Koniec pucharowej przygody. Co wiemy o ŁKS po meczu z Legią?

Po meczu z Legią

Dla drużyny trenera Wojciecha Stawowego był to generalny sprawdzian przed rozpoczynającymi się wkrótce spotkaniami pierwszej ligi. Co wiemy po tym meczu?

Na pewno łodzianom nie można odmówić ambicji i dobrego przygotowania fizycznego. ŁKS długimi momentami toczył wyrównaną walkę z mistrzem Polski, który nie zagrał w Łodzi w najsilniejszym składzie. Bez wątpienia najaktywniejszym zawodnikiem ŁKS był Pirulo (spuszczamy zasłonę milczenia na jego czerwoną kartkę).

Pierwszy raz w oficjalnym spotkaniu można było obejrzeć Mikkela Rygaarda. Duńczyk ma spore umiejętności techniczne, lecz nie grzeszy ruchliwością. Grał dostojnie i czasami nie nadążał za szybkimi akcjami. Irytował także wieloma niecelnymi podaniami. Widać, że ma jeszcze nad czym pracować.

Udany debiut w ŁKS zaliczył Piotr Janczukowicz, strzelec drugiego gola dla gospodarzy.

Problem z defensywą

Oczywiście największą bolączką ełkaesiaków jest gra w defensywie. I zimowa przerwa nic w tej materii nie zmieniła. Trener wymaga od defensorów tiki-taki, a oni najzwyczajniej w świecie się do tego nie nadają. Liczba indywidualnych błędów w grze obronnej wołała o pomstę do nieba. Wszystkie gole dla Legii to zasługa... ełkaesiaków, którzy podwłasną bramką zachowywali się niczym początkujący zawodnicy. Po meczu Arkadiusz Malarz powiedział: - Przy takiej pogodzie trzeba grać prostymi środkami. To żadna ujma, wybić piłkę, jak najdalej. I trudno nie przyznać mu racji.

ŁKS zakończył już pucharową przygodę. Do pierwszego meczu o punkty (20 lutego) pozostało jeszcze trochę czasu, który należy wykorzystać na wyeliminowanie wielu mankamentów z gry drużyny.