Mirosława Dąbrowska i jej mąż zaciągnęli razem kredyt w wysokości 35 tys. zł we wrześniu 2011 roku w placówce PKO BP przy al. Piłsudskiego 153. Zgodzili się na jego ubezpieczenie, m. in. na wypadek zgonu.
W styczniu 2012 roku zmarł mąż pani Mirosławy.
– Poszłam do banku i zapytałam, co mam zrobić – opowiada kobieta. – Poradzono mi, żebym spłaciła kredyt, a później czekała na wypłatę odszkodowania. Ponieważ mąż był ubezpieczony na życie, otrzymałam po jego śmierci 50 tys. zł. Spłaciłam więc to, co było do spłacenia – nieco ponad 32,8 tys. zł, będąc przekonana, że firma ubezpieczeniowa zwróci mi przypadającą na zmarłego męża połowę tej kwoty.
Łodzianka zdziwiła się ogromnie, kiedy dostała zaledwie 225,41 zł. W piśmie od TU na Życie Europa SA jego przedstawiciele twierdzą, że zgodnie z warunkami ubezpieczenia, wysokość świadczenia jest pomniejszana o wartość spłat kredytu, do których doszło między zgonem męża a dniem wypłaty odszkodowania.
Krótko mówiąc, gdyby pani Mirosława nie spłaciła całego kredytu, dostałaby 16 tys. zł zamiast 225 zł.
Gdy łodzianka zwróciła się do sądu, ten orzekł, że stronami umowy ubezpieczeniowej kredytu są bank i firma ubezpieczeniowa i to one mogą wzajemnie się skarżyć w tej sprawie. Pani Mirosława nie ma takiej możliwości.
– Czuję się oszukana – mówi. – Nie muszę znać wszystkich przepisów, ale pracownik banku powinien być w nich obeznany. Tymczasem od przedstawicieli banku usłyszałam, że nie ma żadnego dowodu na to, że to jego pracownica wprowadziła mnie w błąd.
Strefa Biznesu: Polacy chętniej sięgają po krajowe produkty?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?