Kilkadziesiąt minut trwał dramat kierowcy dostawczego volkswagena, który w czwartek po południu próbował wyjechać sprzed domu handlowego przy ul. Tatrzańskiej. Podczas wykonywania manewru samochód "nadział" się na około metrowy słupek.
CZYTAJ WIĘCEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
- Przestań! Nie gazuj! Wyłącz silnik! - krzyczała wniebogłosy siwa pasażerka volkswagena, która wysiadła z samochodu i nawigowała kierowcę, jak wyjść z opresji.
Krzyki kobiety oraz ryk silnika był tak głośny, że zatrzymywał przechodniów. To z kolei denerwowało zagubionego w sytuacji kierującego. Nie przebierał w słowach.
CZYTAJ WIĘCEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
-Jak mam myśleć, jak te stare k... na mnie patrzą - komentował zachowanie gapiów mężczyzna.
Nadkole volkswagena w tym czasie jeszcze głębiej wbijało się w metalowy słupek. W pewnym momencie odpadł zderzak i auto stanęło w poprzek chodnika.
CZYTAJ DALEJ
Kierowcy próbował pomóc jeden z przechodniów i - nieustannie - siwa pasażerka, która ostatecznie pobiegła do handlarzy po młotek.
Po kilkudziesięciu minutach volkswagen został oswobodzony.