- To pierwszy obiekt ogólnopolskiej sieci w Łodzi - mówi Paulina Janiszewska, kierownik placówki. - Mamy w ofercie kilka tysięcy produktów, oprócz odzieży także biżuterię, torby, obuwie, galanterię, zabawki, książki, płyty DVD...
Towar sprzedajemy w kilogramach, w poniedziałek jest nowa dostawa, podczas której wymieniamy 100 procent asortymentu. Ceny zależą od dnia: na początku tygodnia kilogram kosztuje 55 zł, a pod koniec 15 zł. Mamy też dział z rzeczami wycenionymi, które kosztują od 1 do 3 zł za sztukę.
Niewykluczone, że wkrótce powstaną w Łodzi kolejne sklepy tej samej sieci. - Jej właściciele uważają, że łódzki rynek bardzo dobrze się rozwija, jest jednym z największych w kraju - podkreśla Paulina Janiszewska. Największy łódzki lumpeks działa obecnie przy al. Piłsudskiego (1,2 tys. metrów kwadratowych), ale prawdziwe zagłębie second-handów jest w rejonie ulic: Wschodniej, Legionów i Gdańskiej.
Na reprezentacyjnej "Pietrynie" jest ich sześć. Używane ciuszki można też kupić w malutkich butikach gęsto rozsianych na łódzkich osiedlach. Z danych zamieszczonych w ewidencji gospodarczej wynika, że w naszym mieście działa ponad 300 sklepów z używaną odzieżą (dla porównania - we Wrocławiu jest ich około 100). Co ciekawe, klientami lumpeksów wcale nie są wyłącznie najbiedniejsi łodzianie.
- Odwiedza nas coraz więcej osób, które stać na zakupy w galeriach handlowych, ale przychodzą do second-handu po coś innego, unikatowego lub markowego w supercenie. Zdarza się, że stroje są nowe, z metkami - mówi pani Aneta, pracownica sklepu przy al. Piłsudskiego. - Wczoraj klientka kupiła dziecięcą bawełnianą koszulkę marki Nike za 5 zł. A w sklepie firmowym musiałaby zapłacić za nią około 100 zł...
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?