Splądrowany cygański pałac [zdjęcia]

Z ogrodzenia skradziono metalowe przęsła (pozostały wyłącznie betonowe słupy), dlatego wejść na teren posesji może każdy.

- Przychodzą tu grafficiarze, złomiarze i bezdomni - wylicza mieszkaniec jednej z sąsiadujących posesji. - Ostatnio wokół pałacu zaczęły kręcić się dzieciaki, pewnie wybierają to miejsce na wagary.

Odkąd właściciele pałacu przy ul. Pabianickiej, którzy prowadzili w nim szwalnię, opuścili go (a to - jak twierdzi najbliższa sąsiadka, pani Małgorzata - stało się z dnia na dzień jesienią zeszłego roku) z budynku zniknęły okna, meble, dywany. Wyposażenie zakładu szwalniczego - wieszaki i formy krojnicze - oraz garderoba porozrzucane są w pokojach i na podwórku. Elewacja pałacu stała się z kolei miejscem popisów dla grafficiarzy. Przychodzą tam także bezdomni, których obecność najbardziej niepokoi sąsiadów.

- W zeszłym roku wybuchł tam pożar - denerwuje się ten sam sąsiad. - Wiadomo jak ogień łatwo się przenosi.
Zdewastowany pałac zainteresował strażników miejskich, którzy próbowali skontaktować się z jego właścicielem, ale ten wyjechał z kraju.

- Udało się dotrzeć do pełnomocnika, jednak nie interesuje go stan budynku - wyjaśnia Leszek Wojtas z łódzkiej straży miejskiej. - Okoliczni mieszkańcy zrobili sobie tam też dzikie wysypisko śmieci.

- Kiedyś chodziłam tam na herbatki, w środku było przepięknie - wspomina pani Małgorzata. - Trudno uwierzyć, że teraz tak wygląda...