Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kuba uciekał, byle dalej... Zostawił list pożegnalny i wyszedł z domu

Małgorzata Trzuskowska
Przez cały poniedziałek policja i zrozpaczeni rodzice poszukiwali 13-letniego Kuby z Chechła Pierwszego pod Pabianicami, który nad ranem, gdy wszyscy spali, wyszedł z domu, pozostawiając przerażający list. Prosił w nim mamę, by pożegnała od niego 6-letnią siostrę, która, jak napisał, nigdy go już nie zobaczy, bo on będzie daleko, daleko...

EL CLASICO ELEVEN REAL vs BARCELONA

Jakub Lesman to dziecko z dobrego domu, syn znanego pabianickiego lekarza i radnego Jarosława Lesmana. Świetny uczeń – w szkole podstawowej z klasy do klasy zdawał z wyróżnieniem (w tym roku rozpoczął naukę w katolickim gimnazjum im. św. Wincentego a Paulo w Pabianicach). I znakomity tenisista – jak podkreśla jego ojciec, plasuje się w pierwszej dziesiątce polskich juniorów ze swego rocznika.

W niedzielę wieczorem wyszło na jaw, że Kuba dostał w szkole dwie jedynki z chemii. Rodzice nie byli zadowoleni.
W podobnych przypadkach nigdy nie są. Kuba jednak na swą porażkę zareagował inaczej, niż zwykle reaguje nastolatek, któremu w szkole powinęła się noga. Kiedy w poniedziałek rano mama poszła obudzić syna, by wyprawić go do szkoły,chłopca nie było w pokoju.

Wsiadł do pociągu byle jakiego
Można wyobrazić sobie, jakie uczucia targały rodzicami chłopca, gdy przeczytali, co napisał ich syn. Co mu strzeliło do głowy, co się z nim teraz dzieje? I co, na Boga, znaczy „daleko, daleko”?!
EL CLASICO ELEVEN REAL vs BARCELONA
Na szczęście Kuba najwyraźniej miał na myśli dosłowne znaczenie tego słowa. Wsiadł do pierwszego pociągu, który podjechał na stację, i rozpoczął podróż. Dokądkolwiek, byle dalej. Traf chciał, że pociąg jechał do Poznania.
O tym jednak wszyscy poza Kubą dowiedzieli się dopiero późnym wieczorem, kiedy młody uciekinier wrócił jednak do domu. Aż do bez mała godz. 22 na nogi postawiona była policja, przeszukiwano Pabianice i okoliczne miejscowości, a telefonogram dostały wszystkie posterunki w kraju, do akcji przystąpił pies tropiący, komunikat o zaginionym dziecku podawały media. Przed godz. 22 jakiś kierowca zobaczył pod lasem w rejonie Chechła Pierwszego nastolatka odpowiadającego rysopisowi i natychmiast to zgłosił. Najwyraźniej Kuba po ucieczce bał się spotkania z rodzicami...

Jestem dobrym ojcem

W internecie przy informacjach o ucieczce chłopca zaroiło się od komentarzy o wybujałych ambicjach rodziców, wywierających rzekomo ogromną presję na swe utalentowane dziecko. „Jego tata zmuszał go ciężkich treningów ponad siły, nigdy nie pochwalił” – napisał jeden z internautów, który, jak wynika z treści komentarza, zna Kubę. Kilka osób, mniej skłonnych do głębszej refleksji, wyskoczyło wprawdzie z pomysłem, że „smarkaczowi trzeba złoić skórę”, większość jednak solidaryzowała się z chłopcem w przekonaniu, że uciekł, bo miał dość, nadmiar oczekiwań go przerósł.

– Kuba wcale nie trenuje tak dużo – mówi tymczasem tata Jakuba, Jarosław Lesman. – Godzinę, czasem półtorej dziennie, a jest czołowym tenisistą w kraju – podkreśla. – Inni z grupy osiągającej podobne sukcesy trenują więcej. Uważam, że jestem dobrym ojcem. Jeżeli mam sobie coś do zarzucenia, to może to, że do dzienniczka nie powinno się zaglądać o 20 wieczorem, tylko wcześniej. Jednak przy czwórce dzieci czasem trudno wszystkiemu sprostać (pabianicki radny ma trzech synów, w tym jednego dorosłego, również lekarza, i córkę – przyp. red.). A faktem jest też, że w Polsce nie ma warunków dla sportowców, nie ma specjalnych gimnazjów dla nich, a w szkole nie bierze się pod uwagę, że dziecko intensywnie pracuje poza szkołą, wymagania są jak dla wszystkich i nikt takiemu dziecku nie pomaga.
Jarosław Lesman podkreśla, że Kuba nie jest jedynym z czwórki rodzeństwa odnoszącym sukcesy.
– To są bardzo sprawne dzieci! – mówi. – Moja 6-letnia córka już zajęła III miejsce w turnieju Jerzyk Cup.

Jedynka jak koniec świata...
W gimnazjum im. św. Wincentego a Paulo w Pabianicach nie chciano z nami rozmawiać o problemach młodego tenisisty.
– Nie mieszamy się w sprawy rodzinne – powiedział tylko dyrektor szkoły ks. Stanisław Janowiak.
Zdaniem psycholog Beaty Matys-Wasilewskiej, dzieci, które odnoszą wyłącznie sukcesy – w szkole czy w innych dziedzinach – są wbrew pozorom w niełatwej sytuacji.

– Wystarczy wtedy błaha z pozoru porażka, żeby dziecko pomyślało „jestem do niczego” – mówi pani psycholog. – Druga jedynka dla ambitnego nastolatka może być problemem wręcz nie do przejścia. „Zawiodłem na całej linii” – myśli sobie i może dojść do wniosku, że pozostaje mu tylko ucieczka. W takiej sytuacji mogą się nawet pojawić myśli o samobójstwie! Dlatego też, gdy mamy ambitne i odnoszące sukcesy dziecko, bardzo ważne jest, by uświadamiać mu, że życie nie składa się z samych sukcesów, a porażki są także doświadczeniem i powinny skłaniać do poszukiwania rozwiązań.

](http://www.expressilustrowany.pl/ "ZOBACZ TEŻ FILM Polskie miasta solidaryzują się z Francuzami. (autorTVN24/x-news)