MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Druga porażka z rzędu Widzewa. Łodzianie coraz niżej w tabeli

Jan Hofman
Piłkarze Widzewa przegrali drugi mecz z rzędu w ekstraklasie (tym razem ze Śląskiem Wrocław 1:3), a to sprawiło, że łodzianie znaleźli się w grupie zespołów, którym przyjdzie walczyć o utrzymanie w krajowej elicie. Wprawdzie tragedii jeszcze nie ma, ale pewnie już w klubie zdają sobie sprawę, że strefa spadkowa przybliżyła się niebezpiecznie.

Piłkarze Widzewa liczyli przed meczem, że uda im się we Wrocławiu wywalczyć przynajmniej punkt. Wiara łodzian opierała się na tym, że gospodarze wczorajszego pojedynku będą odczuwali w nogach trudy pucharowej rywalizacji z FC Sevilla.
Jednak łodzianie zdawali sobie sprawę, że podjęcie otwartej walki nawet z podmęczonym Śląskiem może się dla nich źle skończyć, toteż od pierwszego gwizdka przyczaili się na własnej połowie, dając się wyszumieć rywalowi. Drużyna ze stolicy Dolnego Śląska od razu uzyskała przewagę, ale początkowo jej akcje nie stwarzały większego zagrożenia na przedpolu Macieja Mielcarza.

I trzeba przyznać, że pierwszą klarowną sytuację bramkową stworzyli goście. W czwartej minucie dokładnym dośrodkowaniem z prawej strony boiska popisał się Patryk Stępiński. Piłka trafiła w pole karne do Eduardsa Vinakovsa, a ten uderzeniem z półobrotu próbował zaskoczyć Rafał Gikiewicza. Strzał nie był jednak zbyt silny, toteż górą był bramkarz Śląska.
Siedem minut później groźnie było na przedpolu gości. Silnie strzelał z dystansu Sebastian Mila, ale miał problemy z precyzją, toteż piłka przeleciała daleko obok słupka. W dwunastej minucie ponownie precyzyjną wrzutką z prawej strony popisał się Stępieński, jednak i w tej sytuacji najskuteczniejszy strzelec Widzewa nie zdoła trafić do siatki. Śląsk przeważał i to znacznie, ale w dwudziestej minucie kolejny raz bramkarza gospodarzy próbował zaskoczyć Widzew. Niestety, i tym razem próba była niecelna, a strzelał Princewill Okachi.

Jednak trzy minuty później to wrocławianie cieszyli się z prowadzenia. W tej sytuacji gospodarze wykorzystali serię błędów widzewskich obrońców. najpierw Stępiński pozwolił Sylwestrowi Patejukowi na dokładne dośrodkowanie, a na ósmym metrze od bramki nieatakowany przez żadnego widzewiaka Dalibor Stevanović mógł spokojnie trafiać głową do bramki. Gol był przedniej urody, bowiem najpierw piłka odbiła się od dwóch słupków i dopiero po tym wpadła do siatki.
Bramka uskrzydliła gospodarzy, którzy zepchnęli widzewiaków do desperackiej obrony. Widzewska defensywa pogubiła się zupełnie, co wrocławianom znacznie ułatwiło zadanie. W 29 minucie Śląsk, przy zupełnie postawie łódzkiej drużyny, przeprowadził kapitalną zespołową akcję. Zawodnicy tej drużyny „rozklepali” obronę Widzewa i po podaniu od Waldemara Soboty piłkę z bliska do siatki gości skierował Marco Paixao. Podopieczni trenera Radosława Mroczkowskiego zupełnie pogubili się, dlatego gospodarze co chwila stawali przed szansą podwyższenia wyniku. Na szczęście dla widzewiaków Mila i Stevanović zmarnowali wyśmienite okazje do zdobycia kolejnych goli.

Także po zmianie stron ton wydarzeniom na boisku nadawała trzecia drużyna poprzedniego sezonu. Efektem tego była trzecia bramka dla gospodarzy. Wrocławianie kilkoma podaniami rozmontowali defensywę Widzewa, Patejuk dograł do stojącego w polu karnym Mili, a ten nie miał większych kłopotów z pokonaniem Mielcarza.
Dobrym posunięciem trenera Mroczkowskiego okazało się wprowadzenie do gry w 72 minucie Aleksa Bruno. Brazylijski pomocnik, wykorzystując zadowolenie gospodarzy z wyniku, wprowadził w łódzkie szeregi duże ożywienie. To właśnie po jego dośrodkowaniu w 72 minucie precyzyjnym strzałem głową popisał się niepilnowany Eduards Visnakovs i Widzew zdobył honorowego gola.

Chwilę później łódzki napastnik mógł po raz kolejny wpisać się na listę strzelców (tym razem po wrzutce jego brata Aleksejsa), ale po jego uderzeniu z kilku metrów Rafał Gikiewicz zdołał przerzucić piłkę nad poprzeczką. Widzewiacy załapali wiatr w żagle. Atakowali z impetem, ale nie zdołali już zdobyć kolejnych bramek.
Całkiem niezły ostatni kwadrans nie może jednak przesłonić niedostatków w grze łodzian. Z tak dziurawą defensywą nie zajedzie się daleko. Także postawa drugiej linii Widzewa pozostawia wiele do życzenia, ale pewnie trener wie o tym!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany