Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fatum nad miejskim rowerem dla Łodzi

(g)
We wrześniowym przetargu na rower miejski wygrała firma Nextbike. Jej ofertę jednak odwołano, bo była... zbyt tania.
We wrześniowym przetargu na rower miejski wygrała firma Nextbike. Jej ofertę jednak odwołano, bo była... zbyt tania. Nextbike
Od maja przyszłego roku łodzianie mieli korzystać z roweru miejskiego. System składający się z tysiąca bicykli, umieszczonych w stu stacjach bazowych, miał być drugim w kraju pod względem wielkości, ustępując jedynie warszawskiemu. W ogłoszonym we wrześniu przetargu Zarząd Dróg i Transportu wyłonił nawet wykonawcę systemu. Jego konkurent zgłosił jednak odwołanie. Krajowa Izba Odwoławcza przychyliła się do niego, uznając, że zwycięska oferta jest zbyt... tania. Po raz kolejny kwestia miejskiego bicykla stanęła pod znakiem zapytania.

Niezniszczalny i kolorowy

Pierwsze plany dotyczące systemu miejscy urzędnicy kreślili w 2008 roku, jeszcze za rządów prezydenta Jerzego Kropiewnickiego. Orędownikami pomysłu byli m.in. Jarosław Wojcieszek, ówczesny wiceprezydent, i Alina Giedryś, ówczesna dyrektor Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi. Dzięki nim do Łodzi zaproszono m.in. przedstawicieli brytyjskiej firmy Oybicycle, którzy w czerwcu tego roku, na dziedzińcu Urzędu Miejskiego, w błysku fleszów pokazali żółtozielone rowery, jakie już wtedy jeździły w Cardiff, Reading i Farnborough. Wyróżniały się wytrzymałością: miały opony odporne na przebicie, wbudowane automatyczne przerzutki i nie posiadały łańcucha (napęd był przenoszony z pedałów na tylne koło za pomocą wału).

Zachęceni pokazem urzędnicy zapowiedzieli, że miejskie rowery wyjadą na łódzkie ulice w połowie 2009 roku. Docelowo miało ich być aż 2 tys. Projekt miał kosztować, według różnych szacunków, od 2 do 4 mln zł. Właścicielem miał być wykonawca projektu. Zgodnie z umową, tylko on miał czerpać zyski z wypożyczania rowerów, był przy tym zobowiązany do ich utrzymania i serwisowania. Zyski z reklam na bicyklach miały trafiać po połowie do operatora i miejskiej kasy. Pierwsze pół godziny jazdy miało być bezpłatne, reszty opłat nie ustalono. Na drodze do realizacji stanęły brak dróg rowerowych i pieniędzy. Z budowy systemu zrezygnowano.

Tanio i skromnie

Do pomysłu powrócono w 2012 roku. Założono, że powstanie tylko dziesięć stacji, w których znajdować się będzie 100 rowerów. Dziewięć punktów miało znajdować się wzdłuż ul. Piotrkowskiej na odcinku od al. Mickiewicza do pl. Wolności, dziesiąty miał być pod Manufakturą. System był jednak zbyt mały, by opłacało się go budować.

Do trzech razy sztuka

Po raz trzeci zaczęto rozważać budowę roweru miejskiego w 2013 roku. Tym razem ideę przeforsowali sami mieszkańcy, który przegłosowali jego powstanie w ramach budżetu obywatelskiego. Miał się składać się 500 pojazdów, umieszczonych w 50 stacjach, i kosztować 3,1 mln zł. Do projektu włączyło się też miasto, które zaoferowało, że przez kolejne trzy lata wyłoży na jego funkcjonowanie 13,5 mln zł. System rozszerzono przy tym do tysiąca pojazdów.

– Pierwsze 20 minut podróży będzie bezpłatne – informował w połowie 2014 roku roku Bartosz Zimny, łódzki oficer rowerowy. – Kolejne 40 minut będzie kosztować 1 zł, następna godzina 2 zł, a trzecia godzina i kolejne – 5 zł. Z nowego systemu mogą korzystać osoby, które wcześniej założą specjalne internetowe konto.

W czerwcu tego roku ogłoszono pierwszy przetarg, do którego przystąpiły firmy Nextbike i BikeU. Z powodu nieprecyzyjnych zapisów warunków przetargu złożone oferty znacznie przekroczyły zaplanowane wydatki. Nextbike zażądał 19,5 mln zł za 1300 rowerów a BikeU 26 mln za 1600. Postępowanie unieważniono. We wrześniu ogłoszono drugi przetarg, do którego przystąpiły te same firmy. Pierwsza za postawienie tysiąca rowerów zażądała 8,8 mln zł, druga 12,6 mln zł. Urzędnicy wybrali tańszą ofertę. Od wyniku odwołała się firma BikeU, uznając, że za 8,8 mln zł roweru miejskiego wybudować się nie da. Krajowa Izba Odwoławcza przychyliła się do odwołania.

– Decyzja jest dla nas niezrozumiała – mówi Michał Dąbrowski. – W przeliczeniu na rower nasza oferta kosztowała 260 zł, dla porównania w Warszawie, gdzie nasz system działa z powodzeniem, za rower bierzemy 220 zł i nikt nie ma pretensji, że jesteśmy zbyt tani. Tam rower miejski rozwija się bez przeszkód. Mamy już 300 tys. użytkowników i ponad 2 mln wypożyczeń.

Co dalej?

Zgodnie z decyzją KIO, Zarząd Dróg i Transportu nie musi unieważniać postępowania. Wystarczy, że skorzysta z innej oferty zgłoszonej w ostatnim przetargu, w tym przypadku pozostaje droższa o blisko 4 mln zł propozycja firmy BikeU.
– Na razie nie podejmujemy żadnej decyzji w tej sprawie – zapowiedział Grzegorz Nita, dyrektor ZDiT-u. – Czekamy na pisemne uzasadnienie wyroku KIO. Dopiero po zapoznaniu z jego treścią zastanowimy się, co robić dalej.

Księgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.pl

Księgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany