Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Druga młodość niemieckiego hydroplanu [zdjęcia, film]

iwona jędrzejczyk-kaźmierczak
Czwartek, 11 października ubiegłego roku, kilkanaście minut po godz. 15, czerwono-biały hydroplan cessna 206, ważący 1,3 tony i zabierający na pokład pięć osób (nie licząc pilota), zbliża się do Stawów Stefańskiego.

Zobacz film

O godz. 15.20 maszyna należąca do niemieckiej firmy transportującej od kwietnia do końca września turystów nad jeziorem Treptow See w Berlinie "siada" na łódzkim akwenie. Tak wyglądało pierwsze lądowanie na wodzie w historii naszego miasta. Samolot przyleciał tutaj w celu renowacji, której podjęła się jedna z firm specjalizujących się w tego typu zabiegach.
Dziś rozebrany na części wodnosamolot zyskuje drugą młodość. Za mniej więcej miesiąc będzie można w pełni podziwiać jego nowy image. Po zakończonych pracach, wbrew wcześniejszym planom, nie będzie ponownie straszył kaczek pływających po łódzkich stawach. Odjedzie w częściach, na czterech kołach.

Suchym lodem w farbę

Pracownicy łódzkiej firmy zajmującej się renowacją samolotów znają już dobrze 40-letni wodnosamolot krążący nad niemiecką stolicą. W marcu 2007 r. odświeżali jego wnętrze, od ścianek po siedziska i dywaniki. Wtedy jednak maszyna nie przyleciała do Łodzi. Przygotowane tu wyposażenie zostało zawiezione do Berlina i tam wymienione. Tym razem prace mają dużo większy zakres.
Zaraz po lądowaniu na Stawach Stefańskiego samolot zdemontowano. Odczepiono pływaki, skrzydła i statecznik poziomy na ogonie. W częściach przetransportowano go do hangaru na terenie łódzkiego lotniska, gdzie trwają prace.

- Rozpoczęliśmy żmudne zeskrobywanie wszystkich warstw farby, aż do pierwotnego aluminium - mówi Sławomir Walczak, pilot zawodowy małych samolotów, który od dziesięciu lat prowadzi w Łodzi firmę trudniącą się kompleksową renowacją takich maszyn.
Początkowo czyszczenie odbywa się ręcznie. Później poszczególne części hydroplanu są traktowane tzw. suchym lodem w postaci bardzo drobnych kostek o średnicy około 3 mm. Drobniutkie granulki przypominają z wyglądu kaszę mannę.

- Suchy lód jest podawany na farbę pod ciśnieniem - opowiada właściciel firmy czuwającej nad remontem cessny. - Powstaje wówczas mgła z lodu, pod wpływem której farba, nawet ta znajdująca się w zakamarkach, odchodzi bez problemu.
Kiedy się ją zeskrobie, dokładnie widać wszystkie zniszczenia.
- Póki co wygląda, że hydroplan, mimo swojego wieku, jest w niezłym stanie - mówi Sławomir Walczak. - Byliśmy przekonani, że w samolocie, który ma ciągły kontakt z wodą, będzie dużo więcej miejsc "zjedzonych" przez rdzę. No, ale z drugiej strony na pływakach doliczyliśmy się aż siedmiu warstw farby.

Kolejny etap to tzw. kontrola strukturalna przeprowadzana przez specjalistów z Warszawy. To, zgodnie z zaleceniami wydanymi przez firmę Cessna Aircraft Company, obowiązkowy sprawdzian, który do końca 2014 r. musi przejść każda cessna wyprodukowana przed 1986 rokiem.
- To bardzo szczegółowa kontrola, w trakcie której jest sprawdzana dosłownie każda śrubka pod kątem istnienia na niej rdzy - opowiada łodzianin. - Elementy, jakie trzeba skontrolować, są rozpisane na 800 stronach. Taki sprawdzian zajmuje około 100 godzin, czyli w praktyce dwa tygodnie. Jeśli eksperci dostrzegą na jakiejś części rdzę, trzeba ją wymienić.

Na koniec wodnosamolot trafi do Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 1 mieszczących się w Łodzi, gdzie zostanie polakierowany.

Z Polski do Niemiec w częściach

Pod koniec stycznia rozpocznie się systematyczne wywożenie hydroplanu w częściach do niemieckiej miejscowości Kamenz, położonej niedaleko Drezna. Tam zostanie zmontowany, następnie postawiony na pobliskim jeziorze, po czym wystartuje do oddalonego o niecałe 200 km Berlina.
- Moglibyśmy złożyć hydroplan w łódzkim hangarze, ale nie damy rady przewieźć go w całości na Stawy Stefańskiego - wyjaśnia Sławomir Walczak. - Montaż bezpośrednio na stawach również odpada, bo o tej porze roku aura może być u nas bardzo zimowa. Poza tym ponieważ nie dalibyśmy rady złożyć samolotu w ciągu jednego dnia, pojawia się problem, jak go zabezpieczyć na noc. W Niemczech będzie składany pod dachem, po czym zostanie przetransportowany w całości kilkaset metrów do jeziora.

Koszt remontu to tajemnica handlowa, ale, jak twierdzą specjaliści z branży, rachunek za niego będzie i tak sporo niższy od tego, jaki wystawiłyby niemieckie przedsiębiorstwa wykonujące identyczne prace.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany