Piłkarska pierwsza liga. ŁKS gra w Tychach z miejscowym GKS

ŁKS faworytem, ale...

Gdyby opierać się wyłącznie na ligowej tabeli, to zdecydowanym faworytem sobotniej konfrontacji (godz. 17.45) byliby łodzianie. ŁKS jest wiceliderem rozgrywek i zgromadził do tej pory aż o osiemnaście punktów więcej od GKS Tychy. Jednak te liczby mogą być zwodnicze, o czym w ostatniej kolejce przekonali się łodzianie. Podopieczni trenera Kazimierza Moskala, piłkarze ŁKS, na własnym terenie musieli uznać wyższość znacznie niżej notowanej Puszczy Niepołomice.

ŁKS w osłabieniu

Jakby tego było mało, w tym meczu drużyna ŁKS straciła dwóch ważnych piłkarzy. Jutro za nadmiar żółtych kartek będą musieli pauzować Maksymilian Rozwandowicz i Bartłomiej Kalinkowski. Pod znakiem zapytania stoi także występ Artura Bogusza, któremu odnowił się uraz stopy. To znacznie osłabienie drużyny ŁKS.

Puszcza wyhamowała triumfalny marsz ełkaesiaków przez pierwszoligowe boiska (osiemnaście spotkań bez przegranej). Porażki są wpisane w sport i nie ma co z tego robić wielkiej tragedii. Ważne jednak, by piłkarze ŁKS długo o tym nie rozpamiętywali i już w jutrzejszym spotkaniu przypomnieli wszystkim, że to oni są wśród głównych faworytów do awansu do ekstraklasy.

Trudny rywal ŁKS

Oczywiście nie będzie to łatwe, bowiem zespół trenera Ryszarda Tarasiewicza nie czuje zbytniego respektu. Należy pamiętać, że tyszanie zremisowali 1:1 ze Stalą Mielec i 0:0 z liderem rozgrywek, Rakowem Częstochowa. Na zespole nie ciąży żadna presja. Przekonuje o tym bramkarz GKS Konrad Jałocha:
- Nasza sytuacja nie obliguje nas do odważnych deklaracji na temat celów. Jesień nie była udana. Mamy dużą stratę do czołówki, trzeba być realistą. Zamiast celów długofalowych, koncentrujemy się zatem na zadaniu krótkoterminowym. Chcemy dobrze grać, punktować, z meczu namecz prezentować się lepiej.