Co Widzew zrobiłby bez Abbesa i Phibela

Stara piłkarska prawda głosi, że tworzenie piłkarskiego zespołu rozpoczyna się od defensywy. Grająca pewnie czwórka obrońców, a zwłaszcza dwójka stoperów, to skarb nie do przecenienia. Tak było w ostatnim ligowym spotkaniu z Jagiellonią. Obrońcy byli zaporą nie do przebycia.
A jeszcze nie tak dawno obawiano się, że Thomas Phibel więcej będzie się na boisku kłócił i pajacował, niż grał, a Hachem Abbes wdawał się w niepotrzebne dryblingi przed własnym polem karnym, które grożą utratą piłki, a w konsekwencji bramki. Tymczasem obaj w Widzewie wyrośli na odpowiedzialnych piłkarzy, na których można polegać jak na Zawiszy.
Miejmy nadzieję, że podobnie będzie w piątkowym meczu z kandydatem do mistrzowskiego tytułu Lechem w Poznaniu (godz. 20.45). Rywal to wyjątkowo groźny. Ma ogromne ofensywne atuty, a zwłaszcza dwóch przebojowych, bramkostrzelnych skrzydłowych - Bułgara Aleksandyra Tonewa i Gergo Lovrencsicsa, których nie będzie łatwo zatrzymać. Jeśli jednak obaj stoperzy będą mądrze kierować grą defensywną, to może ich ataki uda się zatrzymać.
W Widzewie wszyscy zdrowi - to najważniejsza wiadomość. Po walce z uczuleniem do normalnych zajęć wrócił bramkarz Maciej Krakowiak. Trochę poobijany po ostatnim meczu jest Hachem Abbes, ale to twardy facet, który łatwo nie pęka. Powinien zatem być gotowy na mecz w Poznaniu, podobnie jak Słoweniec Denis Kramar. Pytanie tylko, czy ten ostatni wygra rywalizację z Michałem Płotką, który był jednym z najlepszych graczy w meczu z "Jagą". Nie było tylko pomocnika Krystiana Nowaka, któremu głowę teraz przede wszystkim zaprząta matura.
Późna pora rozgrywania piątkowego spotkania sprawia, że Widzew uda się do Wielkopolski w dniu meczu. (pas)