nie traci nadziei.
– Wyciągnąłem tu już przez trzydzieści lat sporo ponadwymiarowego karpia, w tym takiego prawie osiem kilogramów oraz sporo linków pod pół kilograma wagi każdy – wspomina udane połowy.

W porównaniu do nich jakiś bączek na 25 centymetrów to dla wędkarza nic wielkiego. Ale czasy się zmieniają i obecnie sztuki uważane za duże kiedyś nazywano knypciami.

Bywalcy łódzkich łowisk żywią się wyczynami z ubiegłych sezonów, bo w tym roku duża ryba na razie nie chodzi. I nie wiadomo, czy dorodne sztuki jeszcze się uchowały. Na osadniku Stefańskiego i w Arturówku też tylko drobiazg cupie. Tylko zbiorniki parkowe są zadbane (niektóre po wyczyszczeniu dopiero są napełniane wodą), ale nie we wszystkich łowić wolno.

Te przeklęte dołki

Łódzkie stawy nazywane są kaczymi dołkami, bo to przeważnie małe zbiorniczki. W sumie mają tylko 186 hektarów lustra wody. Największy kompleks stawów, tak zwane piętnastki na Krzywiu, ma 21 hektarów. Ponad 12 hektarów zajmują Stawy Stefańskiego, 8,5 hektara wody jest w Arturówku. Stawy Jana to 3 hektary. Wszędzie są ryby. Nie medalowe co prawda, ale całkiem przyzwoite.

Atrakcyjności łódzkich łowisk nie podniesie znacząco fakt, że wzrosła liczba stawów i zbiorników retencyjnych udostępnionych amatorom wędkowania. Do około dwudziestu zbiorników doszły bowiem oficjalnie stawy przy ulicach: Tymienieckiego, Tomaszowskiej, Zgierskiej i Liściastej, a także staw Malinka w Zgierzu.

Na szczęście okręg łódzki PZW po wielu staraniach podpisał w ubiegłym roku dwustronne porozumienia z okręgami PZW w Piotrkowie i Sieradzu w sprawie udostępniania członkom łódzkiego PZW wód w tych dwóch sąsiednich okręgach. Za rok 2015 łódzki PZW wpłaci na rzecz piotrkowskiego jednorazowo 55 tys. zł. Natomiast z okręgiem sieradzkim jest taki układ, że łódzki wędkarz za zezwolenie na ich wody zapłaci dodatkowo ulgową składkę w wysokości 53 zł, a sieradzki wędkarz dopłaci 50 zł, jeśli chce łowić na wodach okręgu łódzkiego.

Tymczasem wędkarze moczący kije w kaczych dołkach pytają, gdzie jeszcze mają prawo łowić z łódzkim zezwoleniem w kieszeni. Niestety, takie miejsca są daleko.

– Podpisaliśmy, z powodu braku środków, tylko osiemnaście porozumień z odleglejszymi okręgami, między innymi: słupskim, kieleckim, elbląskim, gdańskim, poznańskim. One poszły nam na rękę i nasi członkowie mogą tam wędkować za ulgową dopłatą – pociesza Krzysztof Tłoczek.
Niedzielnych wędkarzy bez karty wędkarskiej ten problem nie dotyczy. Oni mogą legalnie łowić ryby tylko na stawach komercyjnych. Też nie za darmo, gdyż płacą albo za wstęp na takie łowisko, albo za każdy kilogram złowionego karpia czy szczupaka. Czasami za jedno i drugie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany