MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kosmetyki do Tajlandii, czekoladki do Chin. Przesyłki prosto z łódzkiego lotniska [zdjęcia]

(izj)
Dokładnie 1 tys. 612 ton i 359 kg przesyłek cargo obsłużono w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy tego roku na łódzkim lotnisku. To ponad cztery razy więcej niż w tym samym okresie w roku ubiegłym. Dla porównania przez wszystkie 12 miesięcy 2012 r. przez łódzki port lotniczy przewinęło się niewiele ponad 1 tys. ton przesyłek tego typu.

- Towary, które do nas trafiają, pochodzą nie tylko z regionu łódzkiego, ale i z całego kraju - mówi Andrzej Zarzycki, doradca zarządu ds. cargo na łódzkim lotnisku. - Od nas trafiają do Frankfurtu nad Menem, Wiednia, Amsterdamu, Kopenhagi, Lipska i Berlina. Są przewożone, podobnie jak 90 procent wszystkich przesyłek cargo w Polsce, drogą lądową ciężarówkami przystosowanymi do przewozu palet lotniczych. Dzieje się tak dlatego, że większość linii lotniczych używa samolotów wykonujących rozkładowe rejsy do i z Polski maszynami, które posiadają zbyt małe bagażniki, by mogły zabrać ładunki o dużych wymiarach.

Przez łódzki terminal cargo przechodzą towary każdego rodzaju, od czekoladek do Chin, przez telefony komórkowe, chemię, po silniki samolotowe, części do silników okrętowych, kadłuby śmigłowców i części platform wiertniczych. Trafiają niemal do każdego zakątka świata.

- Do Tajlandii są wysyłane najczęściej kosmetyki - mówi Tomasz Sztandera, starszy operator urządzeń obsługi frachtu w łódzkim cargo. - Do RPA - komputery, a do Kanady i USA - części do kombajnów i części do maszyn do obróbki mięsa. Do USA było także wysyłanych kilka pudeł kapeluszy chasydzkich produkowanych przez firmę pod Piotrkowem Trybunalskim.

- Największą przesyłką, która trafiła się nam do tej pory były kadłuby do helikopterów o długości 9 m - mówi Hubert Jagiełło, operator urządzeń obsługi frachtu w łódzkim cargo. - Były owinięte pianką i ofoliowane. Najcięższe były z kolei bloki stali z huty w Ostrowcu transportowane do USA. Nasz wózek widłowy, który podnosi ciężary do 3 ton nie dał im rady i trzeba było sprowadzać dźwig.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany