Warunkiem jest to, by Flota straciła punkty w dzisiejszym pojedynku z Termalicą Nieciecza. Wówczas na trzy kolejki przed zakończeniem rywalizacji w pierwszej lidze łodzianie będą mieli już taką przewagę, że nawet ewentualne porażki nie odbiorą im awansu do krajowej elity.
Trener Andrzej Pyrdoł uznał, że zwycięskiego składu się nie zmienia, toteż łodzianie rozpoczęli spotkanie w takim samym ustawieniu jak w wygranych meczach z Termalicą i Odrą Wodzisław. Nie pomylił się, a jego zespół załatwił już sprawę do przerwy.
Pierwszą groźną akcję łodzianie przeprowadzili w trzeciej minucie. Prawą stroną dynamiczny rajd zainicjował Jakub Kosecki, ale przed polem karnym został sfaulowany przez obrońcę GKS. Dośrodkowanie bite przez Marcina Smolińskiego zdołał wybić głową defensor katowickiego zespołu. Gospodarze poszli za ciosem, spychając rywala do desperackiej obrony. Na skrzydłach szaleli Kosecki i Maciej Bykowski. Łodzianie często byli faulowani, ale sędzia nie chciał zauważyć przewinień podopiecznych trenera Wojciecha Stawowego.
Napór gospodarzy dał efekt w jedenastej minucie. Mariusz Mowlik przerwał atak GKS i posłał piłkę na środek boiska. Tam przedłużył jej lot głową Marcin Mięciel. Błyskawicznie do podania wystartował Kosecki. Pomocnik ŁKS zostawił w tyle obrońców przeciwnika i ruszył w kierunku pola karnego. Ełkaesiak miał przed sobą tylko bramkarza katowiczan i nie zmarnował sytuacji, posyłając piłkę do siatki.
Cztery minuty później mógł być remis. Obrońcy ŁKS zaspali, a przed Bogusławem Wyparło znalazł się Paweł Olkowski. Wspaniale spisał się jednak bramkarz łodzian, który obronił silny strzał zawodnika gości. Chwilę później znów nie popisała się defensywa ełkaesiaków, ale na szczęście dla łodzian mocne uderzenie nie było celne i futbolówka przeleciała nad poprzeczką.
Odpowiedź drużyny trenera Andrzeja Pyrdoła była natychmiastowa. Jakub Kosecki w okolicach pola karnego odebrał piłkę Mateuszowi Niechciałowi. Podciągnął cztery i metry i kapitalną bombą w długi róg pokonał Jacka Gorczycę. Po zdobytym golu ełkaesiak nie krył ogromnej radości, a następnie pięknie pokłonił się widowni, za co otrzymał owacje na stojąco.
Łodzianie nie zamierzali spoczywać na laurach i nadal grali dynamicznie, z wielkim polotem. Często pod bramką GKS dochodziło do groźnych sytuacji. Szczęścia próbowali Marcin Mięciel i Maciej Bykowski. Co nie udało się z gry, udało się po stałym fragmencie. Rzut rożny wykonywał Bartosz Romańczuk. Do piłki doszedł Dariusz Kłus i głową w bardzo trudnej pozycji pokonał bramkarza katowiczan. Już do końca pierwszej części gry przewaga łodzian nie podlegała dyskusji, ale kolejnych goli nie udało się zdobyć. Mimo to szkoleniowiec ŁKS promieniał ze szczęścia i schodzących do szatni podopiecznych serdecznie ściskał.
Przerwa nie wybiła ełkaesiaków z rytmu. Od pierwszego gwizdka nadal szybko poruszali się po boisku, szukając szansy na podwyższenie rezultatu. Łodzianie dominowali w środku pola, toteż prowadzenie dynamicznych akcji nie stwarzało im większego problemu. Momentami goście mogli się jedynie bezradnie przyglądać grze prowadzonej przez łodzian. Po okresie przewagi gospodarzy katowiczanom udało się wyprowadzić kontrę. W 51 minucie w dobrej sytuacji znalazł się Bartłomiej Chwalibogowski. Zawodnik zespołu z Katowic silnie strzelił, ale do szczęścia zabrało mu kilkunastu centymetrów, bowiem piłka przeleciała niedaleko spojenia słupka i poprzeczki.
W 63 minucie trener ŁKS zdecydował się na zmianę Marcina Smolińskiego. Widać było wyraźnie, że pomocnik nie był zadowolony z takiego rozwiązania i schodził z boiska wyraźnie zdegustowany. Widoczniepiłkarz uznał, że szkoleniowiec pospieszył się z roszadą na boisku. Jego miejsce zajął Krzysztof Mączyński, który już przy pierwszym kontakcie z piłką miał szansę na bramkę, ale zabrakło mu precyzji przy uderzeniu zza linii pola karnego.
W końcówce meczu łodzianie mieli jeszcze cztery sytuacje bramkowe, Kłus, Woźniczka (trafił w poprzeczkę), Kosecki i Kaczmarek nie zdołali ich wykorzystać.
Trenerzy o meczu:
Wojciech Stawowy (trener GKS Katowice): - Chyba trener Andrzej Pyrdoł nie spodziewał się, że tak łatwo i wyraźnie ogra GKS. Mieliśmy ostatnio dobrą serię i graliśmy naprawdę nieźle. Myślałem więc, że postawimy łodzianom większe wymagania. Niestety, w dwumeczu z ŁKS zagraliśmy dobrze jedynie 45 minut jesienią.
We wtorek byliśmy słabsi, gospodarze przewyższali nas w każdym elemencie. Do tego tu była drużyna bardziej zdeterminowana, bo bliska awansu do ekstraklasy. Nie potrafiliśmy się temu przeciwstawić. Pozostaje mi tylko pogratulować trenerowi Pyrdołowi i drużynie osiągnięcia celu. Patrząc na cały sezon ich gra w ekstraklasie jest jak najbardziej zasłużona.
Andrzej Pyrdoł (trener ŁKS): - Będę mówił krótko. Chciałem tylko podziękować piłkarzom, którzy od kilku spotkań robią wszystko, żeby zdobywać punkty. Nieraz szło nam ciężko i gra nie podobała się kibicom, ale dziś szczególnie w pierwszej połowie pokazaliśmy, że stać nas na dobrą grę. Jeśli utrzymamy tę formę, to będziemy punktować dalej. Również dziękuję sympatykom, bo w końcówce meczu zgotowali nam fajny doping. Nie spodziewaliśmy się tego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Pogrzeb Jacka Zielińskiego wydarzeniem ostatnich lat. Koncerty jak na festiwalu
- Zborowska pokazała, co zrobił z nią poród. Nie zgadniecie, kogo za to wini [FOTO]
- Ostra balanga Szwed po finale "TTBZ". Tak potraktowała prezenty od fanów [ZDJĘCIA]
- Dom reżysera wystawiony na sprzedaż za 1,5 miliona złotych. W tle rodzinny dramat