Łodzianie nie chcą smrodu wdzierającego się do mieszkań

Mieszkańcy tego rejonu Chojen narzekali od kilku już lat nie tylko na uciążliwy zapach, ale również na silne podrażnienie dróg oddechowych i ataki duszności. A w tym roku wiosną zasypali inspektorat lawiną pism i skarg.

– Smród gumy jest nie do wytrzymania. Wdziera się do mieszkań mimo zamkniętych okien. Nie ma mowy ani o ich uchyleniu, ani o tym, żeby posiedzieć na balkonie - mówi Anna Wigoń z ul. Sąsiedzkiej. Jej blok od Hutchinsona dzieli niecałe 400 metrów. Ale przy wschodnim wietrze narzekają także lokatorzy położonych znacznie dalej budynków przy Sternfelda czy Powszechnej.

Jeżeli jest zagrożenie dla życia i zdrowia, mamy obowiązek wszcząć postępowanie. A do skarg mieszkańcy dołączali dokumentację medyczną – mówi Krzysztof Wójcik, dyrektor WIOŚ. - Wprawdzie nadal nie ma tzw. ustawy odorowej, określającej normy nieprzyjemnych zapachów, ale zgodnie z dyrektywą Światowej Organizacji Zdrowia równie istotny jest ich wpływ na dobrostan psychiczny, który też jest elementem stanu zdrowia. Potwierdził to zresztą Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku dotyczącym kompostowni w Warszawie.

Brak ustawy powoduje zresztą że inspektorat ma do dyspozycji tylko jedną, potężną sankcję: wniosek o wstrzymanie działalności. Oczywiście na ten temat muszą się wcześniej wypowiedzieć biegli.

Czy podobna procedura czeka Remondis, który przy ul. Swojskiej wybudował instalację do biodegradacji odpadów komunalnych. Przeciw budowie „kompostowni” protestuje część mieszkańców Teofilowa.

- Obiekt czeka na wydanie przez marszałka województwa łódzkiego pozwolenia zintegrowanego i trudno mi w tej chwili prognozować, co będzie, gdy zostanie uruchomiony. Zamontowano tam, zgodnie z projektem, system dezodoryzacji – mówi Krzysztof Wójcik. - W tej sprawie jestem umiarkowanym optymistą. Bo gdy trzy lata temu Hutchinson planował zamontowanie urządzeń pochłaniających odory, mieliśmy nadzieję, że problemu nie będzie...

Zobacz też: Galeria Bryk 2017