Część tych zbiorów trafiła już na listę wojewódzkiego konserwatora zabytków. Większość jest stłoczona w hangarze i namiocie, dokąd docierają wycieczki, naukowcy i muzealnicy.
Po T-34 nie warto nurkować
- Łowiąc ryby w Warcie jako dziecko, słyszałem, że najlepiej biorą koło zatopionego czołgu - opowiada kolekcjoner. - Przyszedł taki dzień, kiedy trzeba było zmierzyć się z marzeniami. Ponieważ moje pojazdy często grają w filmach i są wykorzystywane do rekonstrukcji historycznych, zgromadziłem specjalistyczny sprzęt do ich transportu i wyciągania z błota.
Miłośnik militariów ustalił, że woda nie kryje popularnego czołgu T-34, ale coś wyjątkowego - lód załamał się pod holowanym czołgiem produkcji amerykańskiej. Najpierw udało się wydobyć z mułu rzecznego klapę włazu wieży, zaczep tylnych pokryw silnika i fragment błotnika.
Na tej podstawie łodzianin Janusz Zgit, zaprzyjaźniony ekspert broni pancernej, stwierdził, że chodzi o 17-tonowy, lekki czołg Valentine, produkowany w Anglii i Kanadzie. Tysiące egzemplarzy w morskich konwojach przewieziono do Związku Radzieckiego. Jacek Kopczyński miał świadomość, że na całym świecie pozostały pojedyncze egzemplarze "Walentyny".
90 ton na haku
Ściągnął sześciu zaprzyjaźnionych płetwonurków, archeologów, załatwił zgodę na poszukiwania od konserwatora zabytków i policji. Jeden dzień minął na macaniu - dosłownie - wraku w wodzie o przejrzystości zero i zaczepianu lin czołgowych o 3,5-centymetrowej średnicy. Drugiego dnia przed zmierzchem czołg został wyciągnięty na brzeg w jednym kawałku.
Na haku wyciągarki obciążenie sięgało 90 ton! To był ciężar pojazdu, piasku we wraku i opór gruntu.
Z relacji świadków wynikało, że załoga wyszła z czołgu. Spędziła dwa tygodnie w miejscowości Warta, zanim rozkazy pognały ją na Berlin. Wiadomo też, że żołnierze przeżyli wojnę. Nie jest wykluczone, że uda się ustalić personalia szczęśliwie ocalonej załogi.
"Walentynę" na cokół
Jeszcze nie rozpoczął się remont czołgu, a już były liczne pomysły na wykorzystanie go, np. w charakterze pomnika w mieście Warta. J. Kopczyński nigdy do tego nie dopuści, bo jest zwolennikiem organizowania "żywego muzeum". Zamierza wyremontować wrak. Za 3 lata czołg zacznie jeździć.
W styczniu przedmioty z pojazdu trafią na wystawę w muzeum w Warcie. Będzie na niej 20-litrowy kanister, który jeszcze nie został otwarty. Ongiś w środku prawdopodobnie chlupotał bimber, jedyny wymienialny środek płatniczy na froncie. Po załodze została niemiecka maszynka do golenia na żyletki, dwie szczoteczki do zębów, lornetka, kilka zapasowych peryskopów, maski przeciwgazowe, manierka i menażka.
- Jako pasjonat militariów miałem dwa marzenia - opowiada pan Jacek. - Pierwsze to było zgromadzenie sztandarowych wyrobów przedwojennego polskiego przemysłu: dwóch tankietek TK-S i motocykla Sokół. Jedną tankietkę kupiłem w Norwegii za kołem podbiegunowym. W ramach reparacji wojennych trafiła do farmera i służyła mu jako... ciągnik rolniczy. Drugą złożyłem z części, m.in. odkopanych w pobliskich lasach. To jest spełnione marzenie. Teraz wyremontuję Valentine i przejadą nią przez most w Warcie, czego nie udało się załodze w 1945 r.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- 19-letnia Emilia Dankwa odsłania brzuch i wygina śmiało ciało w cekinach i szpilkach
- Andrzej z "Sanatorium miłości" mieszka w DPS. Nie zgadniecie, kto chce mu pomóc
- Marcin Miller chudnie w zastraszającym tempie. Lider Boysów to teraz niezłe ciacho!
- Rutkowski grozi, że nagra piosenkę z Wiśniewskim! Będzie nowe Ich Troje?!