Renata, mama 17-letniego Łukasza, przyznaje, że ignorowała początkowe sygnały sugerujące, iż jej syn może coś brać.
– Zauważyłam dopiero, gdy tracił kontakt słowny, choć nie było czuć od niego alkoholu, stał się opryskliwy, nie kontrolował swoich zachowań – mówi.
To było w ostatniej klasie gimnazjum. Dopóki jednak Łukasz nie opuszczał lekcji, pani Renata bagatelizowała sprawę. Do szkoły przestał chodzić, gdy zdał do liceum. Wcześniej czynnie uprawiał sport i uchodził za uprzejmego chłopca, który sąsiadkom pomaga dźwigać zakupy.
Renata zmusiła go w końca do zrobienia testów na obecność narkotyków. Okazało się, że w moczu wykryto m.in. marihuanę.
– Przyznał się, że bierze narkotyki, ale twierdził, iż ma nad tym kontrolę – opowiada mama.
Wkrótce jednak chłopak zaczął znikać na całe popołudnia i wieczory. Z domu ginęły wartościowe przedmioty, m.in. złota biżuteria.
– Potrafił nawet sprzedać ubrania, które miał na sobie – wspomina mama. – Żadne kary nie działały. Byłam zrozpaczona, nie wiedziałam, jak z nim postępować.
Renata zgłosiła się do łódzkiego oddziału Stowarzyszenia MONAR. Zaproponowano jej udział w grupie wsparcia dla rodziców uzależnionych dzieci. Tam poznała m.in. Zofię, mamę uzależnionego od komputera 19-letniego Mariusza.
– U nas czerwone światło zapaliło się wtedy, gdy syn przestał chodzić do szkoły, przez co zawalił rok nauki – opowiada Zofia. – Nie miał żadnych znajomych, nie wychodził z domu, był rozdrażniony, potrafił wstawać do komputera nawet w nocy, mógł przy tym nie jeść cały dzień. Wyglądał, jakby miał depresję, a po wakacjach jakby pracował w kamieniołomach.
Mariusz stał się także agresywny. W domu dochodziło nawet do szarpaniny i bójek między nim a rodzicami. Mąż pani Zofii pewnego razu w nerwach przeciął kabel od komputera, a Mariusz wyważył drzwi, próbując zamknąć się w pokoju.
– Szala goryczy przelała się, gdy przy użyciu karty kredytowej męża kupił przez internet kolejne gry, wydając na to bez naszej wiedzy 400 złotych – dodaje Zofia. – Uzależnienie od komputera przyniosło takie same skutki, jak uzależnienie od narkotyków czy alkoholu.
– Najgorsze jest to, że osoby uzależnione nie chcą się leczyć – wtrąca Renata. – Dopiero dzięki grupie wsparcia dowiedziałam się, jak postępować z synem. Zrozumiałam, ze najważniejsze to odciąć go od narkotyków. Robiłam więc wszystko, by mu utrudnić życie, by docenił to, co miał wcześniej i by ponosił konsekwencje swoich zachowań.
Renata była bardzo konsekwentna. Nie ulegała nawet, gdy syn szedł za nią przez całą drogę do pracy i próbował wyciągnąć od niej pieniądze np. na bułkę. Potrafiła także nie otworzyć drzwi do domu, gdy wrócił za późno, nawet zimą.
– Gdy zamykałam przed nim drzwi, zaczynałam szlochać, ale wiedziałam, że nie ma innego wyjścia – wspomina.
– Najgorsze było donieść na własne dziecko na policję – przyznaje kobieta. – Chodziło jednak o to, by został skierowany przez sąd na przymusowe leczenie, bo sam nie chciał poddać się terapii.
– To jest walka o ich życie – dodaje Marta, mama 18-letniego Krystiana. – My walczymy z nimi, a oni walczą z nami.
Marta także starała się, by synowi nie ułatwiać brania narkotyków. W domu była cały czas pusta lodówka, Krystian został odcięty od pieniędzy na wszelkie wydatki.
– Mam przed oczami widok, kiedy syn wrócił naćpany, a w lodówce nic nie było, wyjął więc z plecaka starą, zzieleniałą już kanapkę i ją jadł – wspomina ze łzami Marta. – Tego nie zapomnę chyba do końca życia. Tak samo, jak widoku dziurawych butów, które wypychał sobie gazetami.
Rodzice uzależnionych dzieci przyznają, że ogarniał ich paniczny strach o nie.
– Tego nie można nazwać normalnym życiem – dodaje Marta. – Siedzisz w oknie i wypatrujesz swojego syna, który dawno już powinien być w domu. Nie odbiera telefonu i myślisz, że może już się zaćpał.
– Najgorsze jest to, że te dzieciaki nie wiedzą tak naprawdę, co biorą – wtrąca Renata. – Najczęściej są to mieszanki dopalaczy, bo są tańsze od narkotyków, a ponieważ to mocne środki, można nawet zrobić zrzutę w kilka osób. W gimnazjach nie ma problemu z dostępem do nich. Dyrekcje przymykają na to oko, bo dbają o renomę szkoły. A na terapię trafiają coraz młodsze dzieci, nawet 13- i 14-latki.
Syn Renaty przeszedł terapię w Monarze, z której początkowo uciekł. Wrócił do domu po czterech miesiącach. Na razie nie bierze, ale matka obserwuje, że z dnia na dzień staje się coraz bardziej nerwowy i obawia się, iż może powrócić do narkotyków. Syn Marty przebywa teraz w ośrodku dla uzależnionych. Mariusz, syn pani Zofii, także trafił na terapię. Początkowo chodził tam bardzo niechętnie, potem się przekonał, ale w końcu ją przerwał.
– Jest lepiej, ma znajomych, wychodzi z domu, ale to my wyznaczamy mu godziny, w których może używać komputera – mówi matka.
– Trudno nam zrozumieć, że nasze dzieci są chore, a nie są z gruntu złe – mówią mamy. –
Jako rodzice musimy pracować także nad sobą, by przez to wszystko przejść. Pomoc potrzebna jest tak naprawdę całej rodzinie, bo cała rodzina, w której jest osoba uzależniona, staje się chora. Nam bardzo pomogła grupa wsparcia.
Jak mówią Renata, Zofia i Marta, większość rodziców dzieci uzależnionych dochodzi do wniosku, że przyczyną ich błędów wychowawczych była nadopiekuńcza miłość.
– W obecnych czasach jednak żaden rodzic nie może być pewny, że jego dziecko nie wpadnie w jakieś uzależnienie – dodaje Marta.
ŻYCZENIA NA DZIEŃ OJCA WIERSZYKI NA DZIEŃ OJCA SMSY NA DZIEŃ OJCA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]
- Hakiel złożył ukochanej arabską przysięgę miłości! Poznali się 6 miesięcy temu...
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"