Radny SLD: Audyt ścieżek rowerowych to przerost formy nad treścią

Pomysł oficera rowerowego Wojciecha Makowskiego, który zaprosił poznańskich radnych na audyt ścieżek rowerowych, wzbudził ich złośliwe, czasem prześmiewcze komentarze. Dziwi się Pan kolegom z Rady Miasta?
Tomasz Lewandowski: Nie zdziwiła mnie ich reakcja, bowiem większość podchodzących do tego tematu samorządowców racjonalnie ocenia kwestię ścieżek rowerowych. Być może inni zrobiliby to tylko w mniej widowiskowy sposób niż moi koledzy, ale zgadzam się z nimi. Najdelikatniej rzecz ujmując, pomysł pana oficera rowerowego był nieprzemyślany i raczej obliczony na to, by ta inspekcja ładnie wyglądała w obiektywie i kamerze, a nie służyła poprawie infrastruktury rowerowej w Poznaniu. Boję się, że za chwilę w tej dbałości o ścieżki forma może wziąć górę nad treścią.

Zobacz też: Poznański radny: Mamy oficera rowerowego z kosmosu

Jak więc Pana zdaniem powinna wyglądać ta treść?
Ważne jest to, by w mądry sposób wydatkować fundusze, które posiadamy na ścieżki rowerowe. Tworzenie wokół tego zbędnego, sztucznego klimatu, specjalnych stanowisk, wycieczek czy audytów niesie ze sobą koszty, a te pieniądze można by po prostu wydatkować na infrastrukturę przyjazną poznańskim rowerzystom.

Na głowy radnych, którzy ośmielili się skrytykować pomysł oficera rowerowego, spadły gromy ze strony społeczników i internautów. Według nich powinniście ruszyć swoje "cztery litery" i sprawdzić stan ścieżek wraz z Wojciechem Makowskim. Wygląda to tak, jakbyście nie mieli rozeznania w temacie.
Nie ma dyskusji budżetowej bez tematu ścieżek rowerowych. Poza tym mamy organizacje, które tak jak Poznańska Masa Krytyczna, działają tutaj od lat, a nie dwóch miesięcy. To one z nami rozmawiają, konsultują z radnymi swoje pomysły, tworzą przyjazny klimat dla rowerzystów. Znamy ich oczekiwania, oceny, dlatego posiadamy świadomość tego, gdzie brakuje ścieżek i w jakim stanie znajdują się te, które już powstały. Swoje propozycje wnosili też My-Poznaniacy czy Prawo do Miasta i to w zupełności do tej pory wystarczało, dlatego nie widzę potrzeby konsultowania inwestycji z kolejnymi osobami.

Podobno w przyszłym tygodniu ma odbyć się spotkanie oficera z radnymi. Sądzi Pan, że zaskoczy was jego plan na stworzenie z Poznania rowerowego raju?
Nie sądzę, poza tym nie oczekuję żadnej rewolucji, a najzwyczajniej w świecie zwiększenia nakładów na inwestycje rowerowe. Pewnych standardów sami już się dorobiliśmy, dlatego nie zamierzam wybierać się na wycieczkę proponowaną przez pana Makowskiego. Ale jeśli tylko opracuje on konkretne rozwiązania, z przyjemnością wysłucham jego uwag i rekomendacji. Być może wtedy będzie warto pojechać we wskazane przez niego miejsce i rozwiązać konkretny problem. Obawiam się tylko jednego: ciągłe "pompowanie" tego tematu może spowodować jego przegrzanie. Nie chciałbym tylko, by za jakiś czas obśmiewano Poznań z powodu absurdalnych pomysłów. Mamy prezydenta promującego jazdę na rowerze, dodatkowego PR nam już nie potrzeba.

Na temat audytu oraz planu działań związanych z poprawą infrastruktury rowerowej chcieliśmy porozmawiać także z Wojciechem Makowskim. Choć w środę wysłaliśmy do rzecznika prasowego Urzędu Miasta maila z prośbą o rozmowę z oficerem, do piątku do wieczora nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Nasze telefony i esemesy pozostawały bez echa.