MATURA 2016: HISTORIA ODPOWIEDZI ARKUSZE CKE. MATURA Z HISTORII 2016

Matura 2017 POLSKI ROZSZERZONY
Maturzyści mają już za sobą egzaminy z geografii, niemieckiego, fizyki, WOS-u i chemii. Dziś pozostaje zmierzyć się z historią, a od jutra ruszają matury z języków mniej popularnych - francuskiego, rosyjskiego i hiszpańskiego. Maturzyści cały czas zdają też ustne egzaminy maturalne z języka polskiego.

Tematy na ustnym polskim 2016

-Tylko troszkę się stresuję egzaminem z historii, bo zawsze miałam piątki z tego przedmiotu. Zapamiętywanie dat przychodziło mi z mego łatwością. Mam nadzieję, ze dostanę 100 procent -mówiła jeszcze przed egzaminem z historii Julia z 3 C. Oprócz Julki w Łodzi do matury z historii usiadło ok. 400 osób. Część wybrała maturę z historii podstawową, pozostali poziom rozszerzony.

-Nienawidzę historii - podziwiam ludzi, którzy zdecydowali się pisać egzamin maturalny z tego przedmiotu. Wkuwanie dat to okropieństwo, zdecydowanie wolę rachunki i geometrię -mówi Kamil, tegoroczny maturzysta, który czekał na swoją dziewczynę, która pisała maturę z historii.

-Uważam, że poziom był bardzo trudny. Nie wiem, kto wymyślał takie pytania. Kilka razy strzelałem, więc może być różnie. Nie załamuję się jednak, tylko wracam do domu wkuwać polski, bo jutro mam ustny z polaka -mówi Robert, maturzysta z Łodzi.

O godz. 11 zakończył się egzamin maturalny z historii na poziomie podstawowym. Pierwsze wrażenia uczniów były pozytywne. Nie narzekali. Godzinę później ma zakończyć się egzamin z historii na poziomie rozszerzonym. Jak tylko CKE opublikuje arkusze odpowiedzi z matury 2016, opublikujemy je na naszej stronie. O ty, co było na egzaminie, dzielcie się z nami w komentarzach.

Uczniowie, którzy wyszli z matury z historii rozszerzonej twierdzą, że nie było łatwo. Pojawiały się pytania podchwytliwe, ale z uśmiechem opuszczali budynek szkoły.
-Nareszcie po maturze z historii, bardzo się stresowałem tym przedmiotem, bo nie uczyłem się systematycznie -przyznaje się jakub z 3D.

Maj to czas matur. Egzaminy dojrzałości na stałe wpisały się w kalendarz i co roku, gdy tylko zakwitną kasztany, przed łódzkimi liceami i technikami widzimy młodzież w odświętnych strojach, jak pędzi rano na egzamin, a po kilku godzinach stoi w grupkach i dzieli się wrażeniami. Niezmiennie towarzyszy im wiosna i stres. Zmieniają się pokolenia i sama matura. Dzisiejsza nie dorównuje abiturientom nawet wiekiem. Ma zaledwie 11 lat. Jest efektem reformy z 2005 roku, egzaminem zewnętrznym, jednakowym dla wszystkich w Polsce i ocenianym anonimowo. A zarazem przepustką na studia.

A jaka była kiedyś?

W latach 1932-1948 dzieci zaczynały edukację w szkole powszechnej. Potem można było kontynuować naukę w sześcioletniej szkole ogólnokształcącej: 4-letnim gimnazjum, zwieńczonym „małą maturą” i dwuletnim liceum, dającym możliwość uzyskania nobilitującego dokumentu, jakim była „duża matura”. Gwarantowała ona drogę do wielkiej kariery, ale dotarcie do niej nie było łatwe. Trzeba było znać obowiązkowo łacinę, a najlepiej jeszcze grekę i inne języki starożytne. W 1937 roku zdało ją zaledwie 13.000 osób w całej Polsce.

Dla porównania: dziś maturzystów jest ponad 20 razy więcej. Po wojnie, do roku 1960, nastąpiło upolitycznienie matury, co sprawiło, że jej ranga spadła. Ideologia socjalizmu brzmiała w tematach, np.: „Jak zaskarbili sobie miłość i szacunek Lenin i Stalin?”, „Walka z wstecznictwem społecznym i politycznym oraz zacofaniem kleru w utworach literatury staropolskiej” czy „Plan sześcioletni jako droga do pokoju i dobrobytu mas pracujących”.

Obowiązkowo zdawało się język rosyjski, polski, matematykę i jeden przedmiot: geografię, fizykę, chemię lub biologię. „Stara matura”, jaką pamiętają nasi rodzice z lat 70. i początków lat. 80. koniecznie uwzględniała matematykę. Dopiero pod koniec lat. 80. ten przedmiot przestał być zmorą wszystkich. Zdawało się tylko język polski i przedmiot wybrany, np. historię, biologię albo matematykę. Tematy i zadania układali specjaliści w kuratoriach oświaty, były więc różne w różnych miejscach w kraju. Prace swoich uczniów sprawdzali i oceniali nauczyciele szkolni. Oni też odpytywali na egzaminach ustnych. Można było być z nich zwolnionym.

Pod warunkiem, że z egzaminu pisemnego dostało się piątkę, a przez ostatnie dwa lata nauki na świadectwie miało się co najmniej czwórkę. Inaczej wyglądały też sale egzaminacyjne. Na ławkach panoszyły się maskotki. Mamy wnosiły kanapki. Nauczyciele przechadzali się pomiędzy ławkami, zaglądając wychowankom przez ramię, co tam wypisują. Wyniki szkoły ogłaszały dość szybko. A po maturze? Wybierało się kierunki studiów i zdawało egzaminy wstępne.