Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Komenda wrobiony w drugi gwałt. Dowody? Brak!

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Tomasz Komenda
Tomasz Komenda Pawel Relikowski / Polska Press
Tomasz Komenda, który niesłusznie przesiedział w więzieniu 18 lat za zbrodnię miłoszycką, stał się najwyraźniej kozłem ofiarnym dla polskiego wymiaru sprawiedliwości. W 2002 roku prokuratura bezpodstawnie oskarżyła go też, a sąd skazał na więzienie za inny gwałt. Stało się tak, choć gdy do sądu trafiał akt oskarżenia nie było ani jednego dowodu winy Komendy, a nawet sama zgwałcona kobieta nie rozpoznawała w nim oprawcy. Bogu ducha winnego mężczyznę uniewinniono wtedy dopiero po apelacji.

Był sierpień 1996 roku. Pół godziny po północy. Siedemnastoletnia Bożena H. wracała z dyskoteki nad stawem w Jelczu-Laskowicach, gdy została zaatakowana. Napastników było dwóch. Gwałt zaczął jeden, ale – przypadkiem – nadszedł drugi mężczyzna. Przegonił tego pierwszego i sam też dopuścił się gwałtu. Drugi przestępca – Piotr K. - został zidentyfikowany, złapany i postawiony przed sądem. Ale śledczy długo nie wiedzieli, kim był pierwszy z napastników.

Dodajmy, że obaj zostawili na bieliźnie ofiary ślady, z których udało się uzyskać kod genetyczny. Co ciekawe, dwa ślady badano dwoma różnymi metodami. Ten pochodzący od Piotra K. zbadało Centralne Laboratorium Kryminalistyczne w czerwcu 1997 roku. Ustalono kod genetyczny, a co najważniejsze, stwierdzono, że taki sam może się powtarzać raz na 288 milionów osób. Drugi ślad zbadano we Wrocławiu, w Akademii Medycznej. Znacznie mniej dokładną metodą. Kod mógł powtarzać się co 71 osób.

Policja była bezradna i umorzono śledztwo w sprawie pierwszego gwałciciela. Był czerwiec 1997.

Zobacz też:

Pół roku wcześniej, w sylwestra 1996/97 wydarzyła się zbrodnia miłoszycka. Piętnastoletnia Małgosia bawiąca się na dyskotece sylwestrowej w Miłoszycach koło Jelcza została zgwałcona i zamordowana. Na miejscu zbrodni znaleziono czapkę, a w czapce włosy. Zbadano kod genetyczny. Tą niedokładną „wrocławską” metodą. I co? Okazało się, że to ten sam kod genetyczny co nieznanego gwałciciela z Jelcza z sierpnia 1998. W bardzo dużym przybliżeniu, bo - przypomnijmy - ten sam kod może się powtarzać co 71 osób. W rzeczywistości właściciel czapki z Miłoszyc i gwałciciel z Jelcza mógł być tą samą osobą, ale nie musiał.

Gdy w listopadzie 1999 roku Akademia Medyczna zbadała kod DNA Tomasza Komendy, poinformowano że pasuje on i do kodu włosów z czapki znalezionej w Miłoszycach, i do kodu gwałciciela z Jelcza. Raz jeszcze – ten kod może się powtarzać co 71 osób. Więc Komenda i sprawcy obu przestępstw to mogły być nawet trzy różne osoby. Albo jedna i ta sama.

Policja zorganizowała „okazanie”. Był 30 grudnia 1999. Do Wrocławia przywieziono Bożenę H., ofiarę z Jelcza. Przez tzw. weneckie lustro pokazano jej czterech mężczyzn. Wśród nich był Tomasz Komenda. Oznajmiła, że żaden z nich nie jest gwałcicielem. Na tym sprawa powinna się skończyć.

Ale nic z tego. Niedługo po tym jak Komenda został aresztowany w sprawie zbrodni miłoszyckiej z ówczesnej Prokuratury Wojewódzkiej we Wrocławiu do Prokuratury Rejonowej w Oławie wysłano pismo o dość dziwnej treści. Stwierdzono w nim, że kod genetyczny Tomasza Komendy jest taki sam jak kod gwałciciela z Jelcza. Zasugerowano więc wznowienie śledztwa dotyczącego napadu na Bożenę H.

Dlaczego to dziwi? Bo już cztery lata wcześniej policja to wiedziała. Komendę pokazywano przecież Bożenie H. i go nie rozpoznała. Gdzie więc „nowa okoliczność”? Mimo tych wątpliwości, w marcu 2002 roku prokurator Renata Procyk z Oławy wznowiła śledztwo w sprawie jelczańskiego gwałtu, postawiła Tomaszowi Komendzie zarzuty gwałtu i posłała do sądu akt oskarżenia. Postępowanie trwało dwa miesiące i osiem dni. Sam podejrzany, a później oskarżony był jedynym przesłuchanym w tym ekspresowym śledztwie.

Czytaj dalej na kolejnej stronie (KLIKNIJ)

Zaczął się proces. I wtedy doszło do niezwykłego zwrotu w sprawie. W sądzie Bożena H. rozpoznała jednak w Komendzie gwałciciela. Przeszło dwa lata po tym jak oznajmiła, że to nie on. Tym razem mówiła, że poznaje go po szczupłej sylwetce i wklęsłych oczach. Jak to się stało, że wcześniej go nie poznała? Przekonywała, że wtedy – 30 grudnia 1999 – policjanci Komendy jej nie pokazali. Z protokołu i późniejszych zeznań policjanta organizującego okazanie wynikało, że przed weneckim lustrem stało czterech mężczyzn. „Trzech” - upierała się w sądzie Bożena H.

Co ciekawe w pierwszych miesiącach śledztwa – ściślej w marcu 1997 – Bożena H. wskazała policji zupełnie innego mężczyznę, który miał być poszukiwanym sprawcą gwałtu. Zobaczyła go przypadkiem i mówiła, że jego twarz dobrze zapamiętała. Ten człowiek został nawet zatrzymany i usłyszał zarzuty. Ale potem umorzono sprawę, bo jego kod genetyczny do wyników badań nie pasował.

W grudniu 2004 roku oławski sąd skazał Komendę na cztery lata więzienia za gwałt w Jelczu. Dowody uznał za bezsporne. Bo kod genetyczny Tomasza się zgadzał i Bożena H. mężczyznę w końcu rozpoznała.

Od kilku miesięcy Tomasz Komenda był już wówczas prawomocnie skazany na 25 lat więzienia za zbrodnię miłoszycką. W uzasadnieniu wyroku oławski sąd stwierdził nawet „na marginesie”, że czteroletni wyrok „niestety” nie będzie miał wpływu na to ile za kratkami przesiedzi Tomasz. Bo łącznie nie mógł siedzieć dłużej niż 25 lat.

Od tego wyroku odwołała się obrona, a wrocławski sąd okręgowy sprawę kazał zbadać ponownie. Drugi proces toczył się przez sądem Wrocław - Śródmieście. W grudniu 2007 – pięć i pół roku po wniesieniu oskarżenia – zapadł wyrok uniewinniający, potem – w październiku 2008 roku - podtrzymany również przez sąd drugiej instancji. Tomasz Komenda z gwałtem w Jelczu nie miał nic wspólnego.

Kim jest prawdziwy gwałciciel z Jelcza? Nie wiadomo. Nie wiadomo też kim jest drugi sprawca zbrodni z Miłoszyc. Dowody zebrane w ostatnim czasie przez prokuraturę wskazują, że nie jest to Komenda. W Sądzie Najwyższym jest wniosek o wznowienie miłoszyckiego procesu Komendy i jego uniewinnienie. Decyzja zapadnie w połowie maja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Tomasz Komenda wrobiony w drugi gwałt. Dowody? Brak! - Gazeta Wrocławska

Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany