MKTG SR - pasek na kartach artykułów

ŁKS wygrał z Kolejarzem Stróże 2:1

Bartłomiej Pawlak
Za chwilę Jakub Kosecki zdobędzie gola.
Za chwilę Jakub Kosecki zdobędzie gola. Łukasz Kasprzak
Można powiedzieć, że piłkarze ŁKS wykonali zadanie. Na własnym stadionie pokonali 2:1 Kolejarza Stróże, a zdobyte trzy punkty znów przybliżyły ich do gry w ekstraklasie.

A jednak jest coś, co może martwić kibiców z al. Unii. To skuteczność, bo gdyby ich ulubieńcy wykorzystali grę w przewadze dwóch zawodników (od 65 min) i stworzone okazje, radość ze zwycięstwa byłaby dużo większa.
Za chwilę Jakub Kosecki zdobędzie gola.
Tym razem piłkarze ŁKS nie mogli już pozwolić sobie na stratę punktów. Przed tygodniem wrócili bez nich z Radzionkowa i przez to mogli czuć na plecach oddech Floty Świnoujście, która w tej kolejce otrzymała walkowera (GKP Gorzów Wlkp. wycofał się z rozgrywek). Do tego łodzianie grali na własnym boisku, a ich rywalem była trzecia drużyna od końca. Zwycięstwo wydawało się więc ich obowiązkiem, ale w pierwszych minutach złożona raczej z anonimowych piłkarzy drużyna Kolejarza wcale nie zamierzała prosić o najniższy wymiar kary.

Za to podopieczni Andrzeja Pyrdoła - który do pierwszego składu wstawił rekonwalescenta Piotra Klepczarka, a Jakuba Koseckiego (zaczął na prawej pomocy) zamienił stronami z Maciejem Bykowskm (na lewej) - rozkręcali się powoli. Pierwszą groźną akcję w 9 min przeprowadził właśnie Bykowski, który obok ,,Kosy'' przed przerwą prezentował się najlepiej z łodzian. Skończyło się tylko na rzucie rożnym, ale jak się okazało - to była cenna zdobycz. Po wybiciu piłki przez obrońców gości przejął ją Bartosz Romańczuk. Jego wrzutkę w pole karne wybili stróżanie, ale do spadającej futbolówki dopadł Kosecki i pięknym strzałem dał ełkaesiakom prowadzenie.
Mariusz Mowlik nie wykorzystał rzutu karnego
Wydawało się, że po takim początku kolejne gole muszą posypać się jak z rogu obfitości, ale zapał łodzian w 13 min uderzeniem zza pola karnego ostudził nieco Piotr Madejski. Jak się okazało, były piłkarz drużyny z al. Unii nie po raz ostatni przypomniał się łódzkim kibicom.
Dwie minuty później fani bardziej żałowali jednak znakomitej okazji zmarnowanej przez Koseckiego. Młody skrzydłowy zachował się zbyt egoistycznie próbując samemu wykończyć akcję, choć w polu karnym miał lepiej ustawionego Marcina Mięciela, który słusznie zrugał młodszego kolegę.
Szkoda, bo drugi gol, który uspokoiłby łodzian, był potrzebny. Tym bardziej że Kolejarz stwarzał kolejne sytuacje. M.in. w 23 min ponownie umiejętności Bogusława Wyparły sprawdził Madejski. Jego uderzenie z dalszej odległości było naprawdę mocne, na szczęście łódzki bramkarz był tam, gdzie powinien.
W kolejnej sytuacji wypracowanej przez gości (27 min) Bodzio W. zasłużył na jeszcze większe brawa, broniąc strzał głową z najbliższej odległości Tomasza Ciećko. To była najlepsza okazja Kolejarza, która pokazała, że zespół z dolnych rejonów tabeli wcale w Łodzi nie musi przegrać, a jeden gol może nie wystarczyć ŁKS do odniesienia zwycięstwa.

Do przerwy nic się jednak nie zmieniło, choć dobrych okazji do podwyższenia wyniku nie brakowało. W 36 min bliski zdobycia bramki był Dariusz Kłus, lecz uderzył obok słupka. Najlepszą okazję zmarnował jednak Mięciel, który po podaniu Koseckiego spod linii końcowej trafił w poprzeczkę. W ostatniej minucie pierwszej połowy po podaniu Krzysztofa Mączyńskiego w dobrej sytuacji znalazł się jeszcze Kosecki. Tym razem najwięcej pretensji można mieć do arbitra, który nie podyktował rzutu karnego, choć wydawało się, że skrzydłowego ŁKS nieprzepisowo zatrzymał Marcin Stefanik.

Pięć minut po zmianie stron okazało się, że łodzianie nie potrafią także wykorzystać jedenastki. Zbyt lekko, a do tego bardzo przewidywalnie egzekwował ją Mariusz Mowlik. Jedyną korzyścią z faulu na Mięcielu była druga żółta kartka dla Dawida Szufryna. Od tej pory gospodarze osiągnęli bardzo wyraźną przewagę i wreszcie zdobyli drugiego gola.
Za trzecim razem w jednej akcji trafić do bramki udało się Kłusowi, ale największa w tym zasługa najlepszego na boisku Koseckiego, który strzelał przed dobitką Kłusa. Pięć minut później ,,Kosa'' znów mógł mieć na swoim koncie asystę, lecz z jego dobrego podania nie skorzystał Mięciel, posyłając piłkę wysoko nad poprzeczką.
Napastnik ŁKS oraz jego koledzy sprawiali wrażenie bardzo rozkojarzonych. Chyba przewaga uśpiła ich czujność, bo trudno w inny sposób wytłumaczyć to, co zrobili w 58 min, kiedy pozwolili przedostać się pod bramkę Wyparły Cheikowi Niane. Na szczęście po straceniu gola wszystko wróciło do normy.
ŁKS znów atakował i... znów robił to nieskutecznie. Do tego jeszcze bardziej zadanie ułatwili mu goście, którzy od 65 minuty po drugiej czerwonej kartce grali w dziewiątkę. Cóż z tego, skoro do końca meczu bramkarza gości nie potrafili pokonać Marcin Smoliński (65 min z rzutu wolnego z linii pola karnego), Mięciel (w 70 min był sam na sam), Kosecki (75 min, obronił golkiper), Marcin Kaczmarek (77 min, strzelał z dystansu), Klepczarek (79, także uderzał zza pola karnego).
Największą radość dały więc trzy punkty. Ale jednocześnie można żałować, że łodzianie nie sprawili kibicom frajdy, strzelając więcej goli. Okazję mieli znakomitą.

ŁKS Łódź - Kolejarz Stróże 2:1 (1:0)

Bramki: 1:0 Jakub Kosecki (9), 2:0 Dariusz Kłus (52), 2:1 Cheikh Niane (57).

Żółta kartka - ŁKS Łódź: Rafał Kujawa. Kolejarz Stróże: Dawid Szufryn, Rafał Zawiślan, Michał Gryźlak. Czerwona kartka za drugą żółtą - Kolejarz Stróże: Dawid Szufryn (50), Rafał Zawiślan (65).

Sędzia: Erwin Paterek (Lublin). Widzów 3 916.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany