Orzeł potrzebuje więcej... „bajkopisarzy”

Prezes łódzkiego klubu, Witold Skrzydlewski mówi, że tym razem nie emocjonował się zawodami tak jak zwykle. Dlaczego?
– Jakie mieliśmy z nimi szanse, skoro u nas szpital w drużynie, mamy 12 kontuzjowanych zawodników. A oni dysponują pięknym obiektem, cztery razy większym budżetem i zawodnikami wysokiej klasy. Nie te realia. Cieszy mnie, że tym razem wszystko skończyło się dla moich żużlowców szczęśliwie. Nikt nie upadł, nie doznał urazów. Może czarna seria się skończyła, oby na wiele sezonów...
W zespole Orła ponownie nie zawiódł Hans Andersen, o którym Witold Skrzydlewski mówi pieszczotliwe nasz ulubiony bajkopisarz. Duńczyk zdobył 12 punktów. Stoczył znakomity zwycięski pojedynek z Sebastianem Ułamkiem. Ech, gdyby więcej było w Orle takich „bajkopisarzy”.
Prezes jest zbudowany postawą Rohana Tungate, który pokazał wielkie serce do walki. Powinni być z niego ludzie. Podobał mu się hart ducha Jakuba Jamroga, który na dwa dni przed meczem pierwszy raz po kontuzji wsiadł na motor.
Zdainem Witolda Skrzydlewskiego wielkiego celu, jakim był awans do czołowej czwórki i walki w play-off, już nie da się zrealizować. O wszystkim zdecydował remis w Gnieźnie, przekreślający szanse łodzian na walkę w gronie najlepszych.
Teraz czeka Orła wyjazdowe starcie z Lokomotivem Daugavpils na wyjeździe.
– To wyjątkowo trudna wyprawa. Tam rzadko komu i kiedy udaje się zdobyć punkty – uważa Witold Skrzydlewski. – My zrobimy wszystko, żeby kibice przeżyli wiele pozytywnych emocji podczas meczu na naszym torze z Ostrovią. Mamy do wyrównania swoje rachunki z prezesem rywali, który twierdził, że z jego teamem nigdy nie wygramy. Wierzę, że utrzemy mu nosa.
Prezes z niecierpliwością czeka na 22 sierpnia i otwarcie ofert uczestników przetargu na budowę nowego stadionu żużlowego. To może być początek piędknej łódzkiej żużlowej historii.