Jak to wszystko się zaczęło?
- Ruszyłem w 2016 roku i jakoś tak się złożyło, że wciąż jestem w podróży. Okazało się, że taniej jest jeździć po świecie niż mieszkać w Polsce.
Jakie kraje odwiedziłeś do tej pory?
- Po przejechaniu autostopem Europy odwiedziłem kolejno Dubaj, Abu-Dhabi, Indie, Tajlandię, Kambodżę, Malezję, Singapur, Brunei, Indonezję, Filipiny, Chiny, Makau, Hong-Kong, Katar, Wietnam, Australia i obecnie jestem w Tanzanii
W którym byłeś najdłużej i który najgłębiej zapadł ci w serce?
- Staram się trzymać mojej zasady: jeden kraj przez jeden miesiąc, ale często zdarza mi się zasiedzieć. Każdy kraj był wyjątkowy i zachwycił mnie w zupełnie inny sposób. Jeśli chodzi o przygody, to zdecydowanie Wietnam, który przejechałem na motocyklu z południa na północ, łącznie z pasmem górskim przy granicy z Chinami. Jeśli chodzi o relaks, to Filipiny mają najpiękniejsze zachody słońca, plaże i nurkowiska. Najlepsze jedzenie znalazłem na Tajwanie i w Indonezji. Największego szoku kulturowego doznałem w mikro państwie Brunei, gdzie przyjechałem na pięć dni i wyjechałem po miesiącu, a wszystko to przez niesamowitą gościnność muzułmanów. Miałem okazję fotografować tradycyjne ceremonie ślubne w wielu krajach, ale te w meczetach zrobiły na mnie największe wrażenie. Ponieważ jestem fanem deskorolki, w każdym kraju odwiedzam skateparki i spotykam lokalnych skejtów, nawet w krajach muzułmańskich. Dzięki mojej pasji łatwo nawiązuję znajomości, co pomaga również znaleźć darmowy nocleg. Deskorolkarze to jedna wielka rodzina, bez względu na kulturę czy religię. Kraj, w którym przebywałem najdłużej, to Australia, gdzie trafiłem przez przypadek i zostałem na 9 miesięcy.
Jak na Twoje podróżowanie wpłynęła pandemia, czy miałeś jakieś kłopoty z tego powodu?
- Wpłynęła bardzo mocno i zmieniła wszystko. Kiedy się rozpoczęła, pracowałem jako nauczyciel angielskiego w Wietnamie. Granice Europy i większości państw w Azji zostały zamknięte, a moja wiza akurat dobiegała końca. Nie mogłem ani wrócić do Polski, ani przedłużyć wizy, ani lecieć do sąsiedniego państwa. Jedyny kraj, który jeszcze pozostał otwarty, to była Australia. Z dnia na dzień, za ostatnie oszczędności, kupiłem więc bilet. Dzień po moim przylocie granice Australi zostały zamknięte i nie można tam wjechać aż do dzisiaj. W Melbourne trafiłem na najdłuższy lockdown w historii pandemii, 110 dni. To był najtrudniejszy etap podróży i trzeba było grubo kombinować, żeby przetrwać. Szybko dowiedziałem się, które zawody mają prawo pracy w czasie lockdownu. Okazało się, że sposobem na przetrwanie jest praca na budowie. I tak oto fotograf zmienił branżę na pomocnika murarza. Wszystko po to, żeby zgromadzić budżet na kontynuowanie podróży.