Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ITI i Legia, czyli trudna miłość zakończona nagłym rozwodem. Kim są nowi właściciele?

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Gdy w kwietniu 2004 r. Grupa ITI została właścicielem warszawskiej Legii, wśród kibiców zapanował entuzjazm. Niby Mariusz Walter i nieżyjący już Jan Wejchert mówili, że zamierzają jeść łyżką, a nie chochlą, to i tak w rozmowach pojawiała się wizja gry zespołu w Lidze Mistrzów. Miały nastać lata tłuste, zwłaszcza że kilka wcześniejszych było chudych.

Po blisko dziesięciu latach, pełnych wzlotów, upadków i nie w pełni zrealizowanych planów, ITI postanowiło odsprzedać udziały dwóm osobom - Dariuszowi Mioduskiemu (80 proc. akcji klubu) i Bogusławowi Leśnodorskiemu (20 proc). A kibice mają podwójne powody do radości.

ITI długo przed wejściem w Legię nosiło się z zamiarem zainwestowania w piłkę nożną. Walterowi chodziła po głowie Wisła Kraków, ale ostatecznie do niczego nie doszło. Okazja pojawiła się natomiast przy Łazienkowskiej. Klub był własnością Pol-Motu, który wcześniej odkupił udziały od pogrążonego w kryzysie Daewoo. Problem w tym, że i nowy inwestor źle oszacował swoje możliwości.

ITI za 80 proc. akcji plus przejęcie zadłużenia zapłaciło Pol--Motowi 22 mln zł. Resztę zostawił sobie CWKS, ale nie na długo. W maju 2004 r. jego udziały zostały ograniczone do niespełna 4 proc., bo na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy zdecydowano o podniesieniu kapitału spółki z 1,5 mln zł do 8. ITI na tym nie poprzestało. Cztery lata później dopięło swego i zostało jedynym właścicielem Legii, wykupując od CWKS resztki udziałów.

"Grupa ITI kupiła Legię, gdy spółce groziło bankructwo. Po przejęciu Klubu Grupa ITI skupiła się na zbudowaniu stabilnego modelu biznesowego, opartego na trzech filarach - sportowym sukcesie pierwszej drużyny, skutecznym włączeniu do pierwszej drużyny młodych piłkarzy trenujących we własnej Akademii oraz stworzeniu możliwości do gry na nowoczesnym stadionie" - czytamy w komunikacie rozesłanym do mediów.

Przez te niespełna dziesięć lat Legia dwa razy została mistrzem Polski (w roku 2006 i 2013 ). Czterokrotnie zdobyła Puchar Polski (2008, 2011, 2012 i 2013 r.), a w 2008 wygrała rywalizację i superpuchar kraju. Po stronie sportowych plusów jest również 1/16 finału Ligi Europy w sezonie 2011/2012. W 2008 r. założono Akademię Piłkarską, która szybko stała się wzorem dla innych klubów w Polsce i co sezon dostarcza Legii zawodników do pierwszej drużyny. Najważniejszego, czyli awansu do Ligi Mistrzów, nie udało się jednak osiągnąć.

Rozczarowań było więcej, a entuzjazm kibiców szybko zmienił się w nienawiść. ITI nie chciało, by na Legii był żywiołowy doping jak wcześniej lub jak jest obecnie. To wywołało konflikt, przez wiele lat fani nie wspierali drużyny. Ponadto po nieudanych negocjacjach Legii z CWKS dotyczących herbu klub stworzył nowe logo, którego wśród sympatyków nikt nie akceptował.

Topór wojenny został częściowo zakopany po modernizacji, a właściwie wybudowaniu nowego stadionu (z pieniędzy miasta, nie ITI), który został oddany do użytku w sierpniu 2010 r. Wszystko jednak zmieniło się na lepsze dopiero w grudniu 2012 r., gdy prezesem został Bogusław Leśnodorski.

Nieznany wcześniej w piłkarskim środowisku prawnik szybko odnalazł się w nowej dziedzinie. Od początku mówiło się też o nim, że ma znaleźć kupca na klub, który pod jego rządami rozwinął się na wszystkich polach. Legia po raz pierwszy od 17 lat zdobyła podwójną koronę, a przez ostatni rok nie wzięła od ITI ani jednej złotówki na funkcjonowanie klubu.

Teraz ma być jeszcze lepiej, bo dług klubu wobec ITI, wynoszący około 200 mln zł został spłacony przez Dariusza Mioduskiego przy odkupieniu 100 proc. akcji.

- Wiążą nas tajemnice handlowe i nie mogę ujawniać kwot, ale Legia jest obecnie klubem bez długu. Zadłużenie zostało przejęte przez nowego właściciela. Od ponad roku przygotowywałem tę transakcję, być może ITI czuło, że nadszedł czas na zakończenie przygody ze stołecznym klubem - wyjaśnił Mioduski, który od roku był w radzie nadzorczej klubu.

- Ciężko przez ten czas pracowaliśmy, a zmiany są widoczne. Mamy konkretne cele i na zbudowanie wielkiego klubu dajemy sobie od trzech do pięciu lat. Po tym czasie możemy spodziewać się konkretnych wyników. Myślę tu też o Lidze Mistrzów. Jeśli uda się wcześniej do niej awansować, to będzie też w tym trochę szczęścia - uprzedzał były partner w interesach Jana Kulczyka.

Kim są nowi właściciele Legii?
"Swój chłop" - wśród kibiców Legii trudno znaleźć kogoś, kto pomyślałby inaczej o Bogusławie Leśnodorskim. Prezes Legii nie ma nic przeciwko zakazanym przez władze (i przepisy) środkom pirotechnicznym, podczas medialnych konfrontacji z wojewodą mazowieckim wypunktował polityka niczym wytrawny bokser, z mistrzostwa Polski cieszył się wspólnie z kibicami i piłkarzami ubrany w klubową koszulkę, na konferencjach prasowych czy podczas wywiadów zachowuje pełny luz (chociaż dla niektórych dziennikarzy prezes żujący gumę wciąż jest nie do zaakceptowania), w końcu to za jego kadencji do łask powrócił "Staruch" - nieformalny przywódca kibiców kierujący dopingiem na Żylecie.

Teraz Leśnodorski będzie kimś więcej niż prezesem (pozostanie na stanowisku co najmniej przez trzy następne lata). Wspólnie z Dariuszem Mioduskim odkupili udziały w klubie od ITI. - To projekt, który był w mojej głowie od jakiegoś czasu. Od ponad roku pracowałem nad przygotowaniem tej transakcji. Znamy się z poprzednimi władzami, nie było tak, że negocjowały obce strony. Być może ITI poczuło, że nadszedł moment, by skończyć swoją przygodę z Legią. My natomiast chcieliśmy ją rozpocząć - tłumaczy Mioduski.

O Leśnodorskim przez rok jego prezesury napisano tyle, że nie trzeba go nikomu przedstawiać. Co z jego wspólnikiem? Mioduski, który będzie większościowym udziałowcem Legii, nie wypadł sroce spod ogona. Przez ostatnie lata był prezesem domu handlowego Kulczyk Investments. Za namową Leśnodorskiego zainwestował w Legię, której jest kibicem (od ponad roku pełnił w niej funkcję członka rady nadzorczej).

- Kupno Legii jest połączeniem moich osobistych pasji i marzeń z kompetencjami, które zbierałem przez 24 lata kariery zawodowej jako prawnik, menedżer i inwestor. Mam długoterminowe i bardzo ambitne plany wobec Legii. Od ponad roku aktywnie wspieram działania zarządu jako członek rady nadzorczej i zamierzam wraz z Bogusławem Leśnodorskim kontynuować tworzenie nowego standardu zarządzania klubem piłkarskim w Polsce - tłumaczy Mioduski.

Podobnie jak Leśnodorski, Mioduski w młodości wyemigrował z rodzicami do USA. Zanim ukończył studia na Uniwersytecie św. Tomasza w Houston, a później prawo na Harvardzie, imał się wielu zajęć. Remontował domy, był ogrodnikiem, pracował w piekarni i McDonaldzie. Po studiach robił karierę w amerykańskich i polskich kancelariach prawniczych. W końcu zaczął robić interesy z Janem Kulczykiem, był prezesem jego spółek. Nie sposób mu jednak odmówić braku znajomości realiów polskiej piłki nożnej.

- Ostatnio zajmowałem się inwestycjami. Ale jeżeli ktoś myśli, że przez najbliższe lata będzie można zarobić w Polsce na klubie piłkarskim, niestety jest w błędzie. Zawsze robiłem jednak rzeczy, dzięki którym mogłem spróbować zmienić rzeczywistość wokół mnie - przekonuje.

Kontrolę nad poczynaniami klubu zachowa Leśnodorski. Długi Legii przejęli nowi właściciele. Nie mają jednak zamiaru pompować ogromnych pieniędzy w klub. Ma on być samowystarczalny dzięki pieniądzom od sponsorów (tylko od tego roku dołączyli do nich Fortuna i PGNiG Termika), praw telewizyjnych, biletów, transferów i innych wpływów do budżetu. Leśnodorski i Mioduski nie traktują Legii jak typowego biznesu.

- Nieczęsto się zdarza, że człowiek może robić to, co lubi. Jeszcze rzadziej można robić coś w dziedzinie, którą się kocha. A, jak mówi prezes Leśnodorski, trzeba być megaszczęściarzem, by robić coś, co się kocha, w klubie, który się kocha - kończy Mioduski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: ITI i Legia, czyli trudna miłość zakończona nagłym rozwodem. Kim są nowi właściciele? - Portal i.pl

Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany