Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pilotowanie F-16 to nie zabawa. Baza lotnictwa w Łasku wśród najlepszych [ZDJĘCIA]

Edward Mazurkow
st. chor. Rafał Olejniczak z 32. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Łasku.
O obchodach Święta Wojska Polskiego, lotach na F-16, szkoleniu pilotów wojskowych i 32. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Łasku rozmawiamy z jej dowódcą, płk. pil. Ireneuszem Nowakiem, jednym z najlepszych polskich pilotów F-16.

– Wybiera się pan do Warszawy na obchody Święta Wojska Polskiego?
– Oczywiście. Minister obrony narodowej za wyjątkowe osiągnięcia w szkoleniu lotniczym i wykonywanie zadań na wysokim poziomie wyróżnił 32. Bazę Lotnictwa Taktycznego w Łasku wpisem do Księgi Honorowej Wojska Polskiego. Uroczystość odbędzie się dzisiaj w Centrum Konferencyjnym Wojska Polskiego. O randze wyróżnienia świadczy to, że w Wojsku Polskim w ten sposób uhonorowano tylko cztery jednostki wojskowe, m.in. GROM.
– Na monotonię służby chyba pan nie narzeka. Wczoraj wrócił pan ze szkolenia w 31. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Poznaniu-Krzesinach.
– Ćwiczyliśmy dowodzenie w powietrzu formacjami samolotów w lotach taktycznych i walkach powietrznych. Lataliśmy m.in. nad Mazurami i nad morzem na wysokości około 11 kilometrów. Rozpoczynając wykonywanie zadania taktycznego w strefach wydzielonych wykonywaliśmy loty koszące na wysokości zaledwie 100 metrów. Pędzi się wówczas do ziemi z prędkością 900 kilometrów na godzinę. Najmniejszy błąd może kosztować życie.
– Co wtedy się czuje?
– Adrenalinę. Jednak emocje trzeba trzymać na wodzy. Należy być skupionym i precyzyjnie kontrolować parametry lotu. W locie koszącym cel trzeba znaleźć w ułamku sekundy i go zniszczyć.
– Jakim arsenałem dysponuje pilot F-16?
– Zależy od zadania, jakie otrzymał przed lotem. Samolot jest uzbrojony w kierowane pociski rakietowe albo bomby precyzyjnie kierowane laserem lub GPS. Pilot ma też do dyspozycji sześciolufowe działko pokładowe. Ma ogromną siłę rażenia. W ciągu dwóch, trzech sekund wystrzeliwuje 500 pocisków.
– Tankował pan „efa” w powietrzu?
– Wielokrotnie. To skomplikowane zadanie, wymagające dużej koordynacji jego uczestników. Ostatnio w Hiszpanii podczas międzynarodowego szkolenia taktycznego, w którym uczestniczyli piloci NATO z Europy, ćwiczyliśmy symulowany atak na fregatę na Morzu Śródziemnym. Wcześniej trzeba było zatankować samolot w powietrzu. Samolot tankowiec jest wyposażony w tzw. boom, czyli wysięgnik podający paliwo. Żeby przystąpić do tankowania, trzeba precyzyjnie zająć pozycję pod tankowcem i dopiero wówczas operator może boom podłączyć do myśliwca. F-16 zazwyczaj tankuje w powietrzu około dwóch ton paliwa. Operacja ta trwa około czterech minut.
– Ile maszyn F-16 jest w Łasku?
– Naszych szesnaście, ale podczas ćwiczeń liczba ta wzrasta. Przylatują do nas m.in. Amerykanie, Belgowie, Holendrzy, a także Niemcy na dwusilnikowych myśliwcach wielozadaniowych Eurofighter Typhoon. Na naszym lotnisku lądował również ogromny francuski tankowiec KC-135, który zabiera w powietrze setki ton paliwa.
– Ostatnio gościliście także amerykańskie samoloty A-10, zwane niszczycielami czołgów.
– Było ich dwanaście. Startowały z Łasku, leciały nad poligon lotniczy w Nadarzycach w województwie wielkopolskim i tam atakowały wycofane z eksploatacji czołgi. Lot w jedną stronę (około 300 kilometrów) zajmował im 20 minut. My na „efach” lecimy o pięć minut krócej.
– Często lata pan z prędkością naddźwiękową?
– Jeśli wymaga tego zadanie, które wykonuję. Odbywa się to wówczas na wysokościach powyżej 11,5 kilometra nad ziemią. W samolocie nie odczuwa się przekroczenia bariery dźwięku. Taka informacja pojawia się jedynie na wyświetlaczu. Samolot podczas przekroczenia bariery dźwięku wytwarza falę uderzeniową, przypominającą odgłos burzy. Gdy leci się na dużej wysokości, nie powoduje ona szkód na ziemi.
– Jaka jest dzisiaj 32. BLT w Łasku?
– Jest to bardzo nowoczesna jednostka wojskowa, wyposażona w sprzęt najnowszej generacji. Codziennie do pracy w bazie przychodzi 1400 osób, wojskowych i pracowników cywilnych. Jesteśmy największym pracodawcą w regionie. Nasze lotnisko, które znajduje się w gminie Buczek, ma 445 hektarów powierzchni. Pas startowy liczy 2,5 kilometra długości i jest przystosowany do przyjmowania wszystkich typów samolotów, także najcięższych, np. C17. Takie maszyny też lądowały na naszym lotnisku.
– Ile lat jest pan już pilotem?
– Ponad dwadzieścia. Ukończyłem Liceum Lotnicze w Dęblinie i Wyższą Szkołę Oficerską Sił Powietrznych. Po szkole przez pięć lat latałem na myśliwcach MiG-21. Później przez dwa lata studiowałem na Akademii Obrony Narodowej. Następnie latałem na Iskrach i doskonaliłem angielski. Wówczas poszukiwano kandydatów do szkolenia na F-16. Zgłosiłem się i zaliczyłem z wynikiem pozytywnym bardzo rygorystyczne badania lekarskie. Półroczny kurs językowy odbyłem w Teksasie w USA. Sztuki pilotażu samolotów przez dwa lata uczyłem się w bazach amerykańskich sił powietrznych w Missisipi, Georgii i Arizonie. Kurs odbywał się w dwóch etapach. W pierwszym szkoliłem się na samolocie T-38 Talon. W drugim już na F-16. Instruktorzy amerykańscy byli bardzo wymagający. Traktowali nas tak jak swoich pilotów. Wówczas okazało się, jak ważną sprawą jest opanowanie specjalistycznego słownictwa angielskiego.
– Ile czasu w roku spędza pan za sterami „efa”?
– Około dwustu godzin. To niezły wynik, ale niektórzy koledzy w powietrzu spędzają nawet 250 godzin.
– Co pan stara się wpoić swoim podwładnym?
– Profesjonalne traktowanie zawodu, żeby zadania wykonywali na najwyższym poziomie. Pilotowanie F-16 to nie jest zabawa.
– Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany