Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory prezydenckie 2015. Sensacja stała się faktem: Andrzej Duda nowym prezydentem Polski

AIP
24.05.2015 wybory prezydent 2015 komitet wyborczy andrzej duda wieczor wyborczy pis prawo i sprawiedliwosc bank polski reduta bielanskanz andrzej duda fot grzegorz jakubowski/polska press
24.05.2015 wybory prezydent 2015 komitet wyborczy andrzej duda wieczor wyborczy pis prawo i sprawiedliwosc bank polski reduta bielanskanz andrzej duda fot grzegorz jakubowski/polska press Grzegorz Jakubowski
- Bardzo dziękuję Bronisławowi Komorowskiemu za rywalizację w tej kampanii - tymi słowami zaczął nowy prezydenta Polski. Andrzej Duda pierwszy cios zadał w pierwszej turze, a w drugiej znokautował Bronisława Komorowskiego, wygrywając wybory.

Wybory prezydenckie 2015: Oficjalne wyniki II tury wyborów prezydenckich w województwie łódzkim

Od rana w biurze wyborczym Andrzeja Dudy przewidywano zwycięstwo kandydata PiS. Na przedłużenie ciszy wyborczej do godziny 22:30 reakcja była krótka: - to nieco późniejszy start świętowania - mówił dziennikarzowi Agencji Informacyjnej Polska Press Andrzej Dera, poseł PiS, który nie mógł doczekać się ogłoszenia wyników.

Jego ekscytacja była uzasadniona bo już przed 22:00 w Reducie Banku Polskiego w stolicy pojawili się funkcjonariusze BOR, którzy dokładnie sprawdzili każdy zakamarek. Przepytywali dziennikarzy, interesowali się porzuconymi pod ścianami plecakami. Byli przy tym stanowczy, ale swoje czynności wykonywali z uśmiechem na twarzy. Porozumiewawcze "oczka" były aż nadto oczywiste co do rozstrzygnięcia drugiej tury.

Oficjalne sondażowe wyniki były tak naprawdę tylko formalnością. Osoby z otoczenia Andrzeja Dudy gratulowały sobie zwycięstwa na długo przed ich ogłoszeniem, a skandowanie nazwiska kandydata PiS niosło się po sali głośnym echem. O 22:30 ta ekscytacja przerodziła się w prawdziwy wybuch euforii. Niektórzy nie wierzyli w to, co przed chwilą było dla nich pewnym i w całej tej radości rzucali się sobie w ramiona.

Andrzej Duda wyszedł przy akompaniamencie hasła "Andrzej Duda - prezydentem!". Tuż zanim żona Agata i córka Kinga. Idąc do mównicy nowy prezydent odbierał pierwsze gratulacje, uściskał ręce i wymieniał uśmiechy. Już z podwyższenia pozdrowił wszystkich znanym już gestem - dwoma uniesionymi do góry palcami. - Bardzo dziękuję Bronisławowi Komorowskiemu za rywalizację w tej kampanii - tymi słowami zaczął nowy prezydent. Później został zagłuszony gromkim "Andrzej Duda! Andrzej Duda!".

Należy podkreślić, że atmosfera, jaką sztab w osobach Beaty Szydło i Marcina Mastalerka, stworzył w Reducie Banku Polskiego była godna podziwu. Od początku było czuć podniosłą chwilę, zwłaszcza po spojrzeniu na wielki symbol polski walczącej znajdujący się z boku budynku. Rozciągnięte pionowo biało-czerwone szarfy wzmacniały ten efekt. W takiej aurze około godziny 20:30 Andrzej Duda złożył w tym miejscu kwiaty.

Sam budynek Reduty Banku Polskiego jest większy i ma zdecydowanie inną naturę niż w przypadku biura PiS przy ul. Nowogrodzkiej, gdzie Andrzej Duda oczekiwał na wyniki I tury. Dla porównania Bronisław Komorowski swój pierwszy wieczór zorganizował na Stadionie Narodowym, co świadczyło o pewności siebie. Skończyło się jednak zwycięstwem Dudy, który 24 maja już świadomy swoich notowań, wyniki II tury usłyszał w miejscu zdecydowanie lepiej nadającym się na usłyszenie pozytywnych wieści, niż biuro PiS.

Sala wypełniała się powoli. Początkowo głównie ekipami telewizyjnymi i dziennikarzami, którzy nerwowo powtarzali przygotowane formułki. Jeden z nich stwierdził, że przy pierwszej turze nie czuł takiej ekscytacji, a w niedzielę był wręcz zestresowany. Równie duże napięcie widać było wśród ochrony i obsługi, biegających z jednego miejsca, w drugie i sprawdzających czy wszystko jest w porządku. Jedyne do czego można się było przyczepić, to... niewystarczająca ilość plakietek dla dziennikarzy. Bardzo szybko się skończyły i część osób była identyfikowana przez ochronę poprzez smycze z logiem PiS. Być może zainteresowanie dziennikarzy przerosło oczekiwania sztabu Andrzeja Dudy, albo było to zwykłe niedopatrzenie.

Bez wątpienia kluczowa była kampania prezydencka, w której Andrzej Duda skazywany był na pożarcie, a tymczasem jego sztab rozegrał ją perfekcyjnie. - Pamiętajmy, że sztab idzie za przywódcą. Jego wola walki i determinacja, mając świadomość że startuje z pozycji nie faworyta były kluczowe - przekonuje dziennikarza AIP Tadeusz Cymański. Wtóruje mu inny poseł PiS, Jacek Sasin. - Sam kandydat był najmocniejszym punktem tej kampanii. Podszedł do wyborów tak jak należało, czyli poważnie. Nie obracał się wśród celebrytów, nie przemawiał do ludzi, ale po prostu z nimi rozmawiał. Właśnie to zadecydowało o sukcesie Andrzeja Dudy.

Poseł Cymański dodał, że nawet tuż przed ogłoszeniem wyników, gdy praktycznie pewnym było że Andrzej Duda wygra, ten skromnie patrzył w monitor, oczekując na rezultaty. - Nie czuł się jeszcze prezydentem, ale oczekiwał z pewną szansą na to, co pokaże urna - mówi. - Andrzej Duda ujął się za prostym człowiekiem. Jego na pewno nigdy nie dosięgnie wiersz Zbigniewa Herberta "Ty, który skrzywdziłeś człowieka prostego..." - dodaje. - Mamy złoty wiek, jest rozkwit, jest część której żyje się dobrze, ale milionom ludzi jest bardzo ciężko. To jest porażką tej naszej młodej demokracji. A prezydent Bronisław Komorowski nigdy nie zdobył się na żaden krytycyzm, zawsze wszystko było super! - podkreśla Cymański.

Według Jacka Sasina Polacy zamanifestowali, że potrzebują zmiany. I zmiana na urzędzie prezydenta może być tylko pierwszym krokiem, z który jesienią pójdzie kolejny. - To jest główna przesłanka, wynikająca z tych wyborów. Obywatele chcą zmiany, a tę oferuje Prawo i Sprawiedliwość - twierdzi poseł PiS.

W poniedziałek Andrzej Duda mógłby wreszcie odetchnąć po wyczerpującej kampanii, ale Jacek Sasin przekonuje, że należy od razu wziąć się za realizację wyborczych obietnic. - Powinien przesłać do Sejmu projekty ustaw, które zapowiadał: te w sprawie wieku emerytalnego czy podwyższenia kwoty wolnej od podatku. Ludzie tego oczekują, bo chcą realnej zmiany. Jestem przekonany, że Andrzej Duda od pierwszych dni tym się właśnie zajmie - podkreśla.

O krok dalej poszedł Tadeusz Cymański. - Prezydent powinien spróbować spotkać się z wielką nadzieją ale i znakiem zapytania polskiej polityki, czyli Pawłem Kukizem. To jest bardzo trudny temat. Ale Polska powinna iść dalej. Jesienne wybory będą rozstrzygające. Przy tym założeniu potrzeba mocnej i silnej reprezentacji parlamentarnej, żeby wiele rzeczy zmienić, a przede wszystkim zrealizować te marzenia. Bo Paweł Kukiz ma marzenia, ale to wcale nie są mrzonki - mówi z uśmiechem poseł PiS dziennikarzowi AIP.

OBIETNICE ANDRZEJA DUDY

  • Obniżenie wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn - cofnięcie ustawy podwyższającej go do 67 roku życia
  • 500 zł miesięcznie na każde dziecko, poczynając od drugiego (dla rodzin o najniższych dochodach)
  • Lekarz i dentysta w każdej szkole
  • Bezpłatne przedszkola
  • Stworzenie państwowego programu budowy mieszkań dla rodzin
  • Pomoc dla osób mających kredyty we frankach szwajcarskich - przewalutowanie ich po kursie z momentu brania kredytu
  • Podwyższenie kwoty wolnej od podatku do 8 tys. zł. Dziś wynosi ona 3091 zł
  • Nowe podatki nałożone na banki i hipermarkety
  • Utrzymanie działalności wszystkich kopalń i zwiększenie wydobycia węgla
  • Obniżenie podatku CIT z 19 do 15 proc. dla najmniejszych przedsiębiorstw, które stworzą co najmniej trzy miejsca pracy
  • Odbudowa polskiego przemysłu, szczególnie stoczniowego. Wycofanie się z paktu klimatycznego, który wprowadza obowiązek redukcji zanieczyszczeń z przemysłu
  • Zniesienie podatku VAT na zakup ubranek dla dzieci
  • Stworzenie obrony terytorialnej w kraju z organizacji paramilitarnych
  • NFZ do likwidacji

Koniec kampanii prezydenckiej oznacza początek kampanii parlamentarnej. Andrzej Duda jako prezydent będzie w niej pełnił rolę wunderwaffe partii Jarosława Kaczyńskiego.

Zauważalnie wyższa niż w pierwszej turze frekwencja (56,1 proc.) nie pomogła Bronisławowi Komo-rowskiemu. Sondaże exit poll wskazują na zdecydowane zwycięstwo Andrzeja Dudy. W drugiej połowie czerwca, ewentualnie na początku lipca, Bronisław Komorowski będzie musiał wyprowadzić się z Belwederu. Nowy prezydent nie będzie miał jednak łatwego początku urzędowania. Jednocześnie przez kilka pierwszych miesięcy będzie niejako zwolniony z realizacji wyborczych zobowiązań i obietnic.

Przynajmniej do jesiennych wyborów parlamentarnych na najwyższych urzędach w państwie znów będziemy mieli stan kohabitacji - czyli sytuacji, w której prezydent jest reprezentantem innego obozu politycznego niż ten, który dzierży większość parlamentarną. Stan ten znamy m.in. z czasów Lecha Kaczyńskiego po objęciu funkcji premiera przez Donalda Tuska i z epoki prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego i jednoczesnych rządów koalicji AWS. W obu tych okresach - metodą stopniowego testowania wytrzymałości konstytucji - prezydenci i premierzy wypracowali cały zestaw narzędzi pozwalających na wzajemne torpedowanie swych inicjatyw, kopanie pod sobą dołków i podcinanie skrzydeł. To wszystko z całą pewnością będziemy obserwować już w pierwszych miesiącach urzędowania Andrzeja Dudy - tuż po jego zaprzysiężeniu zacznie się bowiem kampania przed jesiennymi, kluczowymi wyborami parlamentarnymi.

W sytuacji, w której szanse PiS na przejęcie władzy i utworzenie rządu już teraz są całkiem wysokie, Andrzej Duda będzie musiał odegrać bardzo istotną - jeśli nie kluczową - rolę w kampanii parlamentarnej. Jednocześnie będzie to musiał robić tak, by nie dać rządowi Ewy Kopacz tego szczególnego rodzaju alibi, które dawał Donaldowi Tuskowi w jego pierwszej kadencji Lech Kaczyński. Nie może zachowywać się w sposób jednoznacznie destruktywny względem działań rządu, nie może jednak także biernie przyglądać się przedwyborczym działaniom gabinetu Ewy Kopacz. Z całą pewnością nie obejdzie się bez konfrontacji - takich, w których żelazne uściski skrywać będą białe, nieskazitelnie czyste rękawiczki.

Jak zatem wygląda układ sił między prezydentem a premierem i rządem pochodzącymi z przeciwnych obozów politycznych? Po stronie prezydenta mamy przede wszystkim weto oraz możliwość kierowania ustaw do Trybunału Konstytucyjnego. Do tego dochodzą uprawnienia dotyczące awansów generalskich, wpływ na nominacje ambasadorów (prezydent może skutecznie je b lokować) oraz pakiet prerogatyw związanych z inicjatywą ustawodawczą. Z kolei rząd i premier dysponujący większością parlamentarną mogą całkiem skutecznie i bezkarnie odizolować prezydenta od jakiegokolwiek realnego wpływu na prowadzenie polityki zagranicznej, odciąć od większości informacji związanych z własnymi projektami i seryjnie go upokarzać, odrzucając prezydenckie inicjatywy ustawodawcze.

Wbrew pozorom - jeśli chodzi o możliwość czystej konfrontacji, prezydent jest znacznie silniejszy niż rząd (od którego paradoksalnie ma znacznie mniejsze znaczenie, jeśli chodzi o praktycznie wszystkie konstytucyjne prerogatywy władzy wykonawczej). Andrzej Duda będzie więc musiał skorzystać z tej siły - po to by odwdzięczyć się partii, która wyniosła go do władzy. Z kolei dla PiS trudno na kilka miesięcy przed wyborami o lepszy prezent niż Andrzej Duda w Belwederze. Nowy prezydent będzie występował w roli zwiastuna przemian, które nadejdą po zwycięskich dla PiS wyborach parlamentarnych.

Jeśli partia Jarosława Kaczyńskiego będzie umiejętnie to rozgrywać, korzyści mogą być gigantyczne. Od teraz PiS może myśleć nie tylko o wyborczym zwycięstwie - lecz nawet o samodzielnych rządach. To ostatnie to dla PiS perspektywa wyjątkowo wręcz kusząca - zdolności koalicyjne największej partii opozycyjnej wciąż nie są imponujące - na liście potencjalnych partnerów do tworzenia rządu możemy zobaczyć tylko obóz Korwin-Mikkego i mgliście rysującą się na horyzoncie partię Pawła Kukiza. Obie te koalicyjne perspektywy trudno uznać za komfortowe z punktu widzenia PiS - wszak Jarosław Kaczyński do dziś pamięta trudy współrządzenia z Andrzejem Lepperem i Romanem Giertychem i koszty rozpadu tej egzotycznej koalicji - po którym PiS musiało czekać osiem lat na szansę powrotu do władzy.

Układ z Korwinem i Kukizem byłby jeszcze bardziej niebezpieczny dla Prawa i Sprawiedliwości, właściwie zawierałby w sobie niemal gwarancję katastrofy. Strategicznym celem Andrzeja Dudy na początku prezydentury będzie więc musiało być zapewnienie PiS możliwie silnego wsparcia w kampanii parlamentarnej. Paradoksalnie w tym też kryje się największe niebezpieczeństwo pierwszych miesięcy jego prezydentury. Zbyt jednoznaczne zaangażowanie na rzecz PiS może zadziałać przeciwskutecznie, a przy tym ciążyć na całej prezydenturze. I tak jednak znacznie więcej niż Duda powodów do obaw ma w tej chwili z pewnością premier i szefowa PO Ewa Kopacz.

WIERSZYKI NA DZIEŃ MATKI. ŻYCZENIA DLA MAM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany