Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaklinaczka koni z Ksawerowa. Rumaki z nią rozmawiają...

(kz)
Subway po sześciu sezonach wyścigów na Służewcu trafił na... Allegro. Wszyscy mówili, że to nie koń, ale wariat, trudny do opanowania, złośliwy, postrach jeźdźców. U 33-letniej Joanny Smulskiej z Ksawerowa pod Łodzią stał się przyjazny, łagodny i posłuszny, chociaż wędzidła ani bata wobec niego nie używa. No ale nie każdy ma szczęście trafić do zaklinaczki koni. A kimś takim jest właśnie pani Joanna.

Jak się zaczęło

Joanna Smulska, chociaż jest bardzo młoda, końmi zajmuje się już 20 lat. Na początku była, jak wszyscy, dosiadającą je amatorką. Potem zaczęła przy nich pracować, poznawać nawyki i charaktery. Całe dnie spędzała w stajniach i wśród książek o naturze koni. A chociaż po drodze skończyła całkiem nowoczesne studia, bo biotechnologię, to swoją karierę i tak związała ze stajnią.

– Przełom nastąpił, gdy cztery lata temu trafiłam do wyjątkowej stadniny w Walii – opowiada. – Konie były tam wyjątkowo traktowane. Nie podkuwano ich, nie używano do kierowania bolesnego wędzidła wkładanego do pyska, do dyspozycji miały specjalny ziołowy bar z dwudziestoma pojemnikami do wyboru, a w każdym coś innego: pokrzywa, rumianek, mniszek, krwawnik... Koński raj, a one odwdzięczały się ludziom najlepiej, jak potrafiły. To tam uporządkowałam swoją intuicyjną niejednokrotnie wiedzę i nabrałam wprawy w ich terapii. Teraz wykorzystuję to w pracy, prowadząc firmę Złoty Koń.

Zaklinaczka

Dziś może się pochwalić kilkudziesięcioma końmi, które poddała terapii. Jednym z najtrudniejszych zadań, jakie miała do wykonania, było... oduczenie rumaka klientki zrzucania wszystkich jeźdźców.
– Pierwszy raz zdarzyło mu się to prawdopodobnie przez przypadek. Ale został ukarany i potem człowiek w siodle zawsze mu się z czymś przykrym kojarzył. Udało mi się powoli to zmienić i stał się koniem ludziom przyjaznym – wspomina Joanna.
Tłumaczy, że to wielkie i silne zwierzę ma mentalność dziecka. Zbyt długa praca bez nagrody szybko je męczy. Łatwo też się nudzi, a jakakolwiek drobna nawet niekonsekwencja w wychowaniu powoduje, że szybko utrwalają się złe nawyki.
– To zwierzę stadne. Poszukuje przywódcy, ale chce mieć pewność, że jest on wiarygodny i wybierze zawsze najlepsze dla niego rozwiązanie – wyjaśnia zaklinaczka. – Robert Redford w swoim filmie pokazał jedną z najpopularniejszych technik zaklinania koni, opierającą się właśnie na zaufaniu i naturalnej potrzebie poszukiwania przywództwa przez konia, zamiast łamania siłą jego oporu. Ale istnieją też inne techniki terapii, dobierane w zależności od konkretnego przypadku.
Koń chętnie zrzeka się odpowiedzialności na rzecz tego, kto wybierze dla niego najlepsze rozwiązanie. Gdy się nie zawiedzie, niepotrzebne jest ani wędzidło, ani żadna forma przemocy.
– Subway, tak niegdyś narowisty, reaguje na samą mowę gestów. Czasami jest przekorny, pokazuje, że nie ma ochoty czegoś zrobić, ale gdy jestem zdecydowana, to ustępuje – mówi Joanna Smulska.

Bez butów chodzi

Przyzwyczailiśmy się, że koń musi mieć podkowy, by nie pokaleczył sobie kopyt. Tymczasem zwolennicy naturalnego chowania tych pięknych zwierząt coraz częściej rezygnują z tego zabiegu. Okazuje się, że właściwie pielęgnowane kopyto nie wymaga „butów”. Tak samo jak niepotrzebne jest wędzidło, by był posłuszny, a bacik może pełnić jedynie symboliczną rolę wskaźnika, który w żaden sposób nie kojarzy się z przemocą i bólem zadawanym przez człowieka.
– Kiedyś koni używano do ciężkiej pracy w polu lub wprowadzano na pola bitew i wówczas nie było czasu na sentymenty. Używano więc przemocy. Ale teraz to niepotrzebne. Mogę lekkim naciskiem dłoni sprawić, że mój koń wykona polecenie – wyjaśnia zaklinaczka.

Szczęśliwe konie

Bezpieczne, szczęśliwe konie śpią na leżąco. Jeżeli zatem wasz koń ciągle jest czujny i cały czas stoi na sztywnych nogach, być może nie czuje się bezpieczny. Konie Joanny śpią na leżąco...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany