Choć ŁKS powrót do wielkiego futbolu rozpoczął dopiero od piątego poziomu piłkarskich rozgrywek, spotkanie przy al. Unii znacznie różniło się od pozostałych meczów tej klasy. Głównie za sprawą kibiców, którzy nie opuścili drużyny w najtrudniejszych chwilach. Pierwszy mecz ŁKS w IV lidze oglądało ponad dwa tysiące sympatyków, czyli więcej niż ostatnie spotkania łodzian na zapleczu ekstraklasy.
Taka liczba widzów i głośny doping stremowały nową drużynę zbudowaną latem przez trenera Wojciecha Robaszka. Łodzianie prowadzili grę i szybko chcieli udowodnić, że słusznie wymienia się ich jako murowanych faworytów do awansu. Problem w tym, że w ich grze za dużo było nerwowości i brakowało pomysłu na przebicie się przez broniącą się drużynę gości. Dopiero kwadrans po rozpoczęciu meczy pierwszy raz, ale bardzo niecelnie, na bramkę Pogoni uderzał Adrian Filipiak. Dużo bliżej szczęścia w 30 min był Adrian Kasztelan, lecz jego potężne uderzenie z 35 metrów zatrzymało się na poprzeczce. To była zapowiedź większych emocji i, jak się okazało, wielu powodów do radości.
Po raz pierwszy stadion eksplodował w 33 minucie, kiedy z bliska głową po rzucie wolnym wykonywanym przez Kasztelana, piłkę w siatce umieścił Szymon Salski. Dwie minuty później obrońca gospodarzy mógł podwyższyć prowadzenie, ale jego strzał z linii pola karnego tuż przed bramką zablokował obrońca gości. Szansę na gola w 40 min zmarnował też Adam Patora, który przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem. Nie minęło jednak pół minuty, a napastnik ŁKS cieszył się z gola. Największą zasługę przy jego bramce miał jednak Dawid Sarafiński, który najpierw odebrał piłkę obrońcy Pogoni, a później popisał się 40-metrowym rajdem. Przed przerwą łodzianie jeszcze raz pokazali swoją siłę. Tym razem piłkę do własnej bramki skierował Patryk Kaczmarek. Z wolnego dośrodkowywał Kasztelan, dla którego była to trzecia asysta w tym meczu.
Pomocnik ŁKS był blisko wpisania się na listę strzelców był w 54 min, kiedy jego mocne uderzenie z trudem obronił bramkarz Pogoni. Golkiper gości nie dał się też pokonać z bliska Patorze (57 min). Przewaga podopiecznych Robaszka nadal była jednak bardzo wyraźna. Rywale pierwszy celny strzał na bramkę ŁKS oddali dopiero w 64 min, ale nie mógł on zagrozić Kamilowi Woźniakowi. Od tej pory łodzianie też nieco spuścili z tonu, aż w doliczonym czasie gry kropkę nad i po zagraniu Sarafińskiego postawił rezerwowy Rafał Jankiewicz.
ŁKS - Pogoń Zduńska Wola 4:0 (3:0)
1:0 – Salski (33), 2:0 – Patora (40), 3:0 – Kaczmarek (43, samobójcza), 4:0 – Jankiewicz (90+2).
Żółte kartki: Ślęzak, Kasztelan, Adamski (ŁKS) – Plisiecki, Piotrkowski, Porada (Pogoń).
Sędziował Tomasz Krawczyk (Piotrków Tryb.).
Widzów: 2 168.
ŁKS:Woźniak – Słyścio, Salski, Zimoń, Białek – Okoński (9, Filipiak), Ślęzak (86, Jurkowski), Żytek (62, Adamski), Sarafiński, Kasztelan – Patora (80, Jankiewicz).
Pogoń Zduńska Wola: Chruściel – K. Grzelak (64, Porada), Korona, D. Grzelak, Piotrkowski – Cichosz (46, Kaleta), Boruń, Kaczmarek, Plisiecki (79, Radomski), Górzawski – Gorący (77, Królewiak).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Tak NAPRAWDĘ wyglądają przedramiona 68-letniej Kwaśniewskiej! Tego nie da się ukryć
- Ojciec dziecka Tomaszewskiej nie spełnia się w nowej roli? "Już jest przestraszony"
- Bliscy Murańskiego boją się mówić prawdy o jego śmierci! "I tak byście nie uwierzyli"
- Chwajoł tłumaczy się z nieprzyzwoitej kreacji na komunię. Szok, co napisała [FOTO]