Mężczyzna zamówił taksówkę z Łodzi do Konstantynowa i z powrotem. W Konstantynowie wszedł do domu i wówczas okazało się - jak twierdził - że nie ma gotówki.
W drodze powrotnej zatrzymali się przy bankomacie, ale na koncie też nie miał pieniędzy. Gdy dojechali na miejsce ,zamiast zapłacić, jedną ręką złapał kierowcę za klatkę piersiową, by go unieruchomić, a drugą wbił mu w szyję nożyczki. Taksówkarzowi udało się je wyrwać z szyi i uciec. Wówczas pasażer zabrał z auta co było pod ręką: telefon komórkowy, słuchawki, uchwyt na telefon... i uciekał również, ale w przeciwną stronę.
Daleko nie odbiegł. Gdy zatrzymała go policja sam już położył się na ziemi. Pociął sobie także nożyczkami skórę na rękach powodując powierzchowne obrażenia. Przesłuchiwany, tłumaczył, że leczy się psychiatrycznie, od wielu dni jest pod wpływem dopalaczy i nie pamięta co robił w taksówce.
CO WYKAZAŁY BADANIA? KLIKNIJ NA KOLEJNY SLAJD
Badania biegłych podważyły jego wersję. Okazało się, ze symulował. Sprawca napadu wprawdzie okazał się osobą uzależnioną od alkoholu i dopalaczy, ale nie cierpiał na chorobę psychiczną.
W chwili napaści był trzeźwy i wiedział co robi. Według opinii psychiatry, świadomie manipuluje on otoczeniem m.in. poprzez samookaleczenia, którymi próbuje wymusić określone zachowania. Ciął się również w areszcie, ale gdy trafił do izolatki, szybko stracił skłonności samobójcze. Napadnięty taksówkarz nie odniósł poważniejszych ran. Nożyczki były wbite w szyję płytko, na pół centymetra, a długość rany wynosiła 2 cm. i nie stanowiła zagrożenia życia. W sądzie napastnik nie przyznał się do usiłowania zabójstwa. Początkowo upierał się, ze nic nie pamięta, ale gdy udowodniono mu, ze kłamie, twierdził że cios zadał przypadkowo, w czasie szamotaniny. W to również sąd nie uwierzył. Mierna siła zadanego nożyczkami ciosu dowodziła, że sprawca nie miał na celu zabójstwa taksówkarza, a jedynie zastraszenie go i obrabowanie. Sąd skazał go na 8 lat więzienia.