ŁKS - GKS Tychy 0:3. Koszmar, wstyd, kompromitacja łodzian. Falstart w premierze

Premierowa katastrofa ŁKS. Juniorskie granie do najbliższego nie przynosiło nic dobrego, przy katastrofalnych błędach w defensywie. Skończyło się dotkliwą porażką. Z taką postawę ŁKS może się tylko bronić przed... spadkiem!
Wielkie zaskoczenie. GKS Tychy w piewszej połowie był zespołm lepszym od ŁKS i zasłużenie objął prowadzenie. Tyszanie strzlalali pięć razy celnie na bramkę rywali (łodzianie tylko raz!) i raz trafił do siatki.
Już w 4 min powinien być gol dla GKS. Biel podał dokładnie do Kargulewicza, ale ten fatalnie spiudłow z trzech metrów W 21 min Wolski stracił piłkę przy jej wyprowadzaniu, przejął ją Grzeszczyk, strzelił z 15 metrów pod poprzeczkę, fantastyczną interwencją popisał się Malarz. W końcu stało się. ŁKS stracił bramkę po wrzucie z autu. Koszmar. Dąbrowski przegrał pojedynek główkowy z koszmarm ŁKS - Żytkiem, który wbił łodzianom trzy gole w ich meczu z Puszczą Niepołomice. Sobociński się poślizgnął, strzelał Grzeszczyk, akcję wykończył Biel. I stało się. Autor gola się nie... cieszył, okazując szacunek klubowi, którego bronił barw. Przyznał w rozmowie, że ma wielki sentyment do Łodzi, szacunk dla ŁKS, stąd wzięła się jego reakcja.
Pierwsza połowa była słaba, początek drugiej katastrofalny. Po prostych błędach łodzianie stracili dwie bramki. Mieli szansę na gola, ale... po podaniu Pirulo i rykoszecie, Sekulski z trzech metrów trafił w bramkarza. Potem niestety powtórzył swój wyczyn. Niemożliwe, ale prawdziwe. Koszmar, o którym trzba jak najszybciej zapomnieć.

ŁKS Łódź - GKS Tychy 0:3 (0:1)

0:1 - Biel (40), 0:2 - Szeliga (54), 0:3 - Kargulewicz (57)

ŁKS Łódź: Malarz – Dankowski, Dąbrowski (61, Moros), Sobociński, Wolski – Tosik (61, Sekulski), Dominguez, Rygaard – Trąbka, Janczukowicz, Pirulo